TCZEW. W swoim wyuczonym zawodzie jako tokarz pracowałam do czasu urodzenia dwójki dzieci. Później zajęłam się ich wychowaniem. Mam czwórkę dzieci, dwie córki i dwóch synów oraz czworo wnucząt. Po odchowaniu pociech pracowałam cztery lata w piekarni.
Rozmawiał (Pegas)
22.07.2011 00:00
(aktualizacja 01.04.2023 12:39)
Rozmowa ze zwyciężczynią plebiscytu „Gazety Tczewskiej” na Najsympatyczniejszą Gospodynię KGW w powiecie tczewskim 2011, Ireną Demską (KGW Malenin).
- Pracuje pani zawodowo, czy zajmuje się prowadzeniem domu?
- W swoim wyuczonym zawodzie jako tokarz pracowałam do czasu urodzenia dwójki dzieci. Później zajęłam się ich wychowaniem. I jeszcze dwójki kolejnych. W sumie mam czwórkę dzieci, dwie córki i dwóch synów oraz czworo wnucząt. Po odchowaniu pociech pracowałam cztery lata w piekarni. Obecnie jestem tuż przed emeryturą, mieszkam z rodziną 1,5 kilometra za Maleninem.
- Jak długo należy pani do KGW Malenin?
- Od początku jego powstania w mniej więcej obecnym składzie, a więc około trzech lat. Wcześniej istniało koło w Maleninie, które skupiało inne osoby. To, do którego ja należę jest więc kołem reaktywowanym. Pełnię w nim funkcję skarbnika.
- Co daje uczestnictwo w KGW?
- Dużo radości i satysfakcji. Spotykam się z innymi członkiniami, rozmawiamy, spędzamy ze sobą czas, zawsze jest wesoło. Wszystkie się bardzo przyjaźnimy. Myślę, że bez tego nie byłoby mowy o tworzeniu zgranego zespołu. Dzięki spotkaniom z koleżankami jestem rozluźniona, a dzięki naszej współpracy wciąż się spełniam. Nie siedzę bezczynnie w domu, nie jestem bezużyteczna. Wokół nas ciągle coś się dzieje - uczestniczyliśmy w festynie w Czatkowach, wystawiałyśmy palmę wielkanocną w Swarożynie, organizowałyśmy Dzień Dziecka. KGW mnie inspiruje i większość moich prac robię z myślą o kole. I tak np. w ogródku zasadziłam piękne kwiaty i warzywa, już z myślą o dożynkach. Z całą pewnością uczestnictwo w kole jest idealnym sposobem na życie dla pań w moim wieku!
- Jak można godzić obowiązki pani domu, mamy i babci z działalnością w KGW?
- Znajduję się teraz w pięknym okresie życia, kiedy jestem wolna jak ptak. Dzieci są już odchowane, od emerytury dzieli mnie klika miesięcy. Teraz nareszcie mogę patrzeć spokojnie jak rosną moje wnuki, mogę się z nimi bawić i poświęcać im czas. Tak się składa, że mam wnuki blisko siebie i mogę się nimi cieszyć bez ograniczeń. Z radością uczęszczam też na spotkania w Klubie Seniora. Poza tym pracuję w ogrodzie, spotykam się z przyjaciółmi. Znajduję czas na działalność w KGW. Teraz jestem w pełni szczęśliwa. To mój czas.
- Członkinie KGW są doskonałymi gospodyniami. Jakie dania są Pani specjalnością.
- Podobno smażę pyszne faworki, chruściki według starodawnego, tradycyjnego przepisu. Zawsze je robię gdy jedziemy z kołem na jakieś występy. Są one według receptury mojej cioci Marii, która dawno temu była na służbie u jakichś państwa i zajmowała się kuchnią. Kiedyś nie było lodówek i ona to ciasto faworkowe wkładała do wiadra zimnej wody. Wówczas czekała, aż to ciasto wypłynie. Ja wkładam je do woreczka i do lodówki. Są przepyszne – w tym zasługa mojej cioci. Bardzo lubię przygotowywać także ziemniaki zapiekane. Z ciast – preferuję tradycyjną drożdżówkę. Nigdy się na niej nie zawiodłam – zawsze wychodzi idealna, nigdy mi nie padnie. Ostatnio przygotowywałam potrawę z kapusty z kaszą i golonką wg starodawnego przepisu. Kiedyś uważane to było za jedzenie biedaków. Moja mama często je kiedyś przyrządzała. Teraz – uważane jest za rarytas. Kiedy je przyrządzę, moje córki przychodzą z garnuszkami, żeby je obdzielić.
- Jak można zachęcić panie z KGW do udziału w naszym plebiscycie?
- Do udziału w nim zachęciła mnie przewodnicząca mojego koła (Sylwia Słopiecka – przyp. red.) To z nią jechałam zgłosić się do redakcji „Gazety Tczewskiej”. Ona też zgłosiła swoją kandydaturę (zajęła drugie miejsce pod względem liczby głosów – przyp. red.). Nie sądziłam, że wygram, bo ja nigdy niczym się nie wyróżniałam. Gdyby nie Sylwia pewnie nie miałabym odwagi, aby wystartować w plebiscycie. Moja rodzina bardzo mnie wspierała. Także mój mąż był ze mnie dumny! O wygranej dowiedziałam się od kuzynki Reginy – córki wspomnianej przeze mnie ciotki Marii, która zadzwoniła do mnie i gratulowała wygranej. Nie mogłam w to uwierzyć. W głębi duszy bardzo chciałam wygrać – za mój wysiłek, za zaangażowanie w działalność w kole, za to, że nikt w życiu nigdy mnie nie docenił, że nigdy nic nie wygrałam... A teraz zdobyłam tak zaszczytny i piękny tytuł Najsympatyczniejszej Gospodyni KGW! I dodatkowo tak wspaniałe nagrody. Zachęcam wszystkie panie z KGW do uczestnictwa w plebiscycie „Gazety Tczewskiej”. Naprawdę warto!
- Czy weźmie Pani udział w kolejnej edycji naszego konkursu?
- Ja już swoją szansę wykorzystałam. Teraz czas na inne panie. Będę im mocno kibicowała i głosowała!
Napisz komentarz
Komentarze