W miniony wtorek, 23 marca, odbyła się debata przed IV Kongresem Kociewskim, przygotowana przez Oddział Kociewski Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Tczewie, pt. „Badania archeologiczne na Kociewiu - stan, plany, potrzeby i ich wykorzystanie w planach rewitalizacyjnych”. Większą część dyskusji poświęcono jednak jednemu odkryciu przy ul. Zamkowej. Czy jest to tczewski zamek, czy może „tylko” fragment wschodnich murów obronnych miasta? Tego wciąż nie wiemy. Wiadomo natomiast, że o mały włos, a bezpowrotnie stracilibyśmy szansę na poznanie historii tego fragmentu grodu Sambora.
Przepisy korzystne dla inwestorów
Relacje oraz uwarunkowania prawne zachodzące na linii archeolog – inwestor wyjaśniała uczestnikom debaty Renata Wiloch-Kozłowska, która w ub. roku przy ul. Chopina odkryła pozostałości Wieży Wodnej. Zgodnie z przepisami inwestor nie może rozpocząć np. budowy domu na działce będącej stanowiskiem archeologicznym, bez uprzedniego zdobycia zaświadczenia od wojewódzkiego konserwatora zabytków o przeprowadzeniu badań. Informacja o tym, czy dana parcela jest stanowiskiem archeologicznym, jest zamieszczona w księdze wieczystej. Za złamanie przepisów grozi grzywna w wysokości 500 zł, co przy koszcie samej inwestycji, niestety, nie jest dla inwestora kwotą zaporową.
- Jeżeli te przepisy będą przestrzegane, to gwarantuję państwu, że o danym mieście można się dowiedzieć bardzo dużo – powiedziała Renata Wiloch-Kozłowska. - Prowadzenie badań archeologicznych wcale nie musi oznaczać, że inwestycja zostanie zablokowana na lata. To już nie są te czasy, kiedy wchodząc na teren jakiejś działki badaliśmy ją do upadłego. Wszyscy rozumieją, że jeżeli ktoś ma plan inwestycyjny, to potrzebne są na to i pieniądze, i czas.
Sprzyja temu niedawna nowelizacja ustawy o ochronie zabytków, która mówi, że jeżeli koszt badań archeologicznych przekracza 2 proc. wartości całej inwestycji, to inwestor może domagać się zwrotu kwoty powyżej tych 2 proc. od Ministerstwa Kultury. Badania można połączyć z inwestycją, dlatego, że ustawa narzuca też wymóg prowadzenia ich w obrębie samej inwestycji, a nie całej działki.
- To kolejny punkt, który świadczy na korzyść inwestorów – stwierdziła archeolog. - Przedsiębiorca powinien umożliwić dowiedzenie się czegoś o przeszłości danego miejsca. Inwestycje, takie jak w Tczewie, są jedyną okazją, aby poznać przeszłość miasta. Wiadomo przecież, że nikt specjalnie nie będzie zrywał powierzchni ulic, czy burzył domów, bo to nie ma sensu i nie ma na to pieniędzy.
Krótkowzroczne działania
Przykładem pozytywnego działania jest sprawa działki przy ul. Chopina, gdzie odkryto wspomnianą już Wieżę Wodną. Deweloper, chcąc wybudować na niej dom, pomimo iż posiadał już prawomocne pozwolenie na budowę, zgłosił ją u wojewódzkiego konserwatora zabytków. Na tej właśnie podstawie swoje badania przeprowadziła Renata Wiloch-Kozłowska. Tymczasem kilkaset metrów dalej, na ul. Zamkowej, potrzeba było interwencji miłośników miasta, którzy zaalarmowali media, aby ktoś zainteresował się odkrytym podczas kopania fundamentów gotyckim – jak się wkrótce okazało – murem.
- Byłam przerażona, gdy zobaczyłam na nich ślady zębów koparki – wspomniała Renata Wiloch-Kozłowska. - Wyglądało to tak, jakby ktoś celowo chciał je zniszczyć. Ewidentnie zabrakło tam nadzoru archeologicznego. Nie da się zaprzeczyć temu, co odkrywamy w ziemi. Źródła pisane często nie są obiektywne, ponieważ powstawały na czyjeś zamówienie.
- To, co już widać na Zamkowej potwierdza informacje źródłowe, że mógł tam stać zamek – dodał archeolog Bartosz Świątkowski. - Niezbędne byłyby kolejne badania na sąsiedniej działce. Niestety, miasto budując nową ul. Żeglarską, przebiegającą między obiema działkami, nie zrobiło wcześniej badań archeologicznych.
- Tworzymy trasę widokową wyburzając dom dla lepszej perspektywy na Wisłę, a tymczasem 200 m dalej miasto zbudowało nową ulicę, pod którą na pewno są relikty przeszłości. To krótkowzroczne działanie – skomentował dr Michał Kargul, sekretarz OK ZK-P.
Kontrowersyjne 3 metry
Dyskutowano również nad wykorzystaniem odkryć archeologicznych w procesie rewitalizacji. Problem dotyczy bezpośrednio Tczewa, w którym ruszył proces odnowy Starówki.
- Na świecie jest tendencja, żeby po pierwsze, pokazywać relikty archeologiczne w żywych obiektach, a po drugie, aby przygotowywać wystawy archeologiczne w stylu „Pradziejów Tczewa” - z myślą o zwiedzających – podkreśliła Renata Wiloch-Kozłowska.
Udane przykłady wyeksponowania odkryć archeologicznych to pozostałości kościoła św. Mikołaja z XII wieku odkryte pod Halą Targową w Gdańsku, wnętrze Wielkiego Młyna oraz – by nie szukać za daleko – tczewski pub Hirus przy ul. Dąbrowskiego z reliktami Bramy Gdańskiej.
Gości debaty zaskoczył też niefortunny przepis obowiązujący w Tczewie, według którego nadzorem archeologicznym objęto głębokość zaledwie 3 metrów. Tymczasem, aby dotrzeć np. do fundamentów Wieży Wodnej potrzeba było wykopania dołu o głębokości blisko 10 metrów. Gotyckie mury odkryte przy ul. Zamkowej znajdują się z kolei na głębokości ok. 5 metrów. O tym problemie pisaliśmy już na łamach „Gazety Tczewskiej”. W artykule „Ziemia odsłania swoje tajemnice” (GT nr 31/2009) Danuta Morzuch-Bielawska, naczelnik Wydziału Planowania Przestrzennego w Urzędzie Miejskim, wyjaśniała, że kontrowersyjne 3 metry zostały wyznaczone zgodnie z warunkami stawianymi przez Muzeum Archeologiczne w Gdańsku. Zgodnie z kanonami pracy archeologa, badania należy prowadzić do calca, czyli warstwy nienaruszonej przez działalność człowieka.
- Dopiero w Tczewie dowiedziałam się o tym, że jest zupełnie inaczej – ironizowała Renata Wiloch-Kozłowska. - Jest to zupełnie bez sensu. W Gdańsku np. calec średnio wychodzi na głębokości 5 metrów. Kopiemy po to, żeby coś zbadać i się czegoś dowiedzieć, a nie dla samego kopania.
Reklama
Zachować relikty przeszłości. Jak pogodzić pracę archeologa z interesem przedsiębiorcy?
TCZEW. Na działce przy ul. Zamkowej w Tczewie, gdzie w zeszłym roku odkryto pozostałości wciąż nie rozpoznanego obiektu z czasów krzyżackich, mogło dojść do licznych zaniedbań – zarówno ze strony inwestora, jak i miasta. Tak twierdzą archeolodzy. – Ewidentnie zabrakło tam nadzoru – podkreślają.
- 25.03.2010 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:31)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze