Interesowało go funkcjonowanie lokali kontaktowych w Tczewie, tj. miejsc, w których bezpieka spotykała się ze swoimi tajnymi współpracownikami. Dzięki sprawozdaniu Grzelaka (niezbyt korzystnemu dla Rakowskiego) możemy dziś „oprowadzić” tczewian po tych miejscach.
Obawy przed... dekonspiracją
Przedtem warto napisać o lokalach kontaktowych i technice pracy operacyjnej SB. LK (urzędowy skrót) był z reguły mieszkaniem prywatnym, rzadziej pomieszczeniem w urzędzie państwowym. Z jego dysponentem SB podpisywała płatną umowę na „wynajem”, w której precyzowano godziny wykorzystania lokalu (najczęściej pod nieobecność właściciela) i np. możliwość skorzystania z drobnego poczęstunku (kawy, alkoholu, ciastek).
Pozyskanie lokalu kontaktowego było operacją dość złożoną. Wiązało się z dopełnieniem wielu formalności. Należało sprawdzić w kartotekach właściciela LK i jego sąsiadów – musiała to być osoba „pewna politycznie”, najlepiej związana z bezpieką (np. dawny tajny współpracownik, funkcjonariusz SB, członek partii). Sam lokal musiał spełniać kryteria konspiracji, np. położenie na parterze, aby odwiedzanie go przez przypadkowe osoby nie budziło podejrzeń sąsiadów.
Użytkowanie LK wiązało się z dalszą biurokratyczną pracą: każdy miał (a przynajmniej powinien mieć) swoje akta, do których załączano m.in. umowę z właścicielem i informacje o spotkaniach odbytych z TW. Należało także ciągle sprawdzać otoczenie lokalu w obawie przed jego dekonspiracją.
Oprócz lokali kontaktowych istniały także mieszkania konspiracyjne. Ich właścicielem było Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Przy ich wykorzystaniu SB nie musiała krępować się właścicielem i jego trybem pracy. Jednakże w 1975 r. w Tczewie SB nie posiadała mieszkań konspiracyjnych i nie planowała ich pozyskać. W razie potrzeby spotkania można było odbywać także w miejscach publicznych, np. kawiarniach czy samochodach służbowych. Jednak takich sytuacji SB w obawie przed dekonspiracją starała się unikać.
W 1975 r. bezpieka w Tczewie posiadała sześć lokali kontaktowych. Nosiły one kryptonimy: „Mewa”, „Kameralne”, „Fort”, „Gabinet”, „M-4” i „Syrena”.
„Mewa” – rażące błędy
Lokal kontaktowy kryptonim „Mewa” pozyskano w 1968 r. „Zorganizowano [go] w dwupokojowym mieszkaniu prywatnym, znajdującym się na I piętrze jednopiętrowego domu mieszkalnego, położonego przy dość ruchliwej ulicy Tczewa”. Lokal pozyskał ppor. MO Włodzimierz Kozłow, pracujący w Tczewie w latach 1963–1971. W czasie pozyskania poszedł na pewną „łatwiznę”, gdyż właścicielką mieszkania była jego siostra (zameldowana od końca lat 1950. przy ul. Spółdzielczej – prawdopodobnie w jej domu mieścił się LK). W lokalu mieszkało wówczas (w 1975 r.) samotne małżeństwo. Można było z niego korzystać w godz. między 8.00 a 16.00, kluczami dysponował „prowadzący” lokal ppor. Janusz Banaszkiewicz. Opłatę ustalono w wysokości 100 zł miesięcznie (od 1975 r. – 500 zł). W opisie mieszkania podkreślono, że posiada ono dobre warunki konspiracji.
Podczas pozyskania i użytkowania lokalu popełniono rażące błędy. W sprawozdaniu Grzelaka podkreślono z oburzeniem, iż właścicielce mieszkania „wprost ujawniono, do jakich celów będzie wykorzystane” (według przepisów cel ten należało mimo wszystko ukryć). Opłaty za mieszkanie wnoszono nieregularnie. Wykorzystywano je – niezbyt często – w latach 1968–1970, a następnie od początku 1975 r. Przez pięć lat mieszkanie stało bezużytecznie, mimo iż jego właściciele czasowo przebywali w Starogardzie Gdańskim.
W dokumentacji LK – jak pisał mjr Grzelak – brak wykazu korzystających z niego tajnych współpracowników. Zachowało się tylko kilka raportów (w dodatku noszących poważne braki) świadczących, że bywali w nim TW ps. „Agata”, „Grzegorz”, „Sierp” i „Edward”. Mimo błędów w dokumentacji lokal uznany został przez bezpiekę za przydatny do dalszej pracy.
„Kameralne” – dobry standard (telefon)
Lokal kontaktowy kryptonim „Kameralne” pozyskano w 1973 r. „Zorganizowano [go] w dwupokojowym mieszkaniu prywatnym, znajdującym się w budynku mieszkalnym położonym w ruchliwym punkcie osiedla Czyżykowo […]. Warunki dojścia do budynku i LK – dogodne, standard mieszkania dobry (telefon). Właściciele – małżeństwo (z jednym dzieckiem) pracują zawodowo. Lokal dostępny w dni powszednie, w godz[inach] 11–19. Obowiązuje telefoniczne uprzedzenie właścicieli. Klucze w dyspozycji pracownika. […] Opłatę ustalono w umowie na 500 zł kwartalnie”. Na marginesie warto dodać (dla niezorientowanych w topografii Tczewa), iż Czyżykowo należy do bardziej oddalonych od centrum dzielnic miasta. Niestety, dokładny adres tego lokalu bardzo trudno dziś ustalić.
Podobnie jak w poprzednim przypadku, przy pozyskaniu mieszkania i prowadzeniu dokumentacji funkcjonariusze dość swobodnie potraktowali przepisy służbowe. Żonę właściciela mieszkania np. wprost poinformowano, do czego mieszkanie będzie służyć, nie biorąc od niej nawet zobowiązania do zachowania tajemnicy. Sprawdzenia sąsiadów dokonano pobieżnie, tylko poprzez kwerendę w kartotekach SB („i to wyłącznie mężczyzn”). Z lokalu korzystał tylko jeden funkcjonariusz, por. MO Bolesław Żurawski. Spotykał się w nim z trzema TW o pseudonimach: „Kraszewski”, „Strójwąs” i „Skarżyński”.
„Fort” – nieco na uboczu
Lokal kontaktowy kryptonim „Fort” pozyskano w 1972 r. Mieścił się on nieco na uboczu, tj. w Gniewie, w domku jednorodzinnym. Był to prywatny gabinet dentystyczny, dostępny w dni robocze w godz. 13.30–19.00. Stąd – jak pisał Grzelak – „warunki do konspiracji dogodne”. Któż bowiem z okolicznych sąsiadów mógł stwierdzić, iż zdążający do gabinetu nie jest kolejnym pacjentem z bolącym zębem, lecz tajnym współpracownikiem SB? Klucze miał w dyspozycji funkcjonariusz SB. Opłatę ustalono na 500 zł kwartalnie. Podobnie jak wcześniej nie „zalegendowano” przed właścicielami celu korzystania z mieszkania. Właściciele zostali trafnie wytypowani, nie wiadomo jednak, czy sprawdzono okolicznych mieszkańców. Opłaty wnoszone były nieregularnie, nie wiadomo, czy lokal zaopatrywano w artykuły konsumpcyjne.
Z mieszkania korzystał wspomniany wcześniej por. Bolesław Żurawski. Spotykał się w nim z trzema TW: „Maciejem”, „Heńkiem” i „Krzysztofem”. Warto dodać, iż Żurawski był wówczas najbardziej pracowitym funkcjonariuszem SB, prowadząc (w 1975 r.) jedenastu TW.
„Gabinet” - „wędrujący” po gmachu Starostwa
Lokal kontaktowy kryptonim „Gabinet” pozyskano w 1970 r. Mieścił się w pokoju służbowym pracownika Gabinetu Fizykoterapii Wydziału Zdrowia w Tczewie, w kamienicy Starostwa Powiatowego przy ul. Jarosława Dąbrowskiego. Co ciekawe, dokładnie vis-?-vis znajdowała się była siedziba Urzędu Bezpieczeństwa (obecnie Biblioteka Publiczna). Warunki konspiracji określono jako „dogodne”. Z LK można było korzystać przez cały tydzień (z wyjątkiem poniedziałków i czwartków) w godz. 13.00–22.00. Kluczami dysponował funkcjonariusz SB. Ceny za korzystanie z LK wbrew przepisom nie ustalono, stwierdzono tylko, że wypłata uzależniona zostanie od stopnia jego wykorzystania.
W stosunku do tego lokalu kontrola miała najwięcej zastrzeżeń. W ciągu pięciu lat korzystano z niego (tj. pozostała z tego dokumentacja) tylko w 1972 r., gdy spotkania z TW „Mietek” odbywał por. Stanisław Mańkowski. Co ciekawe, lokal nie był wówczas opłacany, natomiast w następnym roku co kwartał płacono za niego 300 zł. Brakowało raportów o spotkaniach z TW. Dysponentem lokalu był dawny żołnierz Wehrmachtu (w latach 1940–1944), którego przeszłość i zachowanie nie zostały należycie sprawdzone. W dodatku sam gabinet w wyniku reorganizacji Wydziału Zdrowia „wędrował” po gmachu Starostwa. Brakowało więc danych, by należycie ocenić stopień zakonspirowania lokalu. W rezultacie dysponent lokalu wezwany został po kontroli Grzelaka do SB, gdzie musiał złożyć o sprawie obszerne sprawozdanie. Obecnie (2012 r.) Starostwo Powiatowe w Tczewie mieści się w budynku byłej Fabryki Gazomierzy, a jego dawna siedziba stoi częściowo pusta.
„M-4” – niestaranna ewidencja
Kolejny na liście LK, o kryptonimie „M-4”, „zorganizowano w prywatnym mieszkaniu typu M-2, znajdującym się na IV piętrze bloku mieszkalnego”. Pozyskano go w 1972 r. O lokalu tym stosunkowo najmniej wiadomo. Jego właściciel mógł być nauczycielem, gdyż (jak podkreślono w raporcie) w okresie letnim wyjeżdżał z młodzieżą na różne obozy i wczasy. Standard i konspirację lokalu uznawano za przeciętne (z uwagi na konieczność wdrapywania się na wysokie piętro). Opłatę ustalono na 200 zł miesięcznie. Przy spisywaniu umowy z właścicielem jak zwykle złamano przepisy i nie zalegendowano w żaden sposób celu wykorzystania mieszkania. Sprawdzenia sąsiadów dokonano w sposób formalny, w dodatku nie wszystkich. Początkowo braki te próbował wyeliminować szef SB Stanisław Rakowski, później jednak (razem ze Stanisławem Mańkowskim) sam korzystał z lokalu.
Ewidencja spotkań z TW prowadzona była niestarannie. Wiadomo, że w mieszkaniu wizytowało trzech TW: pseudonim „Rysiek”, „Marian” i „Józef”. Spotkania odbywano z różną intensywnością. I tak np. od grudnia 1972 r. do maja 1973 r. nikt z niego nie korzystał, następnie przez rok spotykano się w nim z jednym agentem. Za okres korzystania z lokalu wypłacono jego właścicielowi 4 tys. zł, co okazało się kwotą zaniżoną (powinien otrzymać ponad 5 tys. zł). Kontrola majora Grzelaka zwróciła na to uwagę, gdyż mogło to dysponenta lokalu zniechęcić w przyszłości do współpracy z SB. Poszkodowani w takich wypadkach właściciele mieszkań nie mieli natomiast odwagi dopominać się swoich praw.
„Syrena” – za okresowe upominki
Ostatni z omawianych LK działał w Tczewie najdłużej. To LK kryptonim „Syrena”, pozyskany w 1955 r. i mieszczący się w Hotelu Miejskim w Tczewie. Dostępny był do „pracy” codziennie między godz. 10.00 a 20.00. Właściciel zrezygnował z wynagrodzenia, jednakże okresowo wręczano mu upominki w wysokości 500 zł. Przez blisko 20 lat lokal wykorzystywano bardzo intensywnie, znany był ponad 15 funkcjonariuszom SB (w tym wielu emerytowanym). Z uwagi na swoją funkcję dobrze go „zalegendowano”. Dwukrotnie w czasie jego eksploatacji poczyniono krótką przerwę w spotkaniach z TW z uwagi na możliwość dekonspiracji spotkań, jednakże żadna „wsypa” nie nastąpiła. Warto dodać, iż personel hotelowy wiedział o działaniach SB.
W 1975 r. „Syrena” pozostawała na stanie Bolesława Żurawskiego. W LK odbywały się spotkania z trzema TW: „Dariusz”, „Kazimierz” i „Skarżyński”.
Hotel Miejski przestał działać w Tczewie na początku lat 1990. Obecnie na parterze posesji przy ul. Jarosława Dąbrowskiego (w dawnej hotelowej restauracji) mieści się salon sieci „Rossmann”.
Wielokrotnie złamano służbowe przepisy...
Wnioski z kontroli nie były dla szefa tczewskiej bezpieki korzystne. Największe zastrzeżenia budziło zbyt małe wykorzystanie lokali kontaktowych, zwłaszcza w sytuacji, gdy ponad 32 proc. (dane z 1974 r.) spotkań z TW odbywano „pod chmurką”, względnie w różnych zaimprowizowanych miejscach. Ponadto źle prowadzono dokumentację lokali, a przy ich pozyskaniu i eksploatacji złamano wielokrotnie służbowe przepisy. Na plus (jak podkreślał mjr Grzelak) zaliczyć można trafne wytypowanie LK. Ponadto nie doszło w tym czasie do żadnej dekonspiracji.
Stanisław Rakowski uniknął konsekwencji krytycznego raportu. Po reformie administracyjnej z czerwca 1975 r. tczewska SB przestała istnieć. Jej funkcjonariusze przeniesieni zostali do komend wojewódzkich. Większość dostała pracę w Gdańsku i stamtąd nadzorowała walkę z opozycją demokratyczną w Tczewie. Prawdopodobnie dalej korzystali z opisanych lokali kontaktowych, jednak żadna z ich teczek do dzisiaj się nie zachowała. Wymieniony wielokrotnie Bolesław Żurawski powrócił do miasta w 1984 r., by (już w stopniu kapitana i majora) pełnić funkcję szefa odtworzonej komórki SB w Tczewie.
Reklama
Śladami bezpieki - przewodnik po lokalach kontaktowych SB w Tczewie w 1975 r.
Luty 1975 r. nie zapisał się przyjemnie w pamięci ppłk. Stanisława Rakowskiego, ówczesnego szefa tczewskiej bezpieki. Na kontrolę pracy operacyjnej urzędu przyjechał wówczas mjr Wacław Grzelak. Piastował on stanowisko inspektora Kierownictwa SB KW MO w Gdańsku. Miał prawo zajrzeć do każdego tajnego dokumentu i do każdej szafy pancernej, co też uczynił z pedantyczną dokładnością.
- 31.05.2012 09:45 (aktualizacja 26.07.2023 04:00)

Reklama







Napisz komentarz
Komentarze