sobota, 13 grudnia 2025 20:45
Reklama

Sensacja sprzed wieków. „Kodeks tczewski z Lubeki” – pierwsze prawo dla tczewian odnalezione!

POMORZE. - Prawo lubeckie powstało dzięki gigantycznemu oszustwu! Bezczelne szachrajstwo w wykonaniu mieszczan zapewniło gospodarczy rozwój bez mała całej północnej Europie - twierdzi Jarosław Mykowski redaktor publikacji „Kodeks tczewski z Lubeki”.
Sensacja sprzed wieków. „Kodeks tczewski z Lubeki” – pierwsze prawo dla tczewian odnalezione!
Rozmowa z Jarosławem Mykowskim, wydawcą i redaktorem publikacji „Kodeks tczewski z Lubeki”.

- Dlaczego powstał Tczew, a Sambor II wybrał na nowe miasto miejsce, gdzie kończy się wysoki brzeg Wisły, skoro miał już stolicę w Lubiszewie i plany co do budowy grodu w Gorzędzieju?
- Stary gród lubiszewski stracił na atrakcyjności, gdy zaczęło wzrastać gospodarcze znaczenie Wisły. Sambor wybrał to miejsce, ponieważ chciał lokować samorządowe miasto oparte na wzorach zachodnioeuropejskich. Za Wisłą miał sojuszników – Krzyżaków, którzy pomagali mu w walkach z bratem Świętopełkiem, księciem Pomorza Gdańskiego. Na tereny podbite przez Zakon ściągali osadnicy z okolic Lubeki. Tczew znalazł się w dogodnym położeniu handlowym i strategicznym, z kolei Lubiszewo było na uboczu. Próby budowy grodu w Gorzędzieju skończyły się jego zniszczeniem przez Świętopełka, a Sambor wylądował na jakiś czas u brata w więzieniu.

- Dlaczego lokując Tczew Sambor wybrał na ustrój prawo miejskie wzorowane akurat na ustroju Lubeki?
- Paradoks polega na tym, że prawo lubeckie powstało dzięki gigantycznemu oszustwu! Bezczelne szachrajstwo w wykonaniu mieszczan zapewniło gospodarczy rozwój bez mała całej północnej Europie. W 1223 r. Lubeka pozbyła się duńskich władców i trzy lata później mieszczanie wysłali do Cesarza Rzymskiego Narodu Niemieckiego Fryderyka II Hohenstaufa poselstwo z prośbą o potwierdzenie przywilejów, które najzwyczajniej sfałszowali. Cesarz to przypieczętował. Być może wiedział, że to tzw. lipa, a być może doszło do jakiegoś układu z Lubeką. Tego nie wiemy. W każdym bądź razie prawo lubeckie jest wielkim fałszerstwem, które okazało się tak racjonalne, że na jego podstawie pozakładano ponad sto miast w północnej Europie, a Lubeka stała się wielkim centrum Hanzy.
Prawo lubeckie było bardzo liberalne dla osadników. Od Półwyspu Jutlandzkiego aż do Rygi praktycznie wszystkie miasta były lokowane na tym właśnie prawie. Zapewniało ono mieszczanom duże swobody, np. nie nakładało na nich obowiązku udziału w wojnach księcia. Ich zadaniem była tylko obrona miasta i płacenie określonych danin. Europa wkraczała wówczas w etap wielkiego przyśpieszenia, kolejnej rewolucji gospodarczo-przemysłowej. Powstawały nowe narzędzia i systemy upraw. Prowadziło to do przeludnienia miast, a szybkie wzbogacenie było bardziej możliwe na wschodzie Europy. Tych ludzi trzeba było tutaj czymś przyciągnąć, zachęcić do osiedlenia się na lepszych warunkach niż tam, gdzie mieszkali.

- Powiedzieliśmy, że prawo lubeckie było dość liberalne dla mieszczan, ale przecież nie było tak, że „hulaj duszo, księcia nie ma”. Sambor II zagwarantował sobie pewne przywileje…
- Coś za coś. Ja wam daje ziemię, bogaćcie się, ale pod kilkoma warunkami.

- Prawo lubeckie obowiązywało w Tczewie 49 lat, a spis jego artykułów był w miejskim ratuszu aż do 1724 r. Potem kodeks zaginął i nagle, już w XXI wieku, się odnalazł. Jak do tego doszło?
- Wydawaniem książek zajmuję się od wielu lat. W 2005 r. wydałem kodeks lubecki dla Gdańska. Jego oryginał odnalazł na uniwersytecie w Getyndze historyk Tadeusz Domagała. Tak trochę mimochodem napisał, że w trakcie kwerendy archiwaliów dowiedział się, że kodeks lubecki dla Tczewa został wydany na rok przed gdańskim. Zaintrygowało mnie to. Okazało się, że kodeks lubecki dla Tczewa znalazł się w wielkim zbiorze praw Królestwa Polskiego. W 1505 r. obradował sejm walny, na którym postanowiono spisać wszystkie prawa Rzeczypospolitej. Wykonał to na polecenie króla Aleksandra Jagiellończyka kanclerz wielki koronny i zarazem prymas Polski Jan Łaski. Wówczas kodeks gdański był już w Królewcu, inne miasta leżały poza granicami Polski, więc najbardziej „uchwytny” był kodeks Tczewa. Nasz kodeks wypożyczono, przepisano, przy okazji cenzurując przepis dotyczący zdrady małżeńskiej. Statuty Łaskiego przygotowywano w niesamowitym pośpiechu i nie uniknięto pomyłek. Na przykład kodeks lubecki umieszczono pod przepisami prawa magdeburskiego.

- I ta pomyłka funkcjonuje od sześciu wieków.
- W czerwcu wystąpiłem do Archiwum Akt Dawnych z prośbą o przesłanie zdjęć Statutu Łaskiego. Odpowiedź dostałem w grudniu, gdy książka już była wydrukowana. Dyrektor informuje, że nie może ich przesłać, bo w posiadanym przez nich starodruku jest tylko… kodeks prawa magdeburskiego. Nawet nie zadali sobie trudu sprawdzenia. Zmylił ich tytuł główny.
Wracając do odkrycia kodeksu, jego autentyczność potwierdza Izaak Gotfryd Goedtke w swojej „Historii miasta Chojnice” z 1724 r. Goedtke pisze, że kodeks tczewski znajduje się w Statutach Łaskiego, które porównał z oryginałem kodeksu. Jego właścicielem był gdański drukarz, matematyk, trochę filozof Paweł Pater (1656-1724). Był on wielkim bibliofilem i podobno niezłym amatorem trunków. Na aukcji kupił oryginał kodeksu lubeckiego dla Tczewa, który w testamencie podarował naszemu miastu. Oryginał ten zaginął około 1724 r.

- Publikacja tłumaczenia całego kodeksu zapełnia istotną lukę w historii miasta. Rozumiem, że taka też była idea jej wydania?
- Dokładnie tak. Niewiele osób w ogóle wiedziało o tym, że ten kodeks istnieje. Można powiedzieć, że tym samym odnaleźliśmy jeden z absolutnie podstawowych dokumentów dotyczących narodzin Tczewa. Świadectwo życia ludzi z krwi i kości.

- Kodeks zawiera wiele smaczków. Jeden z zapisów pozwala mężowi, który przyłapał małżonkę in flagranti z kochankiem, na przeprowadzenie go w dół i górę ulicami miasta trzymając za… męskość.
- Dzisiaj uznalibyśmy taką karę za cyrk, ale w ogóle to bardzo praktyczne prawo. Mieszkańcami miasta byli m. in. kupcy, którzy w interesach wyjeżdżali na długi czas i nie mogli mieć pewności, co do wierności małżonki pozostawionej samej sobie. Na wszelki wypadek wymyślili więc taki paragraf. Feminizm był wówczas czystą abstrakcją i kobiety formalnie nie miały wielu praw. Takich smaczków jest wiele. Wymieniam je w trzecim rozdziale książki, dotyczą kłótni o spadek, pobicia, prób przekupstwa, oszustw, problemów budowlanych.
Ale naczelną zasadą prawa lubeckiego była ochrona mienia miasta. Przykładowo, nie można było zapisać nieruchomości na rzecz Kościoła, tylko ofiarować pieniądze za sprzedany dom. Aby dać rękojmię, nie wystarczyło być uczciwym, ale trzeba było posiadać nieruchomość w mieście. Z pozoru to dyskryminacja biednych, ale chodziło o to, że właścicielowi domu bardziej zależy na obronie dorobku wspólnoty, czyli miasta.  
Kodeks szczegółowo reguluje kwestie spadkowe. W sumie to aż 23 artykuły. Pokazuje to, jak wielką wagę przywiązywano do własności. W takich sprawach tylko trzy razy w roku można było składać skargi do sądu. Za trzecim razem musiał być wyrok. To ucinało pieniactwo. Najwyższą karą według kodeksu było 100 grzywien srebra, właśnie za manipulacje przy dziedziczeniu, np. fałszywe małżeństwo. Za taką sumę można było kupić w mieście dwa domy. Kobieta, która chciała się wyprowadzić z miasta, mogła zabrać ze sobą tylko ubrania i wiano, jeśli posiadała, a pozostały majątek, w tym dom, musiała pozostawić dziedzicom. Jeśli koń, którego pożyczyłeś uległ „uszkodzeniu”, to nie miałeś prawa do odszkodowania – tak cennych rzeczy się nie pożycza. Jeżeli ktoś chciał przekupić strażnika miejskiego groziła mu kara 10 grzywien srebra i fudra wina, czyli ok. trzech beczek.

- Książka, oprócz tłumaczenia – wykonanego przez Romana Dzięgielewskiego – przywileju Sambora dla Tczewa z 1260 r. i przepisów prawa lubeckiego, zawiera też tłumaczenie ciekawego listu mieszczan tczewskich do Krzyżaków z 6 lutego 1309 r. Jakie były okoliczności jego wysłania i skąd w jego treści taka czołobitność?
- Gdy Krzyżacy zdobyli i spalili Gdańsk, zamordowali około tysiąca osób. Na tczewian padł blady strach. Wpadli na pomysł, żeby na wszelki wypadek się ukorzyć. Wysłali ten list, w którym zdali się na łaskę zakonników, pisząc, że jeśli ci zechcą, to oni opuszczą Tczew, byle by tylko ich nie skrzywdzili. Dopisali, że czują się winni dokuczania Krzyżakom. Prawdopodobnie wymusili to nowi władcy, którzy ostatecznie pozwolili zostać mieszkańcom, ale zmienili prawo lubeckie na chełmińskie, bardziej restrykcyjne. Nałożyli m. in. większe podatki i obowiązek udziału mieszczan w wyprawach wojennych Zakonu. Gdy kura znosi złote jajka to szkoda jej na rosół. Z czasem Krzyżacy zaczęli łamać nadane przez siebie prawa, w ramach buntu narodził się Związek Pruski, a w końcu wybuchła wojna trzynastoletnia, po której Tczew wrócił do Polski.

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
słaba mżawka

Temperatura: 7°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1019 hPa
Wiatr: 24 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama