Niewątpliwie o wiele poważniejszy dylemat miał szekspirowski Hamlet: być albo nie być.
Niemniej, na temat tzw. bram przed kościołami, ale też i Urzędem Stanu Cywilnego, reagujemy na wyraźną prośbę Czytelniczki. Utarł się zwyczaj, że znajomi nowożeńców, mieszkający po sąsiedzku, przy tej samej ulicy lub na tym samym osiedlu urządzają bramy. Po ceremonii w kościele, wręczają młodym kwiaty, upominek, składają życzenia. Rzecz w tym, że zdarzają się sytuacje, gdy są przekraczane zasady dobrego obyczaju. W tym celują, niestety, tzw. zawodowcy.
Problem z utrzymaniem pionu
- Jestem przerażona tym co miałam okazję widzieć – mówi mieszkanka Tczewa. – Jedna z osób, która robiła bramę, była tak pijana, że w konsekwencji upadła przed samochodem. I to wszystko w zasięgu widzenia miejskich strażników. Ci podjęli działanie na wyraźną interwencję rodziny nowożeńców. Jestem zdumiona takim zachowaniem, bo sama w przyszłości wydaję córkę za mąż. Nie chciałabym, aby taka sytuacja miała miejsce podczas naszej uroczystości, by ktoś nie dość, że pijany, to jeszcze wręcz w brudnym, przepoconym ubraniu ocierał się o gości.
Z relacji naszej Czytelniczki wynika, że ww. przypadku świadkami takiego zachowania byli goście z zagranicy, którzy patrzyli na to z niedowierzaniem. To byli obcokrajowcy. W ich kraju też „obcy” składają życzenia, ale kultura jest zgoła inna. Wiemy również, że w sierpniu takie postawy nie podobały się Polakom, gościom weselnym, którzy od lat mieszkają poza granicami naszego kraju, a byli na uroczystości ślubnej w Tczewie.
Ta zabawa nie jest dla dzieci
- Dziękuję wam. Udało się – tak powiedziała matka do dwojga dzieci, mniej więcej 10-latków, którym właśnie wręczono butelkę alkoholu.
Czyż trzeba to komentować? Matka dzieci ucałowała w czoło, tylko jaką „lekcję” one wyniosły z tego zdarzenia. Zdaniem miejskich urzędników, wystarczy nie dawać i będzie spokój. Rzeczywiście, niektórzy nie dają przysłowiowej flaszki, ale narażają się na komentarze, czasem niewybredne, lub na nachalne dopominanie się o „myto”. Znajomy kamerzysta filmujący ceremonie ślubne pamięta scenę, gdy rywalizujący o alkohol bramownicy wyrywali sobie butelkę z rąk. W efekcie ta rozbiła się na chodniku. Znajoma tczewianka opowiada, że po jej ceremonii ślubnej nie dali alkoholu. Był „stosowny” komentarz. I dodaje: - Kiedy rzucono monetami na szczęście, bałam się, że obce dzieci zbierające bilon wręcz wejdą mi na suknię ślubną...







Napisz komentarz
Komentarze