O sprawie jako pierwsza poinformowała nas siostrzenica pani Józefy, pani Daniela, którą zbulwersowała sprawa niewypłacenia emerytury i fikcyjnego uśmiercenia jej cioci.
Emerytura przesłana do ZUS-u
5 stycznia pani Józefa powinna otrzymać swoją emeryturę. Tak się jednak nie stało.
– Przez cały dzień czekałam, prawie do godziny 18.00. W skrzynce było pełno listów, rachunki do wnuczki, do mnie, do córki – opowiada pani Józefa. - Myślałam, że listonosz zostawił Awizo, ale nie było. Później było święto i niedziela. W poniedziałek zadzwoniłam do ZUS-u, zapytałam się, czy wysłali moją emeryturę, bo nie dostałam. Mówili, że może dziś dostanę, albo jutro… Myśmy wszystko załatwili i wysłali tak, jak się należy, zawiniła poczta - mówi 88 - latka.
Zmartwiona kobieta czekała na swoje pieniądze cały kolejny dzień, lecz gdy listonosz nie przyszedł, postanowiła pójść z siostrzenicą na pocztę i dowiedzieć się co się stało.
- Poszłyśmy na osiedle Kopernika, bo tutaj poczta jest blisko. Zapytałam, czy jest moja emerytura?
Sprawdzili i powiedzieli, że nie ma i mam iść sprawdzić na główną pocztę. Wsiadłyśmy więc do autobusu i pojechałyśmy na główną pocztę. Znów zapytałam, czy może tam jest moja emerytura?
Pani sprawdza i sprawdza. Powiedziała, że musimy poczekać, bo pracownica poszła sprawdzać.
Czekałyśmy około godziny. Przyszła pani kierownik i powiedziała, że moja emerytura jest wysłana do ZUS-u, bo ja... nie żyję. Tak napisał listonosz. Byłyśmy zaszokowane, bo jak można zrobić coś takiego – zastanawia się nasza Czytelniczka.
Listonosz sugerował się klepsydrą?
Pracownica poczty poinformowała starszą panią, że kolejnego dnia przyjdzie listonosz i wytłumaczy skąd wziął takie informacje.
- On przyszedł następnego dnia około godziny trzeciej. Chciał się wytłumaczyć i przeprosić. Zapytałam, co mi to daje, skoro ja nie dostałam emerytury, jak on mógł się tak pomylić?
Był z listami, listów była pełna skrzynka, a z pieniędzmi pan do góry nie mógł przyjść? Nie wiedział co mówić. Listonosz wytłumaczył, że widział klepsydrę. Nie wiedziałam, co mam mu odpowiedzieć... Była to klepsydra mojej córki, która zmarła w grudniu. Ale ona miała inne nazwisko, bo była mężatką. Listonosz poszedł, a ja zostałam bez niczego. Poszłam jeszcze raz do ZUS-u w piątek, 12 stycznia. Najpierw zadzwoniłam, ale trzeba było opowiedzieć. Przedstawiłam im, że nie dostałam emerytury, bo nie żyję. Ta pani była zaszokowana. Zapytałam, czy ta emerytura wróciła do ZUS-u w Starogardzie. Pani w okienku powiedziała, że nic nie ma i pewnie poszła do Gdańska. Spisała protokół i tak to się zakończyło. A ja nadal czekam – wyjaśnia Pani Józefa.
Po naszej interwencji, pieniądze trafiły do adresatki
Zajęliśmy się sprawą naszej Czytelniczki. Niezwłocznie skontaktowaliśmy się z ZUS – em i Pocztą Polską. Po naszej interwencji, jeszcze tego samego dnia w godzinach popołudniowych nasza Czytelniczka otrzymała należne świadczenie.
Jak się okazało, Zakład Ubezpieczeń Społecznych przekazał emeryturę w normalnym trybie za pośrednictwem poczty. (...)
Więcej na ten temat znajdziecie w aktualnym wydaniu Gazety Kociewskiej.