wtorek, 16 grudnia 2025 22:43
Reklama

Wysoka cena za wolność - gorzkie wspomnienia kobiet z okresu stanu wojennego

POMORZE. Postrzelona w szyję. Cela „z widokiem na morze”. Ponosiły różne konsekwencje – były internowane, więzione, szykanowane. Większość pozostała na wolności, ale wówczas musiały nauczyć się żyć w ekstremalnie trudnych warunkach, z ciężarem niepewności o los najbliższych.
Wysoka cena za wolność - gorzkie wspomnienia kobiet z okresu stanu wojennego
Wprowadzenie stanu wojennego, mimo różnych sygnałów docierających do członków i przywódców „Solidarności”, zaskoczyło całe społeczeństwo. Brutalna rzeczywistość dotknęła nie tylko mężczyzn, ale i kobiety. Te, które w latach 70. i 80. decydowały się na działalność opozycyjną płaciły podobną – a nieraz nawet wyższą – cenę.

Więzili, aby złamać
Wprowadzenie stanu wojennego sprawiło, że struktury „Solidarności” zeszły do podziemia.
- To był bardzo trudny czas - mówi Edyta Wutkowska, pracowniczka PKS w Tczewie. - Nie zaprzestaliśmy naszych spotkań. Dla zmylenia tropiących nas służb widywaliśmy się w różnych miejscach, np. w altankach na działce, w prywatnych mieszkaniach, kaplicach, salach sportowych, a najczęściej na terenie parafii pw. NMP Matki Kościoła. Potem zaczęły się aresztowania strajkujących i działaczy „Solidarności” - na skutek donosów. Pierwszym zatrzymanym był Andrzej Bonikowski; w celu wypuszczenia go z aresztu zebrałam kilkadziesiąt podpisów. Petycję tę złożyłam w dyrekcji.
O mojej działalności dowiedziała się Służba Bezpieczeństwa. W trakcie jednego ze spotkań dowiedzieliśmy się, że „ubecja” poszukuje Romka Gałkowskiego i Zdzisława Stachowicza. Postanowiłam przetrzymać ich w swoim mieszkaniu. 5 stycznia 1982 r., poszłam jak zwykle do pracy. Po jakimś czasie przy moim biurku stanęło trzech cywili z zarządzającym zakładem wojskowym. Jeden z nich powiedział: - Pani pójdzie z nami. Tzw. „suką”, zostałam przewieziona do Komendy Milicji Obywatelskiej w Tczewie. Przesłuchujący mnie mężczyźni żądali podania nazwisk oraz wskazania miejsca, w którym znajdują się inni poszukiwani działacze „S”. Nie spełniłam ich żądań. Po przymusowym przebraniu się w roboczy, męski drelich zostałam wpędzona do celi. Następnego dnia w trybie przyspieszonym zrobiono mi kolegium i ukarano karą grzywny w wysokości 5000 zł. Karą zastępczą było 50 dni aresztu. Byli pewni, że zostanę zatrzymana. Ale tak się nie stało, dzięki przypadkowej obecności zięcia, który wniósł opłatę, w Urzędzie Miejskim.

Cela „z widokiem na morze”
- W pracy byłam szykanowana, zwolniono mnie z kierowniczego stanowiska - kontynuuje Edyta Wutkowska. - To było bolesne doświadczenie, ale starałam się nie okazywać emocji na zewnątrz. Nadal działałam w podziemnych strukturach „Solidarności”. 24 marca 1982 r. ponownie zostałam zatrzymana. Znowu żądano ode mnie podania nazwisk osób biorących udział w podziemiu „S’. Namawiano do współdziałania z SB. Zapewniono mnie, że jeżeli wyrażę zgodę, przywrócą mi poprzednie stanowisko pracy, które bardzo lubiłam. Nie przystałam na ich propozycję. Tradycyjnie noc spędziłam w celi piwnicznej, według ich określenia „z widokiem na morze”. Dla pewnego poniżenia podłożono mi - jako papier toaletowy - tygodnik „Solidarność”. Dyżurnego poprosiłam o... „Trybunę Ludu”. Później dowiedziałam się, że ekipa śledcza SB splądrowała mi mieszkanie, poszukując materiałów nawet pod zwałami węgla. Płaczące maleństwo wyciągali z łóżeczka, żeby przetrzepać materacyk. Dziś mogę poinformować, że ważne materiały znajdowały się na korytarzu na belce sufitowej...

Ciągły strach
- W okresie stanu wojennego pracowałam jako siostra Polskiego Czerwonego Krzyża w
Tczewie – opowiada Zofia Petka. – W tym czasie mój syn pracował w Stoczni Gdańskiej, nie udzielałam się więc w działaniach solidarnościowych, gdyż bałam się o jego zdrowie i życie. Dzień pracy zaczynał się dla mnie o godzinie 8 i trwał do ok. 18. Nie wiedziałam nawet, że nocą wprowadzono stan wojenny. Kiedy wracałam z mężem z pracy ku naszemu zdziwieniu zaczepili nas funkcjonariusze ZOMO i poprosili o wylegitymowanie się. Od sąsiadki usłyszałam o wojskowym zamachu stanu. Najgorszy był strach. O wszystkich – męża, dzieci, znajomych. Takie życie w ciągłym strachu wypalało. Nieraz słyszałam jak ktoś rzucał petardą w pobliżu mojego domu, sąsiadowi wybili szybę, innemu ktoś dywan podpalił. Niejednokrotnie słyszałam też strzały. Ze względu na charakter pracy miałam przepustkę i mogłam wracać w nocy, jednak na widok zomowców serce stawało mi w gardle.
- Żyłam jakby w dwóch światach – jako siostra PCK obcowałam z chorymi, umierającymi, którzy często nie byli świadomi tego jak po przemówieniu gen. Jaruzelskiego zmieniło się życie Polaków - relacjonuje pani Zofia. - Drugi świat to opancerzone wozy, uzbrojone w kałasznikowy grupy mundurowych patrolujących ulice… Podczas stanu wojennego przez trzy kadencje byłam wybierana w pracy tzw. mężem zaufania. Któregoś dnia z koleżanką zostałyśmy oddelegowane z PCK w Tczewie na spotkanie ze znaną opozycjonistką Anną Walentynowicz, w celu przekazania pieniędzy dla potrzebujących. Trafiłyśmy na wiec solidarnościowy, rozentuzjazmowani mężczyźni porwali Lecha Wałęsę na ręce, a on krzyknął „Jakem ja Wałęsa nie opuszczę ani kęsa”.  Ten okrzyk pamiętam do dziś. W ten podniecony tłum wstąpiła jakaś otucha, nadzieja, ludzi ogarnęło wielkie wzruszenie! Tymczasem my bałyśmy się wejść do środka budynku, bo nie można było nikomu ufać … Mówiłyśmy, że jesteśmy delegacją z PCK, pokazałyśmy legitymację. Gdy weszłyśmy do środka Anna Walentynowicz zachowała się oschle. Może sama się bała? Ten wszechobecny strach udzielał się każdemu...

Postrzelona w szyję
- Skutki tamtych wydarzeń odczuwam do dzisiaj - wspomina Elżbieta Grott, poszkodowana w wyniku nieszczęśliwego wypadku. – 17 grudnia 1970 r. w drodze do pracy, dojeżdżałam z Tczewa do Gdyni, udałam się na dworzec w kierunku Oksywia. Miałam wówczas 16 lat. Szłam pieszo, gdyż nie kursowały żadne środki lokomocji. Po dojściu do przystanku PKP Gdynia Stocznia zauważyłam tłum ludzi stojących na ulicy i pomoście. Blokowali ulice Marchlewskiego i  Czechosłowacką. Na moich oczach oddziały MO zastrzeliły człowieka. Kiedy już byłam przy wiadukcie poczułam ból szyi w okolicy lewego ucha. Straciłam przytomność, odwieziono mnie do szpitala. Leżałam tam do 24 grudnia. Miałam koszmary, nie mogłam spać, wciąż wydawało mi się, że mnie rozstrzeliwują. Lekarz dawał mi tabletki na uspokojenie. Po powrocie do domu, ktoś zadzwonił do drzwi. Jacyś mężczyźni dali mamie 10 000 zł i paczkę dla mnie. Podejrzewam, że były to osoby z partii, których ruszyło sumienie.

Uraz pozostał
Grudzień 1981 roku nie był dla mnie lepszy. O godz. 22 była godzina policyjna. Jak ktoś był w tym czasie poza domem łapali go, zamykali w areszcie i katowali jak psa. Wtedy byłam w czwartym miesiącu ciąży. Gdy wracałam z pracy do Tczewa wraz z grupą znajomych złapała nas milicja. Mnie wzięli na pogotowie, by stwierdzić, czy mogę siedzieć w więzieniu. Nie mieli litości nawet dla ciężarnych kobiet. Zamknęli mnie w areszcie na 48 godzin. Warunki w celi były okropne: minus 2 stopnie C, smród pijanych kobiet. Nawet papieru toaletowego nie było… Czułam się fatalnie. Po wpłaceniu kaucji w wysokości 6200 zł przez kolegę wypuścili nas. Jednak uraz pozostał do dziś. Gdy 28 stycznia 2008 r. razem z mężem pojechałam do Warszawy zeznawać przeciwko Wojciechowi Jaruzelskiemu miałam okazję spotkać się z nim osobiście. Zapytałam go, dlaczego wprowadził stan wojenny… Odparł, że gdyby nie podjął takiej decyzji, z Polską i Polakami byłoby jeszcze gorzej. Wybrał mniejsze zło…

Trudne lata matek i żon
- Stan wojenny był trudnym czasem nie tylko dla mężczyzn, ale także dla nas, kobiet – mówi Zofia Petka. – Byłyśmy żonami, którym aresztowano mężów (czasami wywlekanych o północy z domu), matkami bojącymi się o swe dzieci, sanitariuszkami opatrującymi rany skatowanych bez powodu. Historia dopisała niektórym z nas także inne role – kolporterek zakazanych ulotek, aktywnych bojowniczek o wolność, której tak pragnęłyśmy dla naszych dzieci.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Jim Ortal 30.12.2009 20:40
Co brałeś? Podziel się!!!

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Wir 30.12.2009 19:22
Dopóki sę nie rozliczy wszystkich zbrodniarzy i aparatczyków komunistycznych z agenturą, dopóty nasza Ojczyzna nie będzie krajem wolnym i suwerennym. Wszystkich, którzy za ten stan odpowiadają Naród już niedługo rozliczy!

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Polszewik 28.12.2009 16:14
gdy garstka byłych opozycjonistów składała kwiaty przed tablicą upamiętniającą tę datę,prezydent miasta się nie pofatygował.Szczęściarz-nie tylko,że nie dostawał wp.....l w tamtych czasach to jeszcze ma w d.... takich jak te trzy panie. Ale on wiedział gdzie stanąc i do jakiego pociągu wsiąśc. A za parę lat dostanie medal za "umacnianie demokracji".Tak jak komunistyczny prezydent "Pro Domo Trsowiencis"-co się wykłada -'Zasłużony dla miasta Tczewa".PRL ma się całkiem dobrze- w Tczewie też.

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
art 28.12.2009 11:15
wstyd 3 rzeczypospolito

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Reklama
Reklama
Reklama
zamglenia

Temperatura: 1°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1018 hPa
Wiatr: 4 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama