Wiosną 2009 r. właściciel nowoczesnej spalarni medycznej, Starostwo Powiatowe w Tczewie, wraz z zarządcą - Tczewskim Centrum Zdrowia z wielką pompą i nadziejami otwierali oddaną właśnie do użytku nową inwestycję.
Do przecinania wstęgi było wówczas wielu chętnych, m. in.: wicemarszałek województwa pomorskiego Leszek Czarnobaj, starosta tczewski Witold Sosnowski i prezes TCZ Janusz Boniecki.
Do rozmowy nie ma chętnych
Teraz, gdy chcemy rozmawiać o spalarni - nie ma chętnych. Anonimowo rozmówcy często używają słowa „bubel”, a prezes Boniecki na temat spalarni nie chce się wypowiadać i odsyła zainteresowanych do dyrektora TCZ Tomasza Bronka.
Obecnie z ramienia Starostwa sprawą spalarni zajmuje się członek zarządu powiatu Stanisław Ackerman. Gdy został poproszony o wyjaśnienie kwestii związanych ze spalarnią, głęboko westchnął, ale bez tzw. owijania w bawełnę, cierpliwie w długiej rozmowie opowiedział, co przez minione dwa lata się działo.
Złota kura czy zgniłe jajo?
Inwestycja kosztowała ponad 7,8 mln zł, z czego blisko 6 mln zł pochodziło z EKO Funduszu, czyli ze środków Ministerstwa Ochrony Środowiska. Starostwo ze swojego budżetu wydało ok. 1,8 mln zł.
Dlaczego zdecydowano się na tę kosztowną inwestycję? Powodów było kilka. Po pierwsze spalarnia miała zlikwidować problemy z emisją szkodliwych substancji - stara przyszpitalna spalarnia nie spełniała już dość rygorystycznych wymogów. Po drugie miała też przynosić TCZ korzyści finansowe potrzebne do wdrażania kolejnych inwestycji (w szpital). Po trzecie, ten innowacyjny projekt miał dostarczać energię cieplną i elektryczną tczewskiemu szpitalowi. Jednym słowem, Starostwo sprawiło powiatowi TCZ „kurę znoszącą złote jajka” i to za pieniądze EKO Funduszu z Ministerstwa Ochrony Środowiska.
Okazało się jednak, że zarządzanie spalarnią do łatwych nie należy; do tego wykonawca nie poradził sobie z inwestycją. Ale wyciągnięcie od firmy Polterm konsekwencji jest bardzo karkołomne. Zamiast złotych jajek - TCZ otrzymało zgniłe jajo. Tczewska spółka zresztą nie poradziła sobie z zarządzaniem spalarnią, ale znalazła inne wyjście z problematycznej sytuacji...
Prototyp, czyli prądu nie ma
W czym problem? W dwa lata po otwarciu okazuje się, że „swojego” prądu dla szpitala nie ma, a sama spalarnia funkcjonuje w systemie „próbnym” - niepełnym, bo urządzenia pomiarowe wskazują na przekroczenie emisji szkodliwych substancji.
- Generator, który miał przekształcać energię cieplną wytwarzaną przy spalaniu na energię elektryczną dla szpitala nie działał od początku - mówi Stanisław Ackerman. - Polterm nie zdołał generatora naprawić, ani przekazać do spalarni nowego, ponieważ był to prototyp. Podwykonawca wskazywał na uszkodzenie generatora podczas transportu i stanęliśmy przed trudnym problemem. Proces sądowy z wykonawcą nie był dobrym rozwiązaniem dla nikogo. Po negocjacjach ustaliśmy, że Polterm w ramach odszkodowania zapłaci 525 tys. zł. Ustaliliśmy też z Ministerstwem Ochrony Środowiska, które w ramach EKO Funduszu dofinansowało inwestycję, że pieniądze te wydamy na sprzęt i urządzenia dla szpitala preferujące rozwiązania sprzyjające ochronie środowiska.
Upomną się o pieniądze?
Przeznaczenie pozyskanych „zamiast generatora” środków na cele ekologiczne ma zażegnać niebezpieczeństwo, że EKO Fundusz zażąda zwrotu pieniędzy. Jednak emisja szkodliwych substancji (przede wszystkim chlorowodoru) przez nową eko-inwestycję, dofinansowaną z Ministerstwa Ochrony Środowiska to... wielki paradoks. Delikatnym jest stwierdzenie, że inwestycja ta nie spełnia wcześniejszych założeń.
Co pierwszy zarządca, czyli Tczewskie Centrum Zdrowia, zrobił w kwestii naprawy wad spalarni w okresie dwóch pierwszych lat jej funkcjonowania?
- Od początku wzywaliśmy wykonawcę do interwencji - wyjaśnia Tomasz Bronk. - Polterm interweniował, ale tylko pozornie. Po naprawach i badaniach wykonawca stwierdził, że wszystko jest OK. Po czym okazywało się, że nic nie zrobił. Na nieprawidłowe działanie spalarni, bądź urządzeń pomiarowych, wskazywały także firmy zewnętrzne, które sprawdzały jak funkcjonuje spalarnia. Wykonawca trzy razy naprawiał, a sytuacja się powtarzała, nic się nie zmieniało...
Kto zapłaci za analizator?
Tczewskie Centrum Zdrowia w listopadzie 2010 r. przekazało spalarnię dzierżawcy. Obecnym zarządcą powiatowej inwestycji jest firma EMKA z Żyrardowa, specjalizująca się w prowadzeniu spalarni, utylizująca odpady ze 160 szpitali w całej Polsce i wielu innych ośrodków medycznych. Prezes EMKI Paweł Waligórski potwierdził, że spalarnia w Tczewie wciąż nie funkcjonuje właściwie - spala tylko próbne ilości odpadów na potrzeby badań i regulacji.
- Po dwukrotnej analizie specjalistycznego akredytowanego laboratorium (badanie równoległe) mam dowody na to, że w spalarni wadliwy jest system urządzeń pomiarowych, a więc analizator spalin - relacjonuje Waligórski. - Wszystko wskazuje na to, że spalarnia działa prawidłowo, ale analizator jest do wymiany, a to kosztowne urządzenie (nawet blisko 500 tys. zł - dop. KR).
Niech się dogadują
Każda ze stron potwierdza, że spalarnia odpadów medycznych przy tczewskim szpitalu nie działa tak jak pierwotnie zakładano. Jednak do rozwiązywania kosztownych problemów i trudnych negocjacji z wykonawcą nikt się nie kwapi.
- Niech się EMKA z wykonawcą „dogadują” - twierdzi dyr. Tomasz Bronk.
W podobnym tonie wypowiada się Stanisław Ackerman, przedstawiciel właściciela spalarni.
- My jako powiat już nie będziemy interweniować - mówi. - Waligórski podpisał zobowiązanie, że przejmuje sprawy spalarni na siebie.
- Nie jest aż tak źle, wszystko zmierza w dobrym kierunku - uważa wicestarosta tczewski Mariusz Wiórek. - Mieliśmy problemy z wykonawcą, także z pierwszym zarządcą, ale obecny zarządca wziął na siebie ryzyko. Teraz jest coraz lepiej, a spalarnia tylko momentami przekracza normy.
Co jest normą?
Tomasz Bronk z TCZ, ten sam, który przyznał, ze tczewska spółka nie była w stanie wyegzekwować przez blisko dwa lata od wykonawcy tego, żeby spalarnia funkcjonowała właściwie, uważa, że teraz jest „dobry układ”:
- Obecny zarządca, czyli firma EMKA, płaci za dzierżawę. Zobowiązał się spalać nasze odpady, wywozi także nasze odpady komunalne i jeszcze wziął na siebie wyjaśnienie spraw technicznych związanych z funkcjonowaniem spalarni. Poza tym wszystko wskazuje na to, że „norma” spalarni za bieżący rok zostanie wykonana (400 ton - dop. KR).
Jednak czy „normą” jest spalanie w nowoczesnej spalarni odpadów, gdy urządzenia wskazują na przekroczenie emisji szkodliwych substancji i płacenie za te wskazania wysokich miesięcznych kar finansowych?
Czy „normą” jest dzierżawienie, wypożyczenie komuś za pieniądze, „urządzenia” niesprawnego? Co ciekawe dzierżawca nie dość, że płaci, to ma „urządzenie” za własne pieniądze naprawić.
Reklama
Boje o spalarnię medyczną. Problematyczna inwestycja przy tczewskim szpitalu
POMORZE. W dwa lata po otwarciu z pompą spalarni okazuje się, że funkcjonuje w systemie „próbnym”. Spalarnia odpadów medycznych przy tczewskim szpitalu nie działa tak jak pierwotnie zakładano. Jednak do rozwiązywania kosztownych problemów i trudnych negocjacji z wykonawcą nikt się nie kwapi. - Generator, który miał przekształcać energię cieplną wytwarzaną przy spalaniu na energię elektryczną dla szpitala nie działał od początku - mówi Stanisław Ackerman, członek zarządu powiatu.
- 30.05.2011 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:39)

Reklama









Napisz komentarz
Komentarze