Rozmowa z Anną Peichert, kierownikiem Poradni Edukacji Ekologicznej w Tczewie.
- Każdemu, kto spotkał się z Pracownią Edukacji Ekologicznej kojarzy się ona z konkursami i happeningami. Czym zajmuje się placówka?
- Pracownia jest placówką typowo edukacyjną, choć słowo „edukacyjna” ma w tym wypadku rozległe znaczenie. Nie organizujemy wyłącznie zajęć naukowych dla różnych grup wiekowych, ale zajmujemy także przygotowywaniem wspomnianych konkursów i happeningów. Naszym zadaniem jest propagowanie działań proekologicznych – choć bardzo nie lubię tego słowa, bo jest często nadużywane. Na pewno promujemy działania, które są przyjazne środowisku, np. segregowanie odpadów. Łatwo dotrzeć zwłaszcza do najmłodszych. Kiedy tłumaczę, że nierozsądne wyrzucanie jednorazowych reklamówek może być przyczyną śmierci zwierząt, dzieci bardzo się tym przejmują. Rzeczywiście głodne zwierzęta wabione zapachem z reklamówek zjadają je i stają się ofiarami naszego śmiecenia.
- Jak oduczyć dzieci brzydkiego nawyku śmiecenia? Czy takie akcje jak „Sprzątanie Świata” odnoszą zamierzony skutek?
- „Sprzątanie Świata” to wyjątkowa impreza. Ma na celu pokazanie tego jak ludzie śmiecą, a nie nauczenia dzieci sprzątania. Jest to jedyny dzień w roku kiedy młodzież z całego świata rusza z torbami, aby wyzbierać papierki i inne odpady. Ale śmiecenie na ulicach nie jest dużym problemem z punktu widzenia ekologicznego. Na terenie miasta działa Zakład Usług Komunalnych, odpowiedzialny za utrzymanie porządku i bywa, że dzieci z akcji „Sprzątanie Świata” wracają z pustymi torbami. My chcemy nauczyć dzieci selekcji odpadów. Śmieci wrzucone do jednego kubła na zawsze niewykorzystane trafiłyby na wysypisko. My tworzymy warunki, dzięki którym młodzież nie musi jeździć do skupu odpadów. Wystarczy, że posegregują je przed wrzuceniem do koszy, które znajdują się na terenie ich szkół. Młodzieży podobają się takie akcje i bardzo szybko się w nie angażują.
- Działanie pracowni skierowane jest głównie do dzieci w wieku szkolnym. Czy placówka zajmuje się też edukowaniem dorosłych?
- I tak, i nie. Nasze działania ograniczają się w dużej mierze do pracy z placówkami edukacyjnymi podlegającymi Urzędowi Miejskiemu. Takie są uroki pewnej hierarchii. Natomiast jeśli znajdzie się szkoła, organizacja czy stowarzyszenie, które zechce wziąć udział w takich zajęciach jesteśmy chętni do współpracy. Nie widzimy sensu organizowania zajęć dla osób prywatnych. To byłoby bardzo trudne. Frekwencja mówiąc delikatnie, mogłaby nie dopisać. Ludzie mają swoje zajęcia i taka tematyka po całym dniu pracy raczej do nich nie trafi. Co innego zorganizowane grupy. Przychodzą do nas studenci Uniwersytetu Trzeciego Wieku, prowadzimy zajęcia z nauczycielami, z którymi raz w roku wyjeżdżamy na edukacyjne spotkanie terenowe.
- Czy uważa Pani, że niewielkie wyczulenie społeczeństwa na problemy ekologiczne to wina niedoinformowania o rzeczywistych problemach środowiska czy raczej ludzkiej znieczulicy?
- To wina systemu. Mam na myśli system selektywnej zbiórki odpadów, który nie jest dobrze zorganizowany. Kiedy ułatwimy ludziom segregowanie odpadów, to nawet nie przekonane dzisiaj osoby przyłączą się do tych działań. Ludzie często dzwonią, piszą maile i zgłaszają swoje problemy: „Ale ja nie mam gdzie tego wyrzucić!”. Najważniejsze, że już teraz są osoby, które myślą o odpadach przez pryzmat ekologii. Rzeczywiście organizacja selektywnej zbiórki odpadów pozostawia w Tczewie - i nie tylko - wiele do życzenia, ale z biegiem czasu to na pewno się zmieni.
- Dane dotyczące ilości zebranych w Tczewie odpadów przeznaczonych do recyklingu nie napawają optymizmem. W 2007 r. zebrano plastiku prawie o połowę mniej niż rok wcześniej.
- Trudno mi analizować te dane, ponieważ nie znamy rzeczywistych przyczyn takiego stanu. Mam nadzieję, że spadek ilości zebranego plastiku, wynika z faktu kupowania innych opakowań niż plastikowe. Nasze działania od lat zmierzają w kierunku zachęcenia ludzi do rezygnowania z opakowań plastikowych, które są wyjątkowo niebezpieczne dla środowiska. Zrobiliśmy już dużo, ale to ciągle kropla w morzu potrzeb.
„Figura – czyli coś z niczego”
W ostatnich dniach kwietnia uczniowie tczewskich szkół dali upust swojej młodzieńczej wyobraźni. W ramach konkursu ekologicznego „Figura – czyli coś z niczego”, tworzyli plastyczne formy przestrzenne z odpadów, które sami zbierali. Komisja konkursowa, która dwukrotnie odwiedzała uczestniczące w rywalizacji szkoły, postanowiła wyróżnić następujące ekspozycje:
● szkoły podstawowe: 1-2. SP 10 oraz SP 12;
● szkoły gimnazjalne: 1. Gimnazjum nr 1;
● szkoły ponadgimnazjalne: 1. I Liceum Ogólnokształcące w Tczewie.
Konkurs zorganizowała Pracownia Edukacji Ekologicznej. Pod jej czujnym okiem uczniowie corocznie segregują i przekazują do skupu tony odpadów. Swoim działaniem i zaangażowaniem świecą przykładem starszym kolegom, a nawet... własnym rodzicom. PEE jest placówką działającą przy Zakładzie Usług Komunalnych w Tczewie.
Reklama
Chcemy młodzież czegoś nauczyć, ale... nic na siłę
TCZEW. - Czy uważa Pani, że niewielkie wyczulenie społeczeństwa na problemy ekologiczne to wina niedoinformowania o rzeczywistych problemach środowiska czy raczej ludzkiej znieczulicy? - To wina systemu - mówi Anna Peichert, kierownikiem Poradni Edukacji Ekologicznej w Tczewie.
- 16.05.2008 00:04 (aktualizacja 01.04.2023 09:46)

Reklama







Napisz komentarz
Komentarze