W 2006 r. Zbigniew Gottfrydziak otrzymał na okres dwóch lat rentę socjalną, przyznaną mu przez lekarza z powodu problemów z kręgosłupem. Renta była wypłacana przez MOPS w Tczewie.
Dochód - widmo
- Kwota, którą otrzymywałem wynosiła ok. 356 zł - opowiada Zbigniew Gottfrydziak. - Regularnie odwiedzał nas pracownik socjalny - pani W., która doskonale znała naszą sytuację materialną.
- Pani W. przeprowadzała z nami szczegółowe wywiady środowiskowe – wspomina Ewa Gottfrydziak, żona pana Zbigniewa. - Wypytywała nas o wszystko. Jako że nie pracowałam wówczas zawodowo, pani W. pytała czym zajmuję się na co dzień. Odpowiedziałam, że zajmuję się gospodarstwem domowym i pilnuję wnuka. Wówczas zapytała, ile córka płaci mi za zajmowanie się dzieckiem. Zdziwiłam się pytaniem i zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie biorę pieniędzy za opiekę nad własnym wnukiem. Nigdy zresztą bym tego od córki nie wymagała. Jednak pani W. stwierdziła, że skoro nie pracuję, muszę wykazać inny dochód. Zasugerowała, abym oświadczyła że od córki w zamian za opiekę nad wnukiem dostaję 50 zł miesięcznie.
Jak wielkie było zdziwienie Zbigniewa Gottfrydziaka, gdy miesiąc później owe 50 zł – rzekomy dochód z pracy dorywczej żony – zostały odliczone od jego renty socjalnej. Państwo Gottfrydziak postanowili jednak nie reagować w tej sprawie.
- Skoro pani W., osoba kompetentna i zorientowana w przepisach i prawie, stwierdziła, że musi być przedstawiony jakiś dochód uznaliśmy, że tak musi być – tłumaczy Ewa Gottfrydziak. – Ale serce bolało, że zabrano nam 50 zł z skromnej renty... Bywały dni, kiedy prawie nie mieliśmy na chleb. Gdyby nie pomoc sąsiadów i przyjaciół, nie wiem jak by się to skończyło. Tym bardziej, że chorowałam i wciąż choruję na schorzenia kobiece, mam też bezwład prawej ręki. Wymagam hospitalizacji i leczenia... Niestety, nie stać mnie na to.
Zamiast pomóc... zaszkodziła?
Mimo choroby Ewa Gottfrydziak cały czas starała się o podjęcie pracy zarobkowej.
- Ucieszyłam się, gdy ją wreszcie dostałam i zostałam zatrudniona w firmie Manpower Polska Sp. z o.o. Poinformowałam o tym fakcie panią W., która nadal wizytowała nasz dom. Ku mojemu zdziwieniu stwierdziła ona, że firma ta przyjmuje pracownika tylko na 2-3 miesiące, aby go potem... zwolnić. Poradziła mi, aby przeczekać ten okres i nie zgłaszać MOPS faktu, że pracuję. Zwolnią mnie i tak, więc nie ma sensu wstrzymywać renty, a potem znowu jej przywracać, gdyż jest to dodatkowa robota papierkowa. Świadkiem tej rozmowy był mój zięć. Posłuchałam jej i tym razem – tak jak wtedy, kiedy radziła mi podać rzekomy dochód za pilnowanie wnuka...
Tymczasem w styczniu 2009 r. państwo Gottfrydziak otrzymali z MOPS pismo, że muszą zwrócić pobrane za dwa miesiące pieniądze (652 zł), gdyż ich dochody nie uprawniały rodziny do świadczeń z pomocy społecznej, które pobierali. Ich rozpacz była tym większa, że zgodnie z przewidywaniami pani W., Ewa Gottfrydziak po ok. pół roku została zwolniona z pracy.
- Byliśmy zdruzgotani - mówi Ewa Gottfrydziak. - Napisaliśmy list do MOPS z wyjaśnieniem tej sprawy. Dostaliśmy odpowiedź, że przyznany wcześniej zasiłek - za listopad i grudzień - zostały pobrane nienależnie. Kwoty te musimy zwrócić, a pracownik socjalny prowadził postępowanie zgodnie z obowiązującymi przepisami. Pani W. została zresztą szybko przeniesiona w inne rejony Tczewa i spotkałam ją tylko raz na ulicy. Zapytałam ją jedynie, czy jest z siebie zadowolona?
Podpisali się pod wywiadem środowiskowym
Niestety, nie udało nam skontaktować się z byłym pracownikiem socjalnym MOPS, który odwiedzał rodzinę Gottfrydziaków. Poinformowano nas, że z powodu ochrony danych osobowych pani ta nie mogłaby udzielić nam wiadomości dotyczących tej rodziny ani rozmawiać o ich sytuacji materialnej i życiowej.
Zastępca dyrektora MOPS w Tczewie Beata Kropidłowska wyjaśnia, że – z powodu ochrony danych osobowych - nie może odnieść się do indywidualnej sprawy Zbigniewa Gottfrydziaka. Może natomiast podać informację o toku postępowania administracyjnego prowadzonego przez tutejszy Ośrodek.
- Zgodnie z art. 107 ust. 1 ustawy z dnia 12 marca 2004 r. o pomocy społecznej (tekst jednolity Dz. U. z 2009 r. nr 175 poz. 1362 z późn. zm.) w celu ustalenia sytuacji osobistej, rodzinnej, dochodowej i majątkowej osób i rodzin, uprawniającej do korzystania ze świadczeń z pomocy społecznej przeprowadza się rodzinny wywiad środowiskowy. W dokumencie tym sporządzanym przy osobie zainteresowanej, ubiegającej się o wsparcie pracownik socjalny wpisuje informacje ustalone na podstawie przedstawionych dokumentów lub oświadczeń tej osoby. Następnie zgodnie z procedurą wypełniony formularz wywiadu przedłożony jest osobie zainteresowanej celem zapoznania się i złożenia podpisu. Osoby, z którymi wywiad został przeprowadzony mają możliwość weryfikacji danych wpisanych przez pracownika socjalnego. Na podstawie przeprowadzonej wnikliwej analizy sytuacji osoby/rodziny wydawana jest decyzja administracyjna.
Jednocześnie wskazuje się, iż po wydaniu decyzji administracyjnej w ustawowym terminie 14 dni od jej doręczenia strona ma możliwość złożenia odwołania do organu odwoławczego, jeżeli się nie zgadza z jej sentencją oraz faktami uwzględnionymi lub nieuwzględnionymi przez Ośrodek prowadzący dane postępowanie. O prawie do odwołania strona pouczona jest w otrzymanej decyzji. Organ odwoławczy zajmuje się weryfikacją postępowania pierwszoinstancyjnego i wydaje odpowiednią decyzję w zależności od uwzględnienia argumentacji skarżącego.
Toniemy w długach
- Nie jesteśmy w stanie oddać tych pieniędzy, poza tym nie będziemy płacić za niekompetencję pracownika socjalnego - żali się Ewa Gotfrydziak. - Żyjemy tylko z emerytury męża. Zgodnie z prawdą poinformowałam panią W. o podjęciu przeze mnie pracy. Jakiś czas później dostaliśmy z Urzędu Skarbowego informację, iż mężowi ściągną z emerytury te pieniądze. Tymczasem okazało się, że na druku z Urzędu Skarbowego nie zgadza się imię męża. Proces ściągania należności został wstrzymany do czasu wyjaśnienia sprawy błędnych danych. Kilka dni później przyjechał inny pracownik MOPS, który wysłuchał nas raz jeszcze. Opowiedzieliśmy tej pani naszą sytuację od początku, pokazaliśmy nasze przychody oraz wydatki. Za kilka dni dostaliśmy informację o rozłożeniu na raty kwoty należności, ale to dla nas żadna pomoc. Nie jesteśmy w stanie oddać tych pieniędzy.
- Ośrodek pomocy społecznej dysponował wszystkimi zaświadczeniami o sytuacji materialnej naszej rodziny - dodaje Zbigniew Gotfrydziak. - Wiedzieli doskonale, ile żona zarabiała, jakie mieliśmy przychody, wydatki i długi. Gdzie więc byli, kiedy żona straciła pracę? Czemu nie pomogli, gdy nie mieliśmy nawet na chleb? Teraz chcą wypłaty nienależnie pobranych pieniędzy. Z perspektywy czasu wiem, że postąpiliśmy niemądrze słuchając rad pani W. Mieliśmy jednak do niej zaufanie wynikające z pełnienia przez nią urzędu pracownika socjalnego. Choć dostawaliśmy i pensję żony i moją rentę nie wzbogaciliśmy się przez te dwa miesiące, tylko otrzymane pieniądze przeznaczyliśmy w całości na jedzenie oraz leki.
Nie są w stanie zwrócić MOPS pieniędzy... Zamiast pomóc... zaszkodzono?
TCZEW. Państwo Gottfrydziakowie czują się wprowadzeni w błąd przez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. Twierdzą, że przez niekompetencję pracownika socjalnego muszą oddać pieniądze, które – jak się okazało – nienależnie pobierali od MOPS. Według nich za złą poradę pracownika konsekwencję ponoszą tylko oni. Osoba, która udzieliła im nierzetelnej informacji, pozostała bezkarna.
- 15.01.2011 00:12 (aktualizacja 01.04.2023 12:37)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze