W piątek, 23 maja o godz. 10.52 strażacy odebrali zgłoszenie o pożarze drewnianych elementów konstrukcji mostu tczewskiego. Sytuacja była poważna, ponieważ wiał silny wiatr, długo nie było deszczu i częściowo drewniana konstrukcja była mocna wysuszona.
Wypadek nastąpił podczas... prac drogowców, którzy w asfaltową nawierzchnię wtapiali specjalną siatkę.
Gaszenie z motopompy
Pracownicy feralnej firmy wynajętej przez Powiatowy Zarząd Dróg próbowali sami ugasić ogień, ale bez powodzenia.
- Drogowcy wykorzystywali materiał, który wymagał podgrzania – relacjonuje asp. Zbigniew Rzepka, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Tczewie. – Konieczne było zaangażowanie czterech samochodów i łodzi. Strażacy musieli rozciąć drewniane elementy mostu, by dostać się do palącej się drewnianej konstrukcji. Ze względu na ograniczoną wysokość mostu, tylko samochody osobowe mogły przedostać się na obiekt. Ogień był gaszony od spodu z łodzi z motopompy. Ekipa wbiegła też na most. Aby dogasić ogień konieczne było wycięcie drewnianych belek. Akcja gaśnicza trwała 2 godz. i 9 minut.
Jak ustaliliśmy ruch na moście była całkowicie zablokowany, aż do godz. 9.00 w sobotę.
Zawinił wiatr...
- Jeszcze w czasie trwania akcji właściciel firmy pojechał po drewniane deski, by naprawić szkodę – powiedziała Maria Witkowska, dyr. Powiatowego Zarządu Dróg. – Prace były wykonywane, gdyż stwierdziliśmy, że trzeba wymienić połowę nawierzchni mostu. Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego zadecydował o wtopieniu siatki bitumicznej. Tak naprawdę zawinił wiatr. Pracownicy firmy od razu naprawili szkody. Teraz nie widać nawet, że w miejscu zapalenia się belek do czegoś doszło. Myślę, że nie będziemy wyciągać konsekwencji wobec drogowców. Ale we wtorek spotkam się z radcą prawnym i wspólnie zastanowimy się jakie kroki powinniśmy w związku tym podjąć. Ostatecznie nie ponieśliśmy bowiem żadnych strat.
Dodajmy, że most został wpisany na listę zabytków sztuki inżynieryjnej UNESCO.
Plama z kosza zaolejonych szmat
Okazało się, że w tym tygodniu gaszenie ognia z wody (rzeki) nie było jedynym działaniem strażaków prowadzonym na Wiśle. 19 maja o godz. 10.34 dostali oni także zgłoszenie o plamie oleju na rzece.
- Przybyłe jednostki zastały na miejscu cienki „film” olejowy, który znajdował się pomiędzy główkami na rzece Wiśle – poinformował nas asp. Zbigniew Rzepka. - Działania straży polegały na zabezpieczeniu miejsca prowadzenia działań i podaniu na „film” olejowy dyspergentu sintan z łodzi za pomocą ręcznego opryskiwacza. Funkcjonariusze starali się zlokalizować źródło oleju. Aby ustalić skąd ono pochodzi konieczne było zaangażowanie zastępu płetwonurków z Ochotniczej Straży Pożarnej w Tczewie. Jeden z płetwonurków zszedł na głębokość asekurowany z pontonu liną. Po przeszukaniu dna wydobyto zatopiony kosz i zaolejone szmaty, z których wypłukiwała się substancja ropopochodna, tworząca cienki „film” olejowy na rzece. W działaniach wzięło udział 5 zastępów Jednostek Ratowniczo-Gaśniczych KP PSP Tczew i zastęp OSP Tczew.
Palił się most tczewski - zawinił wiatr?
TCZEW. Sucha konstrukcja drewniana, iskry z wtapianej przez drogowców siatki i podmuch wiatru - pożar, który mógł strawić stary, zabytkowy most w Tczewie. Drogowcy sami chcieli ugasić pożar, lecz konieczna była pomoc strażaków. Winni? Tak naprawdę zawinił wiatr... - tłumaczy Maria Witkowska, dyr. Powiatowego Zarządu Dróg.
- 27.05.2008 08:44 (aktualizacja 01.04.2023 09:52)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze