Główne wejście do budynku jest nieczynne od połowy marca. Mieszkańcy, aby dostać się do środka lub do budynku poczty, muszą nadrabiać drogi i po pokonaniu schodów skorzystać z wejścia przez pierwszy peron. Ci, którzy muszą dostać się do pociągu, nie mają innego wyjścia. Ale osoby, które odwiedzały dworzec tylko w celach zakupowych, wolą skorzystać z oferty punktów handlowych o korzystniejszej lokalizacji. Nic dziwnego więc w tym, że tutejsi handlowcy mają po prostu mniej klientów. Na dworcu działa – oprócz kas biletowych – dziewięć podmiotów gospodarczych, m. in. kwiaciarnia, saloniki prasowe, restauracja, piekarnia i apteka.
Jednym głosem
Gdy z powodu kolejnego etapu budowy węzła zamykano w marcu główne wejście na dworzec, władze miasta informowały, iż taki stan potrwa maksymalnie trzy miesiące.
- My z kolei otrzymaliśmy deklarację słowną, że wejście nie będzie czynne przez dwa miesiące; mijają już cztery, a końca prac w tym rejonie nie widać – mówi jeden z handlowców. - Żaden urzędnik nam wówczas nie powiedział, że możemy na tym stracić finansowo. Po prostu o nas zapomniano. Gdy minął termin dwóch miesięcy jeden z pracowników budowy powiedział mi, że wejście otworzą za pół roku. A wtedy to już będzie koniec prac!
Na negatywne efekty nie trzeba było długo czekać. Dzisiaj sklepikarze jednym głosem mówią o spadku obrotów aż o 70 proc. Musieli zredukować etaty (mówią o dziesięciu osobach, które straciły w ostatnich tygodniach pracę) i samemu stanąć za ladą.
- W związku ze stratami prosiliśmy PKP o obniżenie czynszu, ale ich na to nie stać – mówi właścicielka jednego ze sklepów. - Dwie hurtownie odmówiły mi dostaw, bo nie mają jak pod dworzec dojechać, a nie będą pieszo dźwigać towaru aż z ul. Gdańskiej. Tymczasem dostawy otrzymuję codziennie.
Pracują krócej, bo mniej klientów
Adwokat diabła powiedziałby, że kto z klientów chce, to przecież na dworzec i tak dojdzie.
- Ale ludzie chcą wygody! - podkreśla jeden ze sklepikarzy. - Konkurencja jest tak duża, że każdy woli zrobić zakupy blisko siebie i nie będzie biegł dookoła na dworzec. Emeryci i renciści rzadziej odwiedzają tutejszą aptekę i piekarnię właśnie z tego względu. Gdybyśmy handlowali deficytowym towarem, którego nie ma w całym mieście, to na pewno klienci by do nas trafili, ale przecież tak nie jest.
Poza spadkiem obrotów nasi rozmówcy podają inne konkretne przykłady świadczące o tym, że dworzec odwiedza mniej osób. Niektóre sklepy poskracały godziny otwarcia, a dworcowa restauracja obsługuje klientów nie przez 24 godziny jak dawniej, ale o połowę krócej. Przed zamknięciem głównego wejścia tutejszy bankomat był ładowany gotówką codziennie, teraz już tylko dwa razy w tygodniu.
Druga strona medalu
Handlowcy często słyszą też narzekania swoich klientów, zwłaszcza starszych, którzy muszą nadrabiać drogi i wspinać się po schodach, aby np. dojść na pocztę po odbiór emerytury lub zapłacić rachunki.
- Wszyscy mówią, jak tu będzie pięknie, ale nikt nie widzi drugiej strony medalu – uważa jeden ze sklepikarzy. - Podoba nam się, że budowa postępuje szybko i dobrze, ale zapomina się o naszych interesach.
Zdaniem naszych rozmówców ze strony inwestora, czyli miasta, zabrakło dobrej woli.
- Rozumiemy, że podczas budowy tunelu z powodów bezpieczeństwa nie można było puszczać ludzi głównym wejściem - kontynuują. - Ale tunel jest już gotowy, ziemię usypano. Można wrócić do sytuacji z wąskim przejściem, ogrodzonym blachami.
Bezpieczeństwo po pierwsze
Zastępca prezydenta Tczewa Adam Burczyk poinformował nas, że główne wejście na dworzec zostanie otwarte dopiero we wrześniu. Znaczne – w stosunku do zapowiedzi z marca – opóźnienie związane jest z tym, iż dopiero kilka dni temu uzgodniono przebieg przyłączenia kanalizacji i gazu w tym rejonie węzła. Otwarcie wejścia i wykonanie choćby wąskiego doń przejścia jest niemożliwe ze względów bezpieczeństwa.
- Zarządca dworca doskonale wiedział o terminach zamknięcia wejścia i związanych z tym utrudnieniach, ale nie mamy wpływu na to, czy poinformował o tym dokładnie handlowców – wyjaśnia wiceprezydent Adam Burczyk. - Nie ma możliwości, aby przepuszczać ludzi w momencie, gdy będzie podłączana instalacja gazowa. Nikt na to nie pozwoli, a przecież bezpieczeństwo mieszkańców jest najważniejsze i nie można go narażać dla dobra biznesu. I tak źle, i tak niedobrze. Wszyscy musimy ten etap prac na węźle przeżyć, sklepikarze także. Trudno mi odpowiedzieć na pytanie, czy handlowcy mogą liczyć na rekompensaty. Straty poniesione z powodu zamkniętego wejścia są trudne do wyliczenia i trudno mi uwierzyć w to, że wynoszą one aż 70 proc. Ale zrobimy wszystko, aby otwarcie wejścia odbyło się jak najszybciej.
Reklama
Handlowcy liczą straty. Zamknięte wejście na dworzec PKP daje się we znaki nie tylko pasażerom...
POMORZE. Praca przy budowie węzła transportowego w Tczewie wre, ale nie wszystkim inwestycja ta kojarzy się tylko z postępem. Sklepikarze z budynku dworca skarżą się, że z powodu zamknięcia głównego wejścia obroty spadły im aż o 70 proc. i konieczne były zwolnienia pracowników. - Jak długo to jeszcze potrwa? - pytają zdenerwowani.
- 16.07.2011 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:39)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze