- Co pani sądzi o polityce oszczędzania przez państwo i samorządy poprzez zamykanie małych, wiejskich szkół?
- Przypomina mi się sytuacja szkoły w Piekle (powiat sztumski). W ub. roku burmistrz Miasta i Gminy Sztum oraz wspierający go radni podjęli uchwałę o likwidacji tej placówki. Powodem były oszczędności i przewidywany w następnych latach spadek liczby uczniów - do 40. Tamta szkoła powstała w 1937 r. jako Dom Polski. Była symbolem walki o polskość. Założono ją dla 30 uczniów. A rok temu uczęszczało do niej ponad 50. Uważam, że zamknięcie tej szkoły było symboliczne. „Solidarność” wpierała mieszkańców i nauczycieli w nierównej walce o jej zachowanie. Obecnie małe dzieci dojeżdżają po kilkanaście km w jedną stronę.
W tym roku zgłoszono do Kuratorium Oświaty w Gdańsku 82 placówki do likwidacji. Część z nich zginie bezpowrotnie, część ulegnie pewnie przekształceniu lub zostanie przejęta przez stowarzyszenia. Na naszym terenie m. in. dużo mówiło się o likwidacji Centrum Edukacji Dorosłych w Tczewie. Zostanie ono zlikwidowane po 20 latach działalności. Radni Miasta i Gminy Gniew rozważali możliwość zamknięcia trzech szkół podstawowych w: Gogolewie, Ostrowitem i Tymawie. Władze samorządowe jako powód podały niż demograficzny.
Decydując się na ten krok trzeba pamiętać, że małe, wiejskie szkoły dla lokalnych społeczności to nie tylko miejsca edukacji dzieci i młodzieży, ale i oazy życia - centra integracji mieszkańców. Dodatkowo należy wziąć pod uwagę, że za dwa lata w szkołach pojawią się łącznie 6- i 7-latki. Niestety, zwiększanie zadań dla samorządów bez dodatkowych środków finansowych wymusza oszczędzanie na edukacji. W tym kontekście z niepokojem obserwujemy wdrażanie kolejnej reformy, na którą wydaje się kilka miliardów zł, a w efekcie obniża ona jakość kształcenia i wychowania.
- W jaki inny sposób można by rozwiązać problem niżu demograficznego w małych szkołach?
- Uważam, że państwo powinno być odpowiedzialne za oświatę. Edukacja jest traktowana jako kłopotliwy wydatek z budżetu. A przecież w małych miejscowościach musi ona kosztować więcej niż w dużych miastach. Nie sposób karać ludzi mieszkających z dala od dużych ośrodków, odbieraniem często jedynego wspólnego dobra jakim jest szkoła. Może należy oczekiwać, by samorządowcy wybrani przez daną społeczność i znający jej potrzeby proponowali sposoby dodatkowych działań wspomagających utrzymanie budynków placówek oświatowych?
- Czy zamknięcie szkoły nie okaże się szkodliwe w przypadku, gdyby tendencja demograficzna się odwróciła?
- Oczywiście. Zamknąć szkołę, czy przedszkole jest łatwo, natomiast otworzenie nowej placówki wiąże się z ogromnymi kosztami. Mam wrażenie, że władze państwowe i samorządowe zakładają, że w Polsce już nigdy nie będzie się rodziło tyle dzieci, co 20 lat temu...
- W przypadku przejmowania szkół przez stowarzyszenia zmieniają się warunki i tryb pracy nauczycieli... Czy nie rodzi to zagrożenia dla pozycji zawodu nauczycielskiego?
- W świetle ostatnio pojawiających się w mediach opinii wyrażanych przez samorządowców, urzędników, dziennikarzy - jesteśmy grupą zawodową, która pracuje obecnie 19 lub 20 godzin tygodniowo i do tego korzysta z wielu tzw. wolnych dni w ciągu roku. Te przywileje gwarantuje nam m. in. Karta Nauczyciela. Do wiadomości publicznej nie podaje się jednak, że nauczyciele oprócz 20 godzin spędzonych przy tablicy, muszą wykonać inne prace, są to np. sprawdzanie klasówek, zeszytów, organizowanie wycieczek i dyskotek, zebrania z rodzicami, szkolenia, posiedzenia rad pedagogicznych, zespołów ewaluacyjnych oraz w świetle najnowszych przepisów – pisanie IPET i KIPU. Niekiedy ratunkiem na utrzymanie szkoły w małej miejscowości jest jej przejęcie przez stowarzyszenie. Przy przejmowaniu szkół przez takie organizacje zmieniają się warunki zatrudnienia i pracy. Następuje zwiększenie ilości realizowanych obowiązkowych godzin dydaktycznych i wychowawczych w ciągu tygodnia. W kontekście obecnej dyskusji wypada jednak zastanowić się, gdzie jest granica obciążenia nauczyciela obowiązkami, bo jak już wspomniałam, godziny lekcyjne są tylko fragmentem działalności pedagogów. Na nauczycielu spoczywa również obowiązek permanentnego dokształcania się i doskonalenia, tworzenia programów zajęć, opracowywania i wdrażania nowoczesnych rozwiązań, podejmowania w zależności od potrzeb rozwiązań zarówno dydaktycznych, jak i wychowawczych oraz ostatnio - tworzenie lawinowo rosnącej ilości dokumentów. Często brakuje gotowych sposobów postępowania. Od nauczyciela wymaga się kreatywności, cierpliwości i odporności na stres. Uważam, że zwiększenie pensum to prosty sposób na zaoszczędzenie na oświacie kosztem jej jakości. Niestety, coś za coś - nadmiernie obciążony obowiązkami i zmęczony nauczyciel nie będzie podejmował nowych wyzwań i ograniczy swe działania do niezbędnego minimum.
Co ze szkołami w gm. Gniew?
Sytuacja podstawówek w gminie Gniew zmienia się. Obecnie gmina znalazła sposób na częściowe rozwiązanie problemu. Przypomnijmy: SP w Tymawie i SP Gogolewie zostaną przejęte przez Stowarzszenie Przyjaciół Szkół Katolickich z siedzibą w Częstochowie. Z dniem przejęcia to ono, a nie gmina, będzie odpowiadało za uczniów, nauczycieli i majątek placówki. Dzieci i nauczyciele z SP w Ostrowitem zostaną przejęci przez oddział zamiejscowy Zespołu Szkół W Opaleniu (filię SP w Pieniążkowie).
Zamknąć szkołę jest łatwo, a utworzenie nowej placówki wiąże się z ogromnymi kosztami
POMORZE. O zagrożeniach wynikających z dokładania nowych zadań przy równoczesnym obciążaniu kosztami samorządów przez państwo oraz o losie uczniów i nauczycieli w obliczu polityki oszczędności i niżu demograficznego, rozmawiamy z Alicją Olszewską, przewodniczącą NSZZ „Solidarność” Pracowników Oświaty Rejon Tczew.
- 19.03.2012 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:43)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze