W środę na sesji Rady Miejskiej w Gniewie burmistrz Bogdan Badziong poinformował radnych o sytuacji powodziowej i o podjętych działaniach w najbardziej kryzysowym momencie. - Najgroźniej było w poniedziałek. Był przesiąk wału w okolicach Widlic. Wysłaliśmy tam kilka jednostek straży pożarnej. To miejsce mogło spowodować zagrożenie w postaci przerwania wału. Zabezpieczono jednak przeciek, w czym pomagali strażakom również kuracjusze z ośrodka terapii uzależnień Zapowiednik z Opalenia oraz mieszkańcy. Zaangażowanie mieszkańców było ogromne. Na przykład przy zabezpieczaniu gospodarstwa w Nicponi. Innym niebezpiecznym miejscem stała się przepompownia w Opaleniu. Od nadmiaru wody stanęły pompy. Struga Młyńska uchodząca do Wisły nie spływała i mogą zalać teren za wałem. Pięć jednostek straży pożarnej przepompowywało wodę ze Strugi by nie zaszła tzw. cofka. W tym celu zamknięto również śluzę na Strudze w Małej Karczmie. Służby ratunkowe w składzie OSP Gniew, Gminne Centrum Reagowania oraz Inwest-Kom pracowały całą dobę. - relacjonował burmistrz Bogdan Badziong.
Nizina Walichnowska – wrota Żuław, to kraina zabrana rzece. Kiedyś była naturalnym terenem zalewowym, co roku zalewanym przez Wisłę. Woda nanosiła osad, który powodował, że gleby były bardzo urodzajne. Teren ten szybko został osiedlony przez człowieka. Wisła silnie meandrowała tworząc liczne wyspy – choćby wokół dawnej rzeki Borawy. Bogactwo ryb i urodzaj, sielanka – gdyby nie nieokiełznana natura. Miejscowy kronikarz pisze: „Mieszkańcy Niziny Walichnowskiej z wielką pracowitością i uporem wyrywali Wiśle swoje miejsce życia. Wiele wysiłku musiało kosztować uczynienie, z bagnistego terenu, krainy żyznych pól i kwitnących gospodarczo wsi" [DIRKSEN, 1899]. Podczas wielkich powodzi Wisła upominała się o swoje, zalewając uprawy i osady ludzkie. Zaczęto więc budować obwałowania, które niszczyła groźna rzeka podczas powodzi. Najtragiczniejsza w skutkach była ta z 1855 roku. Po surowej zimie nastąpiła odwilż. 28 marca tempo przybierania wody osiągnęło zatrważające rozmiary, w ciągu 6 godzin poziom wody podniósł się o 6 m. W Wielkich i Małych Walichnowach woda przelewała się przez koronę wału, poziom wody przewyższał wysokość wału o 30 cm. Ponieważ warstwa zewnętrzna wału była zamrożona nie było jeszcze zagrożenia erozją. Ratownicy wbijali pale w koronę wału, z desek zbijano skrzynie, które następnie wypełniano obornikiem. Mężczyźni pracowali w wodzie sięgającej kolan, dodatkowo musieli zmagać się z silnym prądem przelewającej się wody. W okręgu górnym (do Wielkich Walichnów) udało się uratować wał. Niestety, między 7 a 8 rano, poniżej Wielkich Walichnów masy wody zniszczyły wał w 5 różnych miejscach. Od strony północnej woda zaczęła wypełniać Nizinę. W Międzyłężu zginął jeden mężczyzna pracujący przy umacnianiu wału, porwała go woda. Wszyscy byli zgodni, że szczęśliwie obyło się bez jeszcze większej liczby ofiar. Ratownicy opuścili wały w odpowiednim czasie. Po 2 godzinach Nizina przypominała morze. Niektórzy mieszkańcy z południowej części niziny przeszli po wale do Ciepłego, ale większość schroniła się na dachach domów. Niestety utracili dużą część dobytku, szczególnie dotkliwa była strata dużej ilości bydła. Uszkodzeniu uległo wiele budynków. Czwartego dnia woda zaczęła opadać. Jednakże poziom wody,1,5 m powyżej terenu, utrzymał się aż 6 tygodni. W płytkiej wodzie pojawiła się trzcina i sitowie, niezliczone rzesze ptactwa wodnego i ryb. Wraz z opadaniem poziomu wody ryby schroniły się w Jeziorze Pelplińskim, połowy były bardzo obfite. - czytamy w historycznych źródłach.
Teraz, 160 lat później znowu przyszła wielka woda. Na szczęście nie tak wielka, żeby przelać się przez koronę wałów. Co nie oznacza jednak, że Nizina Walichnowska jest już bezpieczna. Nizina leży poniżej rzeki. Widać to doskonale z wzniesienia w okolicach miejscowości Ciepłe. Ogromne masy zalegającej wody wchodzące na wał, jakby wiszą nad miejscowościami. Poniżej wielkiej wody kilkaset osad ludzkich, ponad tysiąc mieszkańców, setki gospodarstw i tysiące hektarów upraw. Przed zalaniem chronią ją teraz mocne pruskie wały przeciwpowodziowe – najwytrwalsze wały w Polsce. Teraz zdają egzamin. Przez kilka dni, miliony litrów wody powyżej miejscowości Ciepłe, Kotło, Polskie Gronowo, Kuchnia i Wielkie Walichnowy będą napierały na obwałowania. Teren jest monitorowany na bieżąco. Każdy, nawet najmniejszy przeciek będzie powodował alarm. Lepiej nie myśleć co stałoby się gdyby doszło do przerwania wału... Nastrój paniki na Nizinie Walichnowskiej nie minął i nie minie dopóki Wisła nie obniży się poniżej obwałowań.
Wciąż poza domami są mieszkańcy dwóch domów na ulicy Wiślanej w Gniewie oraz zalanych budynków w Potłowie. W gniewskiej przychodni ruszyły masowe szczepienia przeciwko tężcowi. - Już zanotowaliśmy wzrost zachorowań wśród dzieci na choroby gastralne – biegunki, bóle brzucha – powiedziała na sesji Mariola Czwiklińska – radna i kierowniczka przychodni MEDICAL w Gniewie. - Przestrzegamy przed kontaktem z wodą. Po jej zejściu zagrożenie chorobami może się jeszcze nasilić. - ostrzegała Czwiklińska. Woda, która do nas dotarła przelewała się przez gospodarstwa, gnojowice, szamba, kanalizacje, zdechłą trzodę, cmentarze, fabryki, stacje paliw...
Coraz powszechniej głosi się hasło: „więcej przestrzeni dla rzek". Podejmuje się próby przebudowy technicznych systemów ochrony przeciwpowodziowej w celu umożliwienia zalewania obszarów dolinowych tam, gdzie woda nie spowoduje dużych strat gospodarczych. Nowe podejście do ochrony przed powodzią prezentuje się szeroko w literaturze przyrodniczej i technicznej. Praktykują je kraje Europy Zachodniej. W Polsce wciąż jeszcze silne jest lobby regulatorów rzek, budowania stopni wodnych, kaskad i tam. Każda powódź powoduje ożywienie medialne tego grona inżynierów. Przykładem są choćby ostatnie próby obarczania winą za tragiczną w skutkach powódź ekologów a nawet bobrów...
* * *
Powodzie powstałe w wyniku wysokich stanów wody i przerwania wałów nawiedzały Nizinę wielokrotnie. Niżej wymieniono największe, które wystąpiły od początku XIX w.:
- 1804 (wiosna) - przerwanie wałów na wysokości Gronowa oraz Starego Międzyłęża;
- 1813 (4 sierpnia) - przerwanie wału końcowego koło jeziora Lovigius (Jezioro Pelplińskie Małe);
- 1816 (19 marca) - przerwanie walu końcowego w 6 miejscach (woda naniosła piasek na niżej położone miejsca w Starym Międzyłężu);
- 1829 (8 kwietnia) - przerwanie wału końcowego w Starym Międzyłężu w 5 miejscach;
- 1830 (7 marca) - zniszczenie nowego, słabo zagęszczonego wału na odcinku 100 m, tuż przy śluzie w Rybakach, zalanie nowo pozyskanego terenu;
- 1855 (27 marca) -jedna z największych powodzi, przez 6 tygodni utrzymywał się poziom wody 1,5 m powyżej terenu, w płytkiej wodzie pojawiła się trzcina i sitowie, ptactwo wodne i ryby, mieszkańcy utracili dużą część dobytku (szczególnie dotkliwa była strata dużej ilości bydła, uszkodzeniu uległo wiele budynków;
- 1878 (18 marca) - duże wezbranie - poziom wody podniósł się w ciągu 8 godzin o ponad 5 m, woda sięgała już tylko 1,50 m poniżej korony wału, jednak masy wody i lodu skierowano do Nogatu, otwierając wrota śluzy, dzięki czemu woda nie zalała przylegającego terenu;
- 1878 (26 marca) - zniszczenie wału przy kanale w wielu miejscach, zalanie 2/3 powierzchni Niziny na skutek gwałtownej odwilży, poziom wody wynosił w niektórych miejscach 2 m, na drodze z Wielkiego Garca do Walichnów 60 cm.
Reklama
Wielka fala powodziowa opuszcza Gniew. Stan alarmowy trwa
GNIEW. Pomimo że fala kulminacyjna opuszcza już Wisłę i uchodzi do Bałtyku, w gminie Gniew wciąż utrzymuje się alarmowy stan wody. Na szczęście woda obniżyła się o 20 cm. Jednak zagrożenie nie minęło, bo wały na nizinach są wciąż do połowy zalane. Taki stan może utrzymać się jeszcze przez tydzień. To dla wałów przeciwpowodziowych największa próba wytrzymałości. Mieszkańcy Niziny Walichnowskiej i Opaleńskiej czekają w napięciu czy wały obronią ich przed niszczącą wodą.
- 27.05.2010 00:00 (aktualizacja 09.07.2023 21:27)

Reklama







Napisz komentarz
Komentarze