sobota, 13 grudnia 2025 23:00
Reklama

Bus „Latocha” unieruchomiony pod zalanym wiaduktem

Lipcowa ulewa miała w Tczewie swoje reperkusje nie tylko w postaci zalanych ulic i skrzyżowań. Uwidoczniła ona błędy projektowe w budowie nowego wiaduktu przy ul. Jagiellońskiej, gdzie woda nie znajdując ujścia zalała przestrzeń pod obiektem.
Bus „Latocha” unieruchomiony pod zalanym wiaduktem

7 lipca, pod wspomnianym wiaduktem, ugrzązł bus lokalnego przewoźnika „Latocha” z trzema pasażerami (starsze małżeństwo i młody chłopak). Dwoje z nich jest niezadowolonych z postępowania firmy i żąda odszkodowania.

 

O sprawie poinformowała nas czytelniczka, która jest córką starszego małżeństwa z unieruchomionego busa. Cała trójka pragnie zachować anonimowość.

 

Kierowca zapadł się pod ziemię

Co ich oburzyło?

- W sobotę, 7 lipca, ok. godz.19.30 bus firmy „Latocha” (kurs Tczew – Malenin) w czasie burzy wjechał w zamkniętą dla ruchu drogę pod wiaduktem kolejowym na Suchostrzygach - informuje pani Iwona, córka poszkodowanych pasażerów. - Droga ta była już zalana, jednak kierowca nie zwracając uwagi na protesty pasażerów wjechał w nią i bus do połowy napełnił się brudną wodą. Pod jej naporem nie można było otworzyć drzwi pojazdu. Do pomocy wezwano straż pożarną i po jej interwencji pasażerów wyprowadzono przez okno. Moi rodzice byli bardzo zaskoczeni zachowaniem kierowcy, który nagle gdzieś zniknął, zostawiając ich mokrych i brudnych. Dlaczego nikt nie zareagował, ani nie zainteresował się nimi?

 

Bez rekompensaty

Nasza czytelniczka podkreśliła, że jej rodzice są osobami starszymi i schorowanymi, i choć zapłacili za przejazd byli zmuszeni poszukać innego środka transportu do domu. Początkowo nawet zanosiło się, że pójdą 4 km pieszo, bo nie mieli jak wezwać taksówki (komórka zamoczyła się). Na szczęście jedna z osób obserwująca zdarzenie użyczyła telefonu i można było wezwać taxi. Nieprzyjemna przygoda miała też swoje skutki finansowe.

- Rodzice stracili telefon komórkowy (150 zł), ubrania (100 zł), buty (50 zł) i drogie obuwie ortopedyczne (360 zł) - dodaje pani Iwona. - Wszystko wycenili na ok. 660 zł. Ani kierowca, ani  właściciel firmy nie przeprosili za zaistniałą sytuację, a do całego problemu nie podchodzą ze zrozumieniem. Gdy zadzwoniliśmy do firmy „Latocha” odebrała pewna pani, którą poinformowaliśmy o sprawie. Najpierw zasugerowano nam, że kierowca zapłaci za poniesione przez moich rodziców straty. Jednak po kolejnym telefonie powiedziano nam, by razem z kierowcą wszystko wyjaśnić... Obecnie przekazaliśmy sprawę radcy prawnemu. Firma początkowo nie zgadzała się z zasugerowaną kwotą roszczenia. Negocjujemy. Naszej rodzinie nie chodzi tylko o pieniądze, bo mogliśmy przecież podać wyższą kwotę odszkodowania, ale o zasadę i sposób traktowania pasażerów. Chcielibyśmy usłyszeć przeprosiny i otrzymać jedynie podstawowe zadośćuczynienie.

 

Przewoźnik przeprasza

Prawnik PHU „Latocha” uznał te roszczenia za zbyt wygórowane. Poprosił o potwierdzenie wartości utraconych przedmiotów i dowód, że rzeczywiście poniesiono straty (faktury, paragon). Rodzinie udało się odnaleźć potwierdzenia, przekazano je firmie. Jej właściciel Tomasz Latocha tłumaczy, że zastępczy bus został wysłany, ale tych osób już nie było w miejscu zdarzenia. Także dla firmy błąd kierowcy oznacza pewną stratę, ponieważ pojazd został unieruchomiony.

- Nie jesteśmy przewoźnikiem miejskim i dotarcie z bazy we wskazane miejsce wymagało pewnego okresu czasu - stwierdza właściciel firmy. - Sprawa jest w toku. Weryfikujemy wszystkie fakty na bieżąco. Kierowca podjął błędną decyzję, poniesie konsekwencje, przedstawił też swoją wersję zdarzeń. Część dokumentów otrzymaliśmy od małżeństwa pasażerów. Zaproponowaliśmy już wycenę szkody, ale wspomniana rodzina odrzuciła ją. Na pewno wysokość odszkodowania nie może być wygórowana, musi odpowiadać rzeczywiście poniesionej stracie. Kwestia odszkodowania weszła na ścieżkę prawną. Oczywiście chcemy doprowadzić sprawę do końca. Jako przewoźnik mogę tylko przeprosić za kierowcę. Będziemy pilnować, by takie sytuacje więcej się nie powtórzyły.

 

Nie wymyślona interwencja

Strażacy potwierdzili, że w opisanym dniu taka interwencja miała miejsce. Jak podaje interweniująca rodzina – do ewakuacji doszło. Samego busa strażacy wydostali z wody przy użyciu wyciągarki. Wówczas w tym miejscu zalaniu uległo także auto osobowe. W interwencji brał udział ciężki samochód ratownictwa technicznego. Na miejscu pojawili się policjanci.  

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

greg 27.08.2012 09:27
Nieźle się skąpali. Swoją drogą 660 zł za taką przygodę to zdecydowanie za mało. Dobry smartphone kosztuje ok. 1 tys. zł. A straty tego chłopaka? Walczcie dalej!

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Reklama
Reklama
Reklama
słaba mżawka

Temperatura: 8°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1019 hPa
Wiatr: 26 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama