sobota, 20 kwietnia 2024 00:28
Reklama

Rodzenie nie tylko w bólach. Krytyczne opinie o starogardzkiej porodówce

STAROGARD GD. O oddziale położniczym krążą mrożące krew w żyłach opowieści. W porodówce, gdzie rodzą się dzieci kobiety nie czują się najlepiej, twierdzą, że się psychicznie „wykończają”. Mówią, że to wstyd dla Starogardu Gd. Tam, kobiety rodzące oczekują na wsparcie w trudnych momentach porodowych, napotykają na problemy. Dotarliśmy do kobiet, które rodziły w Starogardzie. Otrzymaliśmy odpowiedzi od dyrekcji szpitala, głos zabrała pani z Sekcji Organizacji i Zarządzania Specjalistycznego Szpitala św. Jana.
Rodzenie nie tylko w bólach. Krytyczne opinie o starogardzkiej porodówce
Narzekają na brak czystości, brak podstawowego sprzętu jak choćby natryski pod prysznicami. Twierdzą, że kobiety w okresie okołoporodowym pozostawia się często same sobie – błąkające się między starym, zapadającym się łóżkiem a toaletą. Krytycznie wyrażają się na temat personelu (opryskliwość i niedostępność). Część kobiet ze Starogardu wybiera inne miejsca na poród, jadą rodzić np. do Gdańska.
Jeden z mężów, który poznał kulisy porodówki apeluje do przyszłych ojców, aby towarzyszyli swoim żonom podczas porodu, bo to czego potrzebują najbardziej czyli opieki psychicznej, mogą dostać tylko od najbliższych.
Oddział położniczy szpitala nie cieszy się sympatią kobiet tam rodzących. Rzecznik Szpitala im. Św. Jana w Starogardzie Gd. kilka dni milczał w tej sprawie, nie podjął naszej prośby o ustosunkowanie się do krytycznych opinii.
----------
Starogard Gd. Wstyd dla Starogardu Gd., miejsce gdzie kobiety rodzące oczekują na wsparcie w trudnych momentach porodowych, napotykają na problemy, narzekają na personel, marny sprzęt. Niemile wspominają poród, niektóre wykańczają się psychicznie.
Różne opinie o oddziale położniczym szpitala św. Jana krążą wśród mieszkańców. Swoje żale wylewają anonimowo internauci, ale osoby, które przeszły na porodówce gehennę nie trudno znaleźć.
Oddział położniczy szpitala nie cieszył się dużą sympatią kobiet tam rodzących. Narzekają na brak czystości, brak podstawowego sprzętu jak choćby natryski pod prysznicami. Krytycznie wyrażają się na temat personelu (opryskliwość i niedostępność). Część kobiet ze Starogardu wybiera inne miejsca na poród, jadą rodzić np. do Gdańska.
Słowa krytyki
Nie zniechęcała ich nawet perspektywa powrotu do domu z noworodkiem. Wszystko miało zmienić się wraz z remontem porodówki, który odbył się w kwietniu i maju. Tymczasem liczba negatywnych komentarzy w Internecie nie zmalała.
Oto kilka opinii zamieszczonych na stronie naszemiasto:
 „Rodzić po ludzku ?? Tak wielkie słowa; ale nie w Starogardzie; powiem krótko położne ok., chociaż dwie się znalazły już po porodzie z łaską wielką wszystko robiły, no i odzywki ... bez komentarza (...) Lekarz? (...); strasznie odnosił się do pacjentek, w życiu mnie nikt tak nie upokorzył.”
”Jestem świadkiem, jak traktuje się kobiety w ciąży!!! W Starogardzie dzieją się rzeczy, które powinny ujrzeć światło dzienne. Kobiety trafiające tam ze skurczami porodowymi są odsyłane do domu!!! Tłumaczy się im, że kłamią ....”
Skąd tak drastyczne oceny szpitala? Czy po raz kolejny mamy do czynienia z internetowymi prowokatorami, którzy anonimowo krytykują wszystkich i wszystko? Jeśli w szpitalu jest rzeczywiście źle, to gdzie zawiedzione kobiety miałyby dawać upust swoim żalom? Okazuje się, że opinie nt. porodówki są skrajnie różne. Są panie w Starogardzie, które po porodzie nie chcą mieć ze szpitalem nic wspólnego. O swoich przykrych doświadczeniach opowiadają rodzinom i znajomym, rzadko interweniując w szpitalu, mediach itd. Ich komentarze nie mogą zachęcać do rodzenia w tym szpitalu, a wręcz odwrotnie.       

Urodzi w Gdańsku, bo się boi
Pani Martyna ma termin rodzenia za kilka tygodni. Ze względu na zły stan wzroku, będzie „cesarskie cięcie”. Na poród dziecka wybrała Szpital Wojewódzki w Gdańsku.
- Urodzę w Gdańsku, bo za dużo nasłuchałam się i naczytałam złego o szpitalu – tłumaczy kobieta. – O czym są te komentarze? Głównie o traktowaniu pacjentów. Podobno na oddziale jest nowy ordynator i jest lepiej niż kiedyś, ale nie chcę ryzykować, wolę rodzić tam, gdzie mają lepsze opinie.
Pani Martyna przykładów jak się traktuje kobiety rodzące, nie musiała szukać w Internecie, bo coś takiego przydarzyło się w jej rodzinie.
- Szwagierka cierpi na podobne problemy ze wzrokiem, jak ja – opowiada pani Martyna. – Ze względu na ryzyko utraty wzroku miała mieć „cesarskie cięcie”. Miała skierowanie od okulisty, była przekonana, że wszystko odbędzie się bez problemów. Przed samym porodem lekarz postanowił, że urodzi „normalnie”. Jej mama biegała do okulisty, starała się wszystko wyjaśnić. Nie dało to nic. Na szczęście poród skończył się bez komplikacji.
- Nie mam zamiaru przechodzić tego co szwagierka. Tym bardziej, że kiedyś spotkała mnie bardzo podobna sytuacja. Dostałam skierowanie na zabieg kolonoskopii, a jeden z lekarzy pogniótł je i wyrzucił do śmietnika.
Miłe wrażenie szybko minęło
Pani Katarzyna urodziła w kwietniu. Poród na wyremontowanym oddziale wspomina bardzo dobrze. Nie spodziewała się, że pójdzie tak sprawnie.
- Mogę rodzić dosłownie codziennie – żartuje kobieta. – Byłam przerażona przed porodem, chociaż chodziłam do szkoły rodzenia. Po porodzie, byłam bardzo zadowolona i szczęśliwa, to oczywiste.
Jednak nie ma dobrych wspomnień po porodzie. Dziecko dostało żółtaczki i musiała zostać 6 dni na sali poporodowej. Kiedy lekarz powiedział, że konieczne są kolejne 4 dni, spakowała się i wyszła.
–    Totalna znieczulica, kompletny brak zainteresowania pacjentem zwłaszcza ze strony starszych pielęgniarek - twierdzi p. Katarzyna. - Lekarze są wspaniali, nie powiem na nich jednego złego słowa. Młodszy personel jest miły, zawsze służy dobrym słowem i pomocą. Natomiast niektóre starsze pielęgniarki chodzą z nosem na kwintę.
P. Katarzyna twierdzi, że przez 6 dni spotykała się z sytuacjami, których sobie wcześniej nawet nie wyobrażała.
- Leżała ze mną kobieta, która miała „cesarkę”. Krwawiła mocno, ale nawet jak poszła pod prysznic to krzyczano na nią, że zostawia plamy. Ze mną było tak samo. Na czystą pościel czekałam cały dzień, chociaż prosiłam pielęgniarki o zmianę.

O telewizorze nikt nie marzy
P. Katarzyna przypomina sobie także sytuację, gdy koleżanka z oddziału chciała oddać dziecko pod opiekę.
- Po „cesarce” nie wolno dźwigać, dlatego dziewczyna prosiła pielęgniarki, żeby pomogły jej przy dziecku. Usłyszała, że jak nakarmi, przewinie i dziecko zaśnie to może je przynieść. Przecież jak dziecko śpi, to już nie ma go po co oddawać! Wspomina fatalne warunki. Zarwane, kilkudziesięcioletnie łóżka, o telewizorze czy lusterku nikt nawet nie marzy. Pomimo złych wspomnień, jeśli zdecyduje się na kolejne dziecko urodzi je w... Starogardzie.
- Po prostu mam blisko. Nie wyobrażam sobie podróży z maleństwem przez kilkadziesiąt kilometrów. Mimo to, mam nadzieję, że sytuacja się zmieni na lepsze.

„Pańska żona nie urodzi”
Drugiego porodu w starogardzkim szpitalu nie wyobrażają sobie małżeństwo p. Adriana i Sławek. Mężczyzna asystował, trafił na porodówkę przypadkiem. Wcześniej ustalił z żoną, że urodzi sama. To co zobaczył na oddziale było dla niego jak koszmar.
- Chciałem iść z tym od razu do gazety, ale kiedy człowiek przywozi do domu dziecko o wszystkim zapomina – mówi p. Sławek. – Żona nie chciała komentować całej sprawy, ale ja o tym nie zapomniałem.
P. Sławek opowiada wszystkie wydarzenia z dokładnością chirurga. Zaczęło się od skurczów, przyjazdu do szpitala i pożegnania z żoną. Później zaczęły przychodzić dziwne smsy…
- Żona prosiła, żebym koniecznie przyjechał, bo czuje się fatalnie, ma skurcze i zostawiono ją samą w pokoju – opowiada p. Sławek. – Pomyślałem, że troszkę panikuje, wiadomo stres, każdy w takim momencie potrzebowałby opieki. Pojechałem.
Mężczyzna o 18.30 był już na oddziale. Zastał żonę w ubikacji.
- Miała silne skurcze i cały czas robiła swoje ćwiczenia, oddechy, wydechy itd. O 19.00 była akurat kolejna zmiana. Poinformowano nas, że przyjdą nowe pielęgniarki i nią zajmą się. Mijały kolejne minuty, żona czuła się coraz gorzej, a nikt nie przychodził. O 20.10 nie wytrzymałem i poszedłem po pomoc. Zastałem pielęgniarki przy kawce. Jak powiedziałem co jest grane, zrugały mnie i powiedziały, że żona nie urodzi. Jak to ?- zapytałem. Odpowiedziała blondyna: Pańska żona ma rozwarcie na dwa palce, na pewno dzisiaj nie urodzi. Ale na dwa palce to przecież ona miała rozwarcie już o 17.00!

Bądźcie przy swoich żonach
Po interwencji p. Sławka do żony pielęgniarka przyszła. Okazało się, że panie się znają.
- Nagle pielęgniarka zaczęła latać jak z pieprzem – kontynuuje p. Sławek. –  Okazało się, ze żona już prawie rodzi. Ale nikt się nią nie interesował. O 21.00 byłem już ojcem, a godzinę wcześniej diagnozowali, że żona nie urodzi.
Pomimo upływu czasu mężczyzna wspomina wszystko z wielkim żalem. Apeluje do przyszłych ojców, aby towarzyszyli swoim żonom podczas porodu, bo to czego potrzebują najbardziej czyli opieki psychicznej, mogą dostać tylko od najbliższych.
- Niestety, nasz szpital to miejsce gdzie kobiety wykańczają się psychicznie – komentuje p. Sławek. – Każdy mężczyzna powinien w takiej chwili być przy swojej żonie, bo może na to wszystko spojrzeć z boku. Kobiety myślą w takiej chwili w innych kategoriach. Przede wszystkim o zdrowym dziecku. Najbardziej przykre jest, że w miejscu, gdzie kobiety powinny być darzone szczególną opieką, nie mają w nikim wsparcia.
Bez odpowiedzi
Zwróciłem się z prośbą do Rzecznika Szpitala im. Św. Jana w Starogardzie Gd. o ustosunkowanie się do krytycznych opinii. Czekałem kilka dni, odpowiedź nie nadeszła. Nie tracę nadziei – być może po publikacji wypowiedzi tych osób, które z oddziałem położniczym się zetknęły sprawią, że poznamy także opinię Rzecznika, którą chętnie publikujemy na łamach „Gazety Kociewskiej”.
---------------------------------------
Po publikacji otrzymaliśmy odpowiedź z Szpitala w Starogardzie Gd. Nie wypowiada się pani dyrektor, lecz Magdalena Rosani z Sekcji Organizacji i Zarządzania Specjalistycznego Szpitala św. Jana.
 
w Starogardzie Gd.W artykule pt.: Rodzenie nie tylko w bólach. Krytyczne opinie o starogardzkiej porodówce zamieszczonym w „Gazecie Kociewskiej” przytaczają Państwo wiele krytycznych opinii na temat oddziału ginekologiczno-położniczego naszego szpitala. Wczytawszy się w tekst odkrywamy, że niemal wszystkie pochodzą co najmniej sprzed kilku miesięcy (choć przytoczono również internetowe wpisy z czerwca ubiegłego roku). Naturalnie, głosy krytyczne zawsze są lepiej słyszane niż pochwały, którymi cieszyliśmy się  po podsumowaniu badań satysfakcji pacjenta, przeprowadzonych na przełomie 2008 i 2009 r. Udział wzięło w nich 95 pacjentek, spośród których ponad 90 proc. deklarowało zadowolenie zarówno z pracy pielęgniarek i położnych, jak i lekarzy oraz  poleciłoby naszą placówkę znajomym i rodzinie.
Szpital – a w nim oddziały położniczy i noworodkowy – przechodzą spore zmiany. W maju br. na oddziale ginekologiczno-położniczym rozpoczął pracę nowy ordynator, zatrudniono więcej lekarzy. Oddział realizuje też nowe zabiegi,  dzięki czemu mieszkanki naszego powiatu nie muszą już szukać pomocy w innych szpitalach.
Krok po kroku zmieniamy oblicze oddziału. Ogromnie staramy się o to, by nasze pacjentki mogły rodzić po ludzku, by dzień narodzin dziecka był dniem wielkim i wspaniałym. Zależy nam bardzo na opiniach młodych mam, stąd do nich kierujemy prośbę, by sygnalizowały wszelkie niedociągnięcia i mówiły o swych oczekiwaniach. Liczymy, że w miarę możliwości będziemy mogli je spełnić. Zapewne nie da się pogodzić wszystkich marzeń z surowymi wymogami higieniczno-sanitarnymi, być może nie zawsze też wystarczająco dobrze informujemy pacjentki o tym, co nam wolno, a na co – jako personel szpitala - nie mamy wpływu.
Jedną ze zmian także  jest planowany i od dawna zapowiadany remont oddziału, który rozpoczniemy w ciągu najbliższych dwóch tygodni.  Porody będą nadal przyjmowane, a operacje prowadzone, gdyż prace remontowe zaplanowano tak, by nie było konieczności odsyłania pacjentek do innych jednostek. Już dziś  prosimy o wyrozumiałość, gdyż może być nieco głośniej, niż zwykle. Wszystkie prace będą prowadzone tak, by uciążliwości było jak najmniej, oraz by przestrzegać wszystkie przepisy sanitarne.
To nie koniec zmian w naszym szpitalu i na oddziałach położniczym oraz neonatologicznym. O nowościach (min. nowym sprzęcie dla noworodków) poinformujemy niebawem.
Na zakończenie pozostaje mi tylko poprosić autora krytycznego materiału o to, by pisząc materiał o szpitalu, dał nam rzeczywistą szansę udzielenia rzetelnej odpowiedzi. Ufam, iż do tej pory dowiedliśmy, że zależy nam na uczciwej  komunikacji z opinią publiczną. Niestety, mając do dyspozycji jedynie weekend oraz kilka godzin w poniedziałek, nie miałam wielkich szans zebrania danych, zweryfikowania informacji, autoryzowania wypowiedzi, co jest niezbędne, by nie wprowadzać w błąd czytelników. Gdzie człowiek się spieszy, tam się diabeł cieszy – mówi stare przysłowie. I nie sposób odmówić mu racji.
Magdalena Rosani - Sekcja Organizacji i Zarządzania Specjalistycznego Szpitala św. Jana
w Starogardzie Gd.
PS. Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Pragnę podkreślić, iż  przekazywane przeze mnie informacje i opinie zawsze stanowią oficjalną wypowiedź władz szpitala, w tym przypadku - Pani Dyrektor Beaty Ładyszkowskiej. Ja jestem odpowiedzialna za przekazywanie Redakcjom tychże materiałów, po uprzednim ich przygotowaniu i weryfikacji.
Magdalena Rosani


Podziel się
Oceń

słabe opady deszczu

Temperatura: 4°CMiasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1004 hPa
Wiatr: 22 km/h

Reklama