Kolejowa inwestycja
Mieszkańcy prosili o pomoc w wielu miejscach - w Straży Miejskiej, straży pożarnej, u inspektora nadzoru budowlanego… Wszędzie, jak twierdzą, ich zbywano.
- Słyszeliśmy, że służby pomagają… pilnować i chronić bulwaru nad Wisłą! - denerwuje się Andrzej Kozłowski. - A co tam jest do chronienia, gdy nas zalewa? W tamten piątek woda bulwarowi nie zagroziła. Straż Miejska mówiła, że to nie ich kompetencje. Inspektor nadzoru w starostwie - gdy już wcześniej sygnalizowaliśmy, że z inwestycją po drugiej stronie naszej ulicy dzieje się coś niedobrego i konsekwencją będzie zalewanie nas - powiedział, że mamy pukać do Gdańska! Ile razy może przyjeżdżać straż pożarna wypompowywać wodę?
Do ich domków wiedzie droga z płyt. Obecnie zaczynają one być rozjeżdżane przez ciężkie samochody wiozące różne stalowe elementy, ale i wywrotki z... piachem! A wszystko z powodu inwestycji, jaką prowadzi właściciel terenu po drugiej stronie drogi, czyli kolej. Remontowany jest most kolejowy przez Wisłę. Mieszkańcy twierdzą, że przywożenie piachu i usypywanie go u dołu skarpy powoduje podwyższanie terenu oraz brak wsiąkania wody (która miała naturalne odpływy do Wisły). I tym samym spływa ona do ich domów położonych w niecce... Mimo, iż posiadają nowoczesną instalację odwodnieniową, w którą zainwestowali i płacą opłaty do Zakładu Wodociągów i Kanalizacji w Tczewie. Ale obecnego natężenia wody - która zarówno z drogi, jak i z tej skarpy spływa prosto do ich ogródków i domów – instalacja przyjąć nie jest w stanie. Sprawa dotyczy trzech niewielkich parterowych domków kończących tę ulicę i kilkunastu mieszkańców.
Zaleje dorobek życia?
- Od pewnego czasu próbujemy interweniować w różnych instytucjach, bez skutku - mówi Andrzej Kozłowski. - W starostwie przez telefon powiedziano nam, że na kolej „powiat jest za krótki” i powinniśmy interweniować „wyżej”. Pisaliśmy maile do inwestora, czyli polskich kolei, napisałem pismo do Gdańska do Wojewódzkiego Inspektora Nadzoru Budowlanego. Nie chcemy nikomu utrudniać życia, a jedynie pytamy, co mamy zrobić: czekać, aż cały dorobek życia nam zaleje? Staraliśmy się w ulewie przekopywać ten piach. Sprawić, by woda znalazła inne ujście. Ale piachu jest nawiezione tyle, że nie ma na to szans. A kilka osób - wobec tak dużej ilości wody - jest jak mrówki wobec powodzi…
- Kiedy w nocy pada deszcz budzimy się i sprawdzamy jak wygląda stan wody, ale nie tej w Wiśle, tylko za naszymi oknami – dodaje pani Elżbieta. - Boimy się, jak daleko podejdzie tym razem i co nam zaleje. Taka sytuacja trwa od maja tego roku. Może gdyby mieszkał u nas ktoś znany, jakiś polityk czy urzędnik, to by nam pomogli…
Po kostki w błocie...
- Jesteśmy przerażeni, bo teraz są upały i może woda w końcu wyschnie – relacjonuje pani Ewa. - Jednak ostatnia ulewa pokazała, że gdy przyjdzie jesień, możemy stracić wszystko. Nikt nie chce mieszkać z pleśniami i grzybami. Wydawać pieniędzy na osuszanie budynków, czy nowe wyposażenie, wymianę podłóg, dywanów itd. I wszystko dlatego, że kolejowy inwestor w ogóle nie liczy się z sąsiadami swojej inwestycji. Mamy prawo jako mieszkańcy Tczewa otrzymać pomoc w postaci podjęcia działań mających na celu wyhamowaniu tego procesu. Po takich deszczach nie możemy się z domów wydostać suchą nogą przez kilka dni. Tylko musimy brnąć po kostki w błocie.
Faktem jest, że mieszkańców nikt nie powiadomił o zakresie prac oraz ich terminie. Nikt z osób pracujących na tym terenie nie reagował na interwencje poszkodowanych. Teren prowadzonej inwestycji należy do kolei, jednak już teren na którym stoją domki oraz droga jest miasta. Ta sama droga, z której korzysta wykonawca i dowozi m. in. piach swoimi ciężarówkami.
Uwierzymy, gdy zobaczymy
Zwróciliśmy się do Urzędu Miejskiego w Tczewie z pytaniem, czy mieszkańcy mogą liczyć na pomoc ze strony miasta.
– Poleciłem panu naczelnikowi zainteresować się sprawą - informuje wiceprezydent Tczewa Mirosław Pobłocki. - Myślę, że kolej z obietnicy naprawy sytuacji się wywiąże, bo tak nas zapewniono.
- Uwierzymy, gdy zobaczymy... – podkreśla Andrzej Kozłowski. - Mamy nadzieję, że inwestor zdąży naprawić sytuację do jesieni.
Reklama
Jak mrówki wobec powodzi... Zalani mieszkańcy domów bezskutecznie prosili o pomoc
TCZEW. Potok zamiast drogi... I strach lokatorów trzech domów jak daleko dostanie się woda… Podeszła na kilkadziesiąt centymetrów od ściany budynków! Czyja to wina? Nadmiernego deszczu, terenów zalewowych, czy braku odwodnienia terenu?
- 17.08.2010 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:34)

Reklama










Napisz komentarz
Komentarze