- Jadąc samochodem drogą między Małym Miłobądzem a Tczewskimi Łąkami widziałem spore stado saren, około 60 sztuk – informuje pan Grzegorz z Tczewa. - Widać, że głodują, słaniają się na nogach, a nie ma tam żadnych paśników, mimo że to obwód łowiecki. Zwierzęta nie radzą sobie z wygrzebywaniem oziminy spod śniegu. Nie pierwszy raz widzę podobną sytuację. Myśliwi powinni im pomóc.
Dokarmiamy, a nie karmimy
Sprawdziliśmy do którego koła należy ten obwód łowiecki. Na pewno nie do tczewskiego „Szaraka”. Dzwonimy do Polskiego Związku Łowieckiego Okręg w Gdańsku. Okazuje się, że z obwodu korzysta Koło Łowieckie „Kormoran” z Gdyni.
- To nie przypadek, że sarny zbierają się na zimę w tak duże stada (rudle) i przebywają na terenach, gdzie mogą znaleźć coś do jedzenia – wyjaśnia nam pełniący obowiązki prezesa koła Jacek Rolbiecki. - Na tych polach nie brakuje oziminy i rzepaku, więc zwierzęta nie powinny mieć problemu z dokopaniem się do roślin. Po ostatnich wahnięciach temperatury rzeczywiście warunki się pogorszyły. Sarny kaleczą sobie nogi przebijając się przez pokrywę śnieżną. Niezdarnie poruszając się w głębokim śniegu rzeczywiście mogą wyglądać, jakby zataczały się z głodu. Ale to mylne wrażenie.
Jacek Rolbiecki dodaje, że członkowie „Kormorana” wyłożyli w minionym tygodniu karmę, w tym marchew i buraki. Dokarmianie będzie kontynuowane aż do poprawy pogody.
- Ale nie mylmy dokarmianie z karmieniem – dodaje nasz rozmówca. - To w końcu dzikie zwierzęta. Co do paśników – stawiamy je tylko w lesie. Gdyby zwierzęta gromadziły się przy nich na polach na pewno nie podobało by się to obawiającym się strat rolnikom.
Gospodarzu pilnuj psa
Zdaniem Jacka Rolbieckiego większym problemem dla saren niż zimowa aura są spuszczane z łańcuchów, często celowo, przez rolników duże psy. Potwierdza to Mariusz Nagórski, prezes zarządu Koła Łowieckiego „Szarak” w Tczewie.
- Corocznie apelujemy do rolników, aby tego nie robili – zaznacza. - Psy gonią sarny, które nie mogą szybko uciec w głębokim śniegu. Nie brakuje sytuacji, w których dochodzi do zagryzień. Mamy prawo do strzelania do psów, ale nie jest to przyjemna sytuacja ani dla myśliwych, ani dla ich właścicieli. Robimy to tylko w ostateczności.
Akcję dokarmiania dzikich zwierząt prowadzą w swoich obwodach również członkowie tczewskiego koła. Paśniki w lasach są uzupełniane co tydzień. W tym celu myśliwi zakupili 60 ton buraka cukrowego, 20 ton kiszonki z kukurydzy, 4 tony ziaren kukurydzy oraz 2 tony siana. Wykładane są również lizawki z solami mineralnymi.
- Współpracujemy w tym względzie z Urzędem Gminy Tczew i rolnikami – mówi Mariusz Nagórski. - Co tydzień w niedzielę wykładamy karmę na polach i w lasach. Mamy cztery obwody, w każdym po 10 takich miejsc. Sprawdzamy, gdzie pojawiają się sarny i kuropatwy, zbieramy też sygnały od gospodarzy. Sarny na razie jeszcze sobie radzą w obecnych warunkach pogodowych, ale i tak im pomagamy. Jednak, jeśli przyjdzie kolejna odwilż, a potem znowu mróz, to zwierzęta będą miały kłopot, aby przez podwójną zmarzlinę dostać się do roślin.
Sarnom zagraża aura i... psy. Myśliwi nie dokarmiają zwierząt w swoim obwodzie łowieckim?
TCZEW. Na ciężką zimę narzekają nie tylko kierowcy z trudem poruszający się po nieodśnieżonych drogach. Gdyby mogły mówić, krytyczne uwagi usłyszelibyśmy również od dzikich zwierząt. Nas czytelnik poinformował nas o jego zdaniem głodującym stadzie saren na polach pod Tczewem.
- 10.01.2011 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:37)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze