środa, 17 grudnia 2025 19:04
Reklama

O polityce musiałam się sporo nauczyć

O marzeniach zostania aktorką, pisaniu o cenach pietruszki na początku kariery i artykule, którego wstydzi się najbardziej, opowiadała podczas piątkowej biesiady literackiej publicystka tygodnika „Polityka” Janina Paradowska.
O polityce musiałam się sporo nauczyć

Okazją do spotkania był wydany niedawno biograficzny wywiad – rzeka z Janiną Paradowską, „A chciałam być aktorką...”, przeprowadzony przez Martę Stremecką. Dostanie się do szkoły aktorskiej było wielkim marzeniem późniejszej dziennikarki.

- Moja mama tego nie chciała - powiedziała Janina Paradowska. - Lekcje przed egzaminami brałam u znanej krakowskiej aktorki Anny Lutosławskiej, która po jakimś czasie stwierdziła, że jestem niekompatybilna, bo mam śmieszny głos, a wygląd pasujący do ról heroin. Wiele lat później, na pogrzebie Jerzego Turowicza, przyznała, że powiedziała tak po rozmowach z moją mamą...

 

Krakuska i powstanie

Paradowska ukończyła Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, następnie studiowała podyplomowo dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Tych studiów jednak nie dokończyła, ponieważ wciągnęła ją praca w „Kurierze Polskim”.

- Zaczynałam od noszenia materiałów do zecerni, potem pracowałam w sekretariacie i w końcu trafiłam do działu miejskiego, gdzie pisałam o cenie pietruszki na straganach - wspominała Paradowska, przepytywana przez Krystiana Nehrebeckiego. - Potem zajęłam się polityką. Musiałam się sporo nauczyć.

Wśród pracowników „Kuriera Polskiego” nie brakowało byłych żołnierzy Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego, którego historii – jako krakuska – praktycznie nie znała. W 1968 r. została wysłana przez redakcję do stacjonujących w Czechosłowacji polskich żołnierzy pacyfikujących Praską Wiosnę.

- Bardzo wielu rzeczy nie rozumiałam. Napisałam wtedy jakiś bardzo głupi tekst, którego się wstydzę do dzisiaj - przyznała publicystka.

 

W PZPR i „Solidarności”

Mimo że należała do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej była jednocześnie szefową „Solidarności” w należącym do Stronnictwa Demokratycznego Wydawnictwie Epoka”.

- Wiedzieliśmy, że prędzej czy później musi dojść do konfrontacji władzy z „Solidarnością” – opowiadała.

Po wprowadzeniu stanu wojennego zrezygnowała z członkostwa w PZPR. Została zweryfikowana negatywnie. Do pracy wróciła po kilku miesiącach. W 1981 r. przeszła do redakcji „Życia Warszawy”. Dziesięć lat później dołączyła do zespołu redakcyjnego „Polityki”.

- To tytuł, w którym każdy dziennikarz chciał pracować.

Paradowska mówiła też o nietypowych hobby. Jej mąż Jerzy Zimowski zbierał koguty, a ona anioły i ciuchy (- Nawet dzisiaj po przylocie kupiłam sobie sukienkę - dodała), oboje książki – nałogowo.

- Jacek Merkel, z którym mój mąż był internowany w Strzebielinku, twierdził, że mąż przeczytał wszystko. Często kupował trzy egzemplarze tej samej książki, mówiąc, że może kiedyś je rozdamy. Nigdy tak się nie stało.

Organizatorami spotkania literackiego z cyklu „Rozmowa o książce” byli Fabryka Sztuk i Agencja Artystyczna R&K Nehrebeccy.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zamglenia

Temperatura: -1°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1016 hPa
Wiatr: 9 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama