Pies był wycieńczony i głodny. Niedaleko leżał kaganiec. Mimo to cierpliwie czekał na swego „pana”.
Wakacyjne porzucenia
Na szczęście sytuacja z porzuconym psem zyskała swój pozytywny finał. Nie to jest jednak w tej sprawie najważniejsze. Zaistniał problem z interwencjami służb do porzucanych na terenie gminy Tczew zwierząt. Oczywiście sam fakt porzucenia czworonoga jest godny potępienia. Niestety takie zachowania w społeczności Tczewa stanowią raczej regułę niż wyjątek. W tczewskim schronisku OTOZ Animals dowiedzieliśmy się, że przypadków porzucenia odnotowują kilka w tygodniu. Jak zwykle w okresie wakacji ten bulwersujący proceder nasilił się.
Wielki, ale łagodny
Wydaje się, że w XXI w., w cywilizowanym kraju, sprawa, o której pisze czytelniczka, mogłaby być załatwiona jednym telefonem – nic bardziej mylnego.
- W Boże Ciało około godz. 14.00 pojechaliśmy z mężem na spacer do lasu w Swarożynie. Gdy wyszliśmy z samochodu zauważyłam leżącego pod drzewem psa. Był to duży mieszaniec - pisze czytelniczka. - Wyglądał na przestraszonego i sprawiał wrażenie, jakby nie mógł się podnieść. Rzuciłam mu ciastko – zjadł chętnie i po chwili wstał. Nie bał się (w przeciwieństwie do nas), jakby wręcz czekał, aż ktoś go znajdzie. Nieopodal leżał rozpięty kaganiec, więc w pierwszej chwili uznaliśmy, że pies się zgubił, jednak po obejrzeniu wydrapanej w ziemi jamy, w której znaleźliśmy zwierzę doszliśmy do wniosku, że ktoś je tam zostawił, a ono czekało – długo i cierpliwie.
(...)
Każdy pilnuje swego podwórka
Pojawiło się pytanie co zrobić z porzuconym psem. Para stwierdziła, że nie może psa przyjąć, bo w domu ma już dwa koty. W pierwszej chwili postanowili zwrócić się o pomoc do schroniska.
- Pani, która odebrała telefon, kategorycznie stwierdziła, że psa nie przyjmie, bo nie może: Swarożyn leży poza obrębem Tczewa, a tylko stąd instytucja może odbierać bezdomne zwierzęta. Zasugerowała jednak, że w tej sytuacji sprawą powinna zająć się policja. Niestety ta, co mnie nie zaskoczyło, pomóc nie może, ale odsyła do Straży Miejskiej. Dzwonię. Odebrał bardzo miły pan, który, mam wrażenie, naprawdę chciał pomóc, jednak również miał związane ręce.
(...)
Ktoś poradził małżeństwu, aby poszukali sołtysa Swarożyna (rzeczywiście w gminie obowiązuje tak procedura – przyp. red.), ale go nie znaleźli. Gdy mąż wrócił para spróbowała odwieźć zwierzę do tczewskiego schroniska.
Interwencja po długim czasie
- Jednak pani z azylu była nieugięta. Powiedziała, że nawet gdyby chciała, psa spoza terenu miasta przyjąć nie może, gdyż zabraniają jej tego przepisy. Było już po godz. 19.00. Sytuacja patowa: stoimy z psem pod bramą schroniska i nikt nie mógł nam pomóc. Byłam już naprawdę zmęczona. Ostatni raz zadzwoniłam na policję w Tczewie i poinformowałam dyżurnego, że zaraz przywiozę im psa na komendę, bo nie widzę innego rozwiązania tej sprawy. Chyba zadziałało, bo po chwili nadjechał radiowóz. Ostatecznie po rozmowie policjantów z panią ze schroniska ustalono, że pies zostanie tam do rana, kiedy to po „psa spoza miasta” ktoś przyjedzie. Jakby nie można było tak od razu!
Schronisko leży daleko
Tczewianka, która pragnie zachować anonimowość, jest zdziwiona, że o tak prostą sprawę musiała stoczyć batalię z urzędnikami przez pięć godzin. Dziwi się, że w dniu wolnym od pracy nie ma żadnych instytucji, które w takiej sytuacji powinny pomóc.
- Jeszcze bardziej niezrozumiałe jest to, że gmina Tczew podpisuje umowę z prywatnym schroniskiem „Azyl” w Glinczu (gm. Żukowo), a telefon do niego objęty jest najwyraźniej ścisłą tajemnicą, gdyż nie ma do niego dostępu żadna ze służb (przynajmniej takich informacji mi udzielono). Dlaczego tak się stało, skoro w Tczewie funkcjonuje bardzo dobrze utrzymane schronisko?
(...)
Gdy przedstawiliśmy tę sprawę kierownik schroniska OTOZ Animals w Tczewie Joannie Sobaszkiewicz od razu przypomniała sobie sprawę sprzed dwóch tygodni.
- Mamy bardzo duży problem z porzucanymi psami. Urząd Miejski w Tczewie nie wyraża zgody, by psy spoza granic Tczewa mogły przebywać w naszym schronisku. Z kolei z gminą Tczew mamy wielki problem. Po godzinach pracy urzędu funkcjonuje telefon do policjanta. My również nim dysponujemy. Policjant ma z kolei nr telefonu do odpowiedniego urzędnika w gminie Tczew, którego nie może udostępniać. Nie raz prosiliśmy też gminę o udostępnienie telefonu schroniska w Glinczu, z którym mają umowę - bezskutecznie.
W schronisku usłyszeliśmy, że placówka w Glinczu jest dość tajemnicza.
(...)
Policjant, gmina i sołtys
Na szczęście tczewska policja z czasem bardzo zaangażowała się w sprawę znalezienia miejsca dla porzuconego czworonoga. Potwierdził to nam pracownik Urzędu Gminy w Tczewie, który jest odpowiedzialny za tego typu interwencje.
- Pies pozostał w schronisku w Tczewie jeden dzień, a następnie odebrał go pracownik „Azylu” w Glinczu, z którym mamy podpisaną umowę - informuje Józef Stelmach, podinsp. ds. rolnictwa i działalności gospodarczej. - Sytuacja z 7 czerwca była nietypowa z powodu święta. W takich przypadkach powiadamiamy bezpośrednio schronisko w Glinczu. W nagłych wypadkach należy skontaktować się z sołtysem, który poprowadzi dalej sprawę. W godz. 8.00 – 15.30 zawsze można też zadzwonić do naszego urzędu.
Pozostaje jednak pytanie, dlaczego gmina podpisała umowę ze schroniskiem położonym 50 km od Tczewa, mając w zasięgu ręki dobrą placówkę?
- Schronisko w Tczewie nie złożyło nam oferty - stwierdza sekretarz gminy Joanna Szlicht. - Podpisaliśmy umowę ze schroniskiem w Glinczu, bo nie mieliśmy innej możliwości, a oni z kolei zaoferowali nam przystępną cenę.
(...)
Potrzebna umowa z gminą Tczew?
- Gdy sytuacja jest nagła, jak potrącenie zwierzęcia przez samochód, reagujemy natychmiast nie oglądając się na przepisy, ale w przypadku porzuceń mamy związane ręce - przyznaje Joanna Sobaszkiewicz, kierownik schroniska OTOZ Animals w Tczewie. - Chcielibyśmy mieć podpisaną umowę z gminą Tczew, by móc skutecznie i szybko reagować w sytuacjach porzuceń lub w nagłych wypadkach, bez żadnych wątpliwości prawnych. Dla nas sytuacja, która wydarzyła się w dniu Bożego Ciała jest także nieprzyjemna. Wyzywano nas, a my nie mogliśmy inaczej postąpić. Rozumiem jednak wzburzenie i ostrą reakcję interweniujących mieszkańców.
Więcej w tygodniku "Gazeta Tczewska", dostępnym w punktach sprzedaży prasy.







Napisz komentarz
Komentarze