Zdaniem największego lokalnego przewoźnika, jego połączenia były dyskryminowane na rzecz pociągów dalekobieżnych.
- Zdarza się, że bezzasadnie i bezprawnie, bo nie ma takich przepisów, pociągi Intercity są przepuszczane kosztem regionalnych, oczekujących na stacjach początkowych lub pośrednich na zwolnienie szlaku - mówił nam przed tygodniem Benedykt Plotta, naczelnik Działu Marketingu w Pomorskim Zakładzie Przewozów Regionalnych w Gdyni.
Przekładało się to na częste opóźnienia połączeń regionalnych na modernizowanym odcinku linii kolejowej E-65 Gdynia – Pruszcz Gdański. Skarżą się na nie także mieszkańcy powiatu tczewskiego, którzy dojeżdżają do Trójmiasta do pracy lub szkoły. Według nich praktycznie nie ma pociągu z Gdańska do Tczewa, który odjeżdżałby zgodnie z rozkładem jazdy, a opóźnienia wahają się od 10 do nawet 60 minut.
- W przypadku utrudnień na linii, obowiązują zasady (Ustawa o transporcie kolejowym) mówiące, że pierwszeństwo mają pociągi pasażerskie, w tej grupie natomiast te, które maksymalne wykorzystają tzw. przepustowość linii, czyli szybciej pokonają wyznaczony odcinek - wyjaśnia nam Mirosław Siemieniec, rzecznik prasowy PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. - W sytuacjach nadzwyczajnych zarządca infrastruktury stara się minimalizować problemy i utrudnienia dla podróżnych. Wszelkie decyzje konsultujemy z przewoźnikami.
Na newralgicznym odcinku między Gdynią a Pruszczem w praktyce funkcjonuje tylko jeden tor. Zdaniem przedstawicieli Pomorskiego Zakładu Przewozów Regionalnych problemem są także częste awarie, do których dochodzi na modernizowanej trasie.
- Na modernizowanych liniach, szczególnie gdy pociągi jeżdżą tylko jednym torem, a na sąsiednim pracują ludzie lub maszyny, każda usterka może wpływać na czas przejazdu - tłumaczy Mirosław Siemieniec.
Taka sytuacja może potrwać do zakończenia remontu linii E-65 na jej trójmiejskim odcinku, czyli do… marca 2014 r., kiedy zgodnie z kontraktem planowane jest zakończenie inwestycji.







Napisz komentarz
Komentarze