O podróży na Riwierę Turecką opowiada Justyna Kaczyńska.
W średniowiecznej Pamfilii
- Tak się składa, że w Turcji regularnie spędzam niemal wszystkie urlopy i wakacje. Moja mieszkająca w Belgii kuzynka wyszła za mąż za Turka i bardzo często wyjeżdżają do rodziny Ferhana. A ja korzystam z ich zaproszeń. Rodzina Ferhana mieszka w Alanyi – mieście w prowincji Antalya nad Morzem Śródziemnym. To przepiękne miasto. Znajduje się na terenach starożytnej Pamfilii, można tam zobaczyć mnóstwo zabytków np. seldżucką twierdzę z XIII wieku (najlepiej dostać się na nią autobusem, mimo wszystko nie polecam trzykilometrowego spaceru... pod górę), Czerwoną Wieżę z 1226 r. (w środku znajduje się niewielkie muzeum, można stąd zobaczyć wspaniałe widoki na miasto, twierdzę i port; osobiście zafascynowała konstrukcja wieży), a także mnóstwo jaskiń, np. Dimcay, która kilka tysięcy lat temu służyła jako schronienie myśliwym. Czerwona Wieża uznawana jest zresztą za symbol miasta. Upał czasami mocno daje się we znaki, jednak lokale i większość prywatnych domów jest klimatyzowanych. W ciągu dwóch tygodni deszcz padał raz i to zaledwie przez godzinę. Woda w morzu jest gorąca, sięga 28 st. C albo nawet więcej.
Obalanie stereotypów
Jestem zauroczona Turcją, jej atmosfera, ludźmi, kulturą, muzyką i filmami. Po całym roku intensywnej pracy w Tczewie wypoczęłam tam i naładowałam akumulatory. Ferhan pokazał mi swoją ojczyznę nie tę z widokówek, ale zwyczajną, powszednią i to zrobiło na mnie największe wrażenie. Spowodowało to u mnie obalenie stereotypów, że ludzie z Turcji są niechlujni, niesympatyczni, odpychający. Nic z tego! No może są nieco bałaganiarscy. Serdecznie witają obcokrajowców, podziwiają kobiety (bardzo lubią polskie blondynki – są jednak grzeczni i kulturalni). Chcą, aby każdy czuł się u nich dobrze. Nieprawdą jest też, że tureccy sprzedawcy notorycznie okradają turystów. W centrum miasta znajduje się targ i tradycyjny bazar warzywno-owocowy. Każdy ze sprzedawców zna po parę zdań w każdym możliwym języku! Zresztą, jeśli zna się podstawy angielskiego można bez problemu porozumieć się z wszystkimi krajowcami. Kupcy zawsze wydawali prawidłowo resztę – no chyba, że było się blondynką, to chętnie wydawali więcej... Trzeba jednak pamiętać, że z tureckimi kupcami trzeba się targować! Radziłabym też na miejscu wymienić euro na liry tureckie.
Uwaga na... wodę
Co ciekawe – większość kobiet, które spotykałam w Alanyi to dziewczyny ubrane zupełnie jak my. Bluzeczki na ramiączkach, krótkie szorty. Co jednak rzuca się w oczy – są o wiele poważniejsze i stonowane od szalonych, tryskających życiem mężczyzn. Zauważyłam to w rodzinie męża mojej kuzynki. Jego matka to prawdziwy wzór kobiety w tradycyjnej tureckiej rodzinie – spokojna, życzliwa i wzbudzająca szacunek. Jednak nawet i ona nie zakrywa się pod burką. Taki strój zarezerwowany jest na specjalne okazje. Rodzina Ferhana jest bardzo ciekawa Polski, jej zwyczajów, kultury. Z pewnością mogę stwierdzić, że prawdziwe piękno i urodę Turcji odkrywa się na własna rękę, nie poprzez wyjazdy organizowane przez biura podróży.
I jeszcze jedna ważna sprawa! Jak wiadomo upały sprawiają, że chce się nam mocno pić. Podczas pierwszego wyjazdu do Turcji zaczerpnęłam wody z przydrożnej fontanny i... wiadomo, jak to się skończyło. Najlepiej pić butelkowaną wodę źródlaną.
Zachwyciły mnie tureckie dywany – to mistrzowskie rękodzieło. Także wszechobecne złoto i srebro są w Turcji zdecydowanie tańsze niż w centrum Europy. Z doświadczenia wiem, że wielu osób „boi się” tego kraju. Naprawdę nie ma czego. Polecam każdemu!








Napisz komentarz
Komentarze