Fotoradar ostatni raz został wykorzystany do pomiarów prędkości na drogach gminy Pelplin w październiku minionego roku. Zniknął – bez oficjalnego komunikatu – tuż przed wyborami samorządowymi, choć na gminnej stronie internetowej umieszczono harmonogram jego wystawiania przygotowany jeszcze na listopad i grudzień.
Kontrole i kamienie
Urządzenie zadebiutowało w sierpniu 2009 r. Tylko w ciągu roku działania fotoradar zarejestrował prawie 4 tys. wykroczeń, w niektórych miejscach nawet 300 dziennie. Gmina na mandatach zarabiała, ale za wykonaną dokumentację musiała płacić prywatnej firmie, do której fotoradar należał. Firma nie partycypowała w dochodach samorządu z uzyskanych mandatów (tego zabrania prawo), tylko uzyskiwała z budżetu gminy zryczałtowane wynagrodzenie w wysokości 51,24 zł brutto za każdy mandat.
- Straż Miejska powinna ponownie dysponować fotoradarem, który zlikwidowano chyba tylko dlatego, że ludziom nie podobały się wystawiane mandaty – stwierdził podczas ostatniej sesji Rady Miejskiej radny Dariusz Górski. - Od 2003 r., czyli od kiedy policja ma radary, o 40 proc. spadła liczba wypadków w powiecie tczewskim. Oczywiście jestem daleki od tego, aby Straż Miejska zajmowała się tylko radarem, ale niektórych kierowców trzeba przystopować.
Przyczyny rezygnacji z znienawidzonego przez kierowców urządzenia przedstawił burmistrz Pelplina.
- Ile kamieni poleciało na mnie z powodu fotoradaru, to już nie zliczę... - przyznał Andrzej Stanuch.
- Panie burmistrzu trzeba być twardym! - zaapelował radny Górski.
- ... w związku z fotoradarem mieliśmy wiele kontroli, łącznie z Najwyższą Izbą Kontroli i prokuraturą – kontynuował burmistrz. - Nie było nas stać na własny fotoradar, stąd umowa z prywatną firmą. Według nas była ona przygotowana prawidłowo, natomiast organy kontrolujące – i kierowcy – mieli zastrzeżenia. Jesteśmy pewni, że radar zmniejszył liczbę wypadków oraz liczbę kierowców przekraczających prędkość. Tak wynika z analizy liczby mandatów od sierpnia 2009 r. do listopada 2010 r. Liczba ukaranych kierowców była 10-krotnie większa na początku niż już po pół roku działania fotoradaru. Niestety, musieliśmy z niego zrezygnować.
Czy mimo to urządzenie powróci na gminne drogi?
- Rozwiązaniem jest zakupienie fotoradaru za pieniądze gminne, co oczywiście sporo kosztuje – powiedział Andrzej Stanuch. - Musimy znaleźć źródło sfinansowania. Na dzień dzisiejszy będziemy liczyć na kontrole policyjne.
Nawet atrapa ratuje życie
Korzystając z obecności na sesji posła Kazimierza Smolińskiego, Dariusz Górski – z zawodu policjant – odniósł się też do uchwalonej niedawno ustawy, nakazującej usunięcie atrap fotoradarów z polskich dróg. Jego zdaniem wprowadzone przez Sejm przepisy są nieprzemyślane.
- W Polsce jest ponad dwa tysiące masztów, a samych kamer tylko 200, a więc tylko co dziesiąty maszt jest wyposażony w radar – zauważył poseł Smoliński. - Z racjonalnego punktu widzenia sytuacja jest nienormalna. Decyzją Sejmu wszystkie maszty przeszły w gestię Inspekcji Transportu Drogowego, która – zgodnie z ideą ustawy – ma obowiązek wyposażyć wszystkie te, które się nadają, w radary. Prawie połowa masztów nie spełnia żadnych norm, to zardzewiałe konstrukcje, które trzeba po prostu zlikwidować. Kierowcy widzą, że w przewracającej się budce kamery nie ma. Maszty mają być umieszczane w miejscach rzeczywiście niebezpiecznych, nie na prostych odcinkach, gdzie wszyscy przekraczają prędkość, a wypadków i tak nie ma, co jest źródłem dochodów dla gminy. ITD (Inspekcji Transportu Drogowego) mówi, że ma za mało na to pieniędzy – oczywiście, bo dołożono dla niej kolejny obowiązek, a nie poszły za tym państwowe pieniądze...
- Na pewno pan wie, że ograniczenia prędkości przed ich wprowadzeniem poprzedzane są analizami, więc nie przemawia do mnie teza, że na prostym odcinku drogi jest ograniczenie prędkości np. do 60 km/godz., a pan mówi, że tam można przekraczać prędkość, bo nie jest to niebezpiecznie... - oponował Dariusz Górski.
- Oczywiście, że nie można – odpowiedział poseł. - Powiedziałem to kolokwialnie. W takich miejscach przekroczenie prędkości nie jest tak niebezpieczne, co w miejscu, gdzie masztu z radarem nie ma, a gdzie powinien stać. Każdy fotoradar – stały, czy przenośny – powinien być poprzedzony znakiem drogowym, aby kierowcy w miejscach niebezpiecznych zdejmowali nogę z gazu.
Obecnie w powiecie tczewskim stoi siedem masztów. Jak wyjaśnił Dariusz Górski, koszt postawienia jednego to ponad 100 tys. zł. Większość z nich zostanie prawdopodobnie usuniętych, bo ITD nie jest w stanie zakupić tylu fotoradarów.
- Jak dotąd tczewska policja dysponowała tylko jednym fotoradarem i to tylko przez 10 dni w miesiącu, bo przechodził on z powiatu do powiatu, więc nie wyobrażam sobie, że znajdą się pieniądze od razu na 7 takich urządzeń – stwierdził pelpliński radny.
Zgodził się z nim burmistrz Pelplina.
- Ta ustawa jest wylaniem dziecka z kąpielą – uznał Andrzej Stanuch. - Nawet atrapa może ochronić życie ludzkie, bo kierowca widząc maszt, nawet bez radaru, automatycznie zwalnia.
Nawet atrapa ratuje życie. Czy na gminne drogi powróci fotoradar?
PELPLIN. Od listopada ub. roku kierowcy przejeżdżający przez Pelplin nie muszą się obawiać „złapania” przez gminny fotoradar. Jednak podczas sesji Rady Miejskiej pojawiły się głosy, że urządzenie powinno wrócić. Argumentem „za” ma być spadek liczby wypadków i przekraczania prędkości.
- 14.02.2011 00:00 (aktualizacja 11.08.2023 09:45)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze