- Mieszkańcy ul. Obrońców Tczewa uważają, że nie mogą swobodnie wychodzić z domu i poruszać się po ulicy. Są trudności z wywozem śmieci. Poza tym, w trakcie prowadzenia inwestycji uszkodzono rurę, co spowodowało zalanie piwnic trzech posesji na sąsiedniej ul. Hanny Hass.
- Interweniowałem w sprawie wywozu śmieci i są one wywożone. Podobnie jeżeli chodzi o możliwość przejścia, by ułatwić życie mieszkańcom tejże ulicy, zwłaszcza matkom z małymi dziećmi. Umówmy się tak: do końca realizacji inwestycji zawsze będą problemy, a jak się ją skończy, będą słowa podziękowań. Nikt nie poradzi nic na błoto przy rozkopach, a ostatnio były ulewy. Trudno temu zaradzić. Jak będzie sucho, to wszystko się unormuje. Jeśli chodzi o to zalanie posesji, firma jest ubezpieczona, ale zawsze może się zdarzyć coś nieprzewidzianego.
- A jak daleko zaawansowana jest inwestycja umownie zwana Jagiellońska 55, czyli na terenie tzw. Fabryki Domów?
- Tam praktycznie są wykonywane ostatnie prace. Firma jest więc odpowiedzialna. Tymczasowo trzeba było zamknąć wjazd od strony Bricomarche, bo inaczej nic by tam nie można było robić z uwagi na ruch pojazdów. Po zakończeniu inwestycji ten wjazd będzie odblokowany. Oświetlenie nie było przewidziane teraz, bo nie mieliśmy na to pieniędzy w budżecie. Jednak ulica jest przygotowana do tego, żeby wciągnąć kable i postawić słupy oświetleniowe, wpusty są zrobione. Już to kilkakrotnie tłumaczyłem. Mówiąc kolokwialnie – nie będziemy musieli drugi raz tej ulicy rozkopywać.
- Czy ul. Spółdzielcza będzie oddana zgodnie z terminem, do końca lipca br? Tam też są skargi na problemy z wyjazdem z poszczególnych posesji. Np. z powodu położenia krawężnika przy jednoczesnym niewykonaniu nawierzchni na chodniku.
- Przecież mieszkańcom bardzo zależało na wykonaniu drugiemu etapu remontu tej ulicy. Chodzili na komisje Rady Miejskiej Tczewa, na sesje. Robimy co możemy i dopóki się nie skończy robót, to tak będzie. Nie rozumiem tych skarg. Jeśli np. przed którąś z posesji była górka ziemi, to nie trzeba zrobić nic innego jak wziąć łopatę i rozgarnąć, a nie robić z tego wielki problem. Bo kto ma to zrobić? Jeśli chodzi o krawężniki, to inaczej nie da się inwestycję prowadzić. Mają taki, a nie inny proces technologiczny. Muszą położyć instalacje, wjechać samochodem z kruszywem. O tych niedogodnościach mieszkańcy wiedzieli. Jest miejsce, by gdzie indziej postawić samochód. Ja to rozumiem: każdy chciałby podjechać pod sam dom. Gdyby inwestycja nie zostanie oddana na czas, to życzę „powodzenia” wykonawcy, bo są przewidziane umową wysokie kary.







Napisz komentarz
Komentarze