Przejęcie zakładu przez syndyka Magdalenę Smółkę nastąpiło 7 września, dwa dni po ogłoszeniu wyroku Sądu Rejonowego w Malborku w sprawie zaległych pensji siedmiu z 72 pracowników stoczni. Sędzina Irena Grochola zadecydowała, że spółką, która musi wypłacić wynagrodzenia, jest Stocznia Tczew S.A. w likwidacji z siedzibą w Chojnicach (w międzyczasie spółka przeniosła się do Warszawy). Na rzecz pracowników zasądzono sumy od kilkunastu do ponad 25 tys. zł, wraz z odsetkami. Wyrok nie jest jeszcze prawomocny. Stoczniowcy nie otrzymywali wypłat od listopada 2010 r., czyli od momentu, gdy Stocznia Tczew S.A. zrezygnowała z zakupu zorganizowanej części przedsiębiorstwa od syndyka masy upadłościowej Stoczni Tczew Sp. z o.o.
Czekają na świadectwa pracy
7 września syndyk powiadomił Stocznię Tczew S.A. o ponownym przejęciu zorganizowanej części przedsiębiorstwa wraz z przedsądowym wezwaniem do zapłaty.
- W konsekwencji syndyk przejął ponownie pracowników stoczni – wyjaśnia nam Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku. - Powodem powrotnego przejęcia jest niewywiązywanie się z postanowień umowy sprzedaży zorganizowanej części przedsiębiorstwa, co skutkowało ryzykiem pogorszenia majątku jako całości, jak też jego poszczególnych składników oraz ryzykiem nieuzasadnionego mnożenia kosztów wynagrodzeń za kolejne okresy rozliczeniowe, które w przypadku ostatecznego nie wykonywania umowy przyrzeczonej - w ramach odpowiedzialności solidarnej wynikającej z art. 23 kodeksu pracy - mogą w zwielokrotnionej skali obciążyć masę upadłości.
Pracownicy stoczni otrzymali pisma o powrotnym przejęciu przez syndyka wraz z wezwaniem do stawienia się w pracy w dniu 12 września.
- Otrzymaliśmy już od syndyka wypowiedzenia umów o pracę – mówi jeden z pracowników przedsiębiorstwa. - Ostatniego dnia października mamy w końcu otrzymać świadectwa pracy.
Bez nich stoczniowcy nie mogli szukać nowej pracy, zarejestrować się jako osoby bezrobotne w PUP, czy starać się o świadczenia przedemerytalne lub przejść od razu na emeryturę.
Koniec produkcji
61 pracowników przedsiębiorstwa straci pracę na zasadzie zwolnień grupowych. Stosowne porozumienie ze związkami zawodowymi już podpisano. Stoczniowcy otrzymali wypowiedzenia umów o pracę - wobec braku możliwości kontynuowania działalności produkcyjnej stoczni - na podstawie art. 32 ust. 3 kodeksu pracy z przyczyn nie dotyczących pracowników. Ci zaś obawiają się, że przepis ten - w przeciwieństwie do wypowiedzeń umów w ramach ogłoszenia upadłości pracodawcy - nie gwarantuje im świadczeń przedemerytalnych.
- Jeśli okaże się, że nie dostaniemy dwumiesięcznej odprawy to wówczas będziemy zastanawiać się nad dalszymi naszymi krokami – mówi pracownik zakładu.
- Syndyk w wypowiedzeniach poinformował pracowników, iż powodem zwolnienia jest faktyczne zaprzestanie działalności gospodarczej i przystąpienie do likwidacji majątku – mówi Tomasz Adamski. - Według uzyskanej przez syndyka opinii prawnej wskazana podstawa jest prawidłowa. Przyczyną zwolnienia nie jest bowiem ogłoszenie upadłości. lecz zaprzestanie działalności.
Powstanie rada wierzycieli?
Władze Tczewa, które nadal posiadają 60 proc. udziałów w stoczni, chcą, aby powstała przy niej rada wierzycieli, która miałaby opiniować i nadzorować działalność syndyka oraz dbać o interesy wierzycieli. Jej członkowie mieliby też pomóc w znalezieniu nowego inwestora dla przedsiębiorstwa. Członkami rady nie będą jednak pracownicy stoczni, a tylko osoby, wobec których stocznia miała zobowiązania w wysokości co najmniej 30 tys. zł., w momencie ogłoszenia upadłości w 2004 r.
W likwidacji, ale nie w upadłości
15 września Stocznia Tczew S.A. w likwidacji z siedzibą w Warszawie – ostatni pracodawca stoczniowców, który decyzją malborskiego sądu jest im nadal winny zaległe pensje – złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości spółki. 6 października Sąd Rejonowy w Warszawie jednak go oddalił, argumentując wyrok tym, że majątek niewypłacalnego dłużnika nie wystarcza na zaspokojenie kosztów postępowania.
Stoczniowcy tracą pracę. Syndyk znowu przejął jej majątek i pracowników
POMORZE. Kilkudziesięciu pracowników tczewskiej stoczni otrzymało wypowiedzenia umów o pracę. Co ciekawe, nie od swojego ostatniego pracodawcy – czyli Stoczni Tczew S.A. – a od syndyka masy upadłościowej, który ponownie przejął majątek i załogę przedsiębiorstwa.
- 12.10.2011 08:15 (aktualizacja 01.04.2023 12:41)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze