1 lipca, ok. godz. 15.00, ul. Elżbiety w Tczewie, nieopodal zjazdu z wiaduktu. Na trawie leży wyciągnięty jak długi mężczyzna. Oczy ma zamknięte, klatka piersiowa nawet nie drgnie. Obok funkcjonariusze i grupka okolicznych mieszkańców oraz pies uwiązany do znaku drogowego.
- To z powodu nadmiaru „zupy” - lakonicznie mówi jeden z policjantów, którzy wcześniej sprawdzili stan mężczyzny.
Za chwilę podjeżdża samochód Straży Miejskiej. Funkcjonariusze podnoszą ofiarę upałów i wsadzają do auta.
- To dzisiaj druga taka „ofiara” spaceru z psem - twierdzą mieszkańcy.
To oni poinformowali służby o zdarzeniu i przynieśli miskę z wodą dla psa. Pies jeszcze ponad godzinę posiedział przy słupku, czekając na odwiezienie do schroniska. Nomem omen, w ostatnią niedzielę był Dzień Psa.
Dzień wcześniej, w sobotę, po zmroku, z łącznika między ul. Gdańską a ul. Saperską pogotowie ratunkowe zabrało do ambulansu młodego mężczyznę. Chłop jak na schwał. Głowa owinięta bandażem. Krew na opatrunku, czerwone plamy także na żółtej koszulce. Znowu trzeba było zaangażować służby medyczne i patrol Straży Miejskiej.
Takie zdarzenia powinny być ostrzeżeniem. W parne, gorące dni trzeba bardzo uważać, nie tylko na nadmiar „zupy chmielowej”, a najlepiej nawadniać się wodą mineralną. Poza tym upał może zaszkodzić też osobom starszym i chorym. Więcej więc rozwagi w gorące dni!






Napisz komentarz
Komentarze