Przypominamy, że Lev Hasharon w Izraelu (cel podróży) będzie dziewiątym miastem partnerskim Tczewa, które naczelnik odwiedzi na swoim jednośladzie. Pomimo nieustających upałów oraz kłopotów z rowerem, naczelnik w dalszym ciągu utrzymuje tempo, które sobie narzucił.
Etap XI: Roman - Focsani (155 km)
Kto by się spodziewał? Kolega kolegi spotkany w Rumuni!
- Dziś, podczas śniadania z ks. Romanem Czajką, dowiedziałem się, że dobrze zna
mojego kolegę z liceum, Władka Madeję, też Werbistę - pisze Krzysztof Szlagowski. - Okazało się, że uczył go w seminarium w Pieniężnie.
Po krótkiej rozmowie cyklista ruszył w drogę. Na początku pogoda dopisywała… do momentu, aż ktoś „włączył” wiatr.
- W zasadzie już do końca dnia walczyłem tylko z nim - żali się naczelnik.
Pomimo co silniejszych podmuchów, Szlagowski przejechał tego dnia 155 km, czyli wystarczająco dużo, aby minąć po drodze jadącego TIR-em polskiego kierowcę.
Etap XII: Focsani - Buzau (70 km)
- Po wyjechaniu z centrum miasta poczułem, że dziś z wiatrem będziemy na
remis. Po wczorajszej walce, tego dnia został moim sprzymierzeńcem - przyznaje rowerzysta.
Sprzymierzeńcami na pewno nie okazali się „tirowcy”:
- Dawali upust swojemu niezadowoleniu raz po raz trąbiąc na mnie - czytamy w korespondencji.
Krzysztof Szlagowski zauważył także punkty przy drodze, w których można kupić czereśnie i… wino.
Etap XIII: Buzau - Silistra (161 km)
Wczoraj 70 km, dziś ponad dwa razy więcej.
- Ponieważ wczoraj wypocząłem postanowiłem dziś pojechać nieco dalej - pisze. - Tradycyjnie klimatyzacja została ustawiona na 30 stopni z małym ogonkiem, ale przynajmniej wiatr nie przeszkadzał.
W Slobozii zapytał się o drogę do Calarasi. Usłyszał, że ze względu na wyboje, lepiej tam nie jechać...
- Pomyślałem „nie po takich drogach już jechałem”. Jednak taksówkarz miał rację nie polecając mi tej trasy. Na odcinku ok. 15 km nie było drogi do normalnej jazdy, nasza Rokicka przy tym to autostrada.
A na dobranoc, w internacie jednej ze szkół w Silstra, Krzysztof Szlagowski obejrzał mecz Manchester Utd. – Chelsea Londyn.
- Na szczęście nie zasnąłem i widziałem karne. Nicolas Anelka pewnie długo będzie pamiętał ten strzał. Swoją drogą - dla mnie zawsze był to przereklamowany piłkarz.
Etap XIV: Silistra - Dobric (91 km)
Tego dnia ciemne chmury, a nawet lekki deszcz, towarzyszyły naczelnikowi przez większość czasu.
- Jednak jechało się dobrze, aż do 60. km… - czytamy. - Wtedy usłyszałem znany mi sprzed lat dźwięk pękającej szprychy. Tym razem udało mi się wstawić nową i pojechałem dalej. Mam w zapasie jeszcze kilka szprych, ale wolałbym ich nie wymieniać.
Etap XV: Dobric - Pomorie (155 km)
Ponieważ - jak twierdzi cyklista - poprzedni dzień był raczej odpoczynkiem, Szlagowski postanowił zmienić trasę i dodać do końcowego wyniku kilka kilometrów.
- Zdecydowałem się jechać z Dobric, a nie do Ajtos, jak wcześniej planowałem, ale w stronę Warny i Burgas, czyli wybrzeżem Morza Czarnego. Warto było zmienić nieco plany dla widoków jakie miałem dzisiaj po drodze. Tutaj, w Bułgarii, widać przygotowania do lata, a także nowe inwestycje w infrastrukturze turystycznej. W każdym mijanym mieście wzdłuż wybrzeża powstają nowe apartamenty i hotele, budowane na wzór amerykański, z wielkim rozmachem.
Tego dnia Szlagowski zaliczył także kilka wyczerpujących podjazdów:
- Na kilku z nich schodziłem z roweru - przyznaje. - Ale były też imponujące zjazdy. Na jednym z nich padł rekord prędkości - 62 km/h to już niezła jazda.
Ciężki dzień zakończył naczelnik kąpielą w morzu.
Etap XVI: Pomorýe - Derekoy (121 km)
Nadmorskie widoki rowerzysta mógł podziwiać aż do Burgas. Później zmienił drogę na boczną i ruszył w kierunku granicy tureckiej.
- Tradycji wyjazdowej stało się zadość - na 60. km po raz pierwszy złapałem gumę. Potem już spokojnie dojechałem do miasta granicznego Malko Tarnowo. Tam stwierdziłem, że pojadę dalej i przekroczę granicę z Turcją. Na granicy kupiłem wizę turystyczną i po spokojnej odprawie pojechałem do pierwszego miasteczka - Derekoy.
Etap XVII: Derekoy - Cerkezkoy (118 km)
Krzysztof Szlagowski nie może nadziwić się jakością tureckich dróg.
- Trzeba przyznać, że są niezłe, a już widać budowę nowych. Niestety, prace drogowe prawdopodobnie przyczyniły się do przebicia po raz kolejny dętki. Przy wymianie okazało się, że w oponę wbiła się metalowa drzazga, która później uszkodziła dętkę. Mam nadzieję, że opona wytrzyma.
Tureckie upały okazały się tak nieznośnie, że naczelnik postanowił wypróbować „nowy system schładzania się”:
- Zatrzymałem się na stacji benzynowej, zmoczyłem koszulkę i włosy, ubrałem mokrą koszulkę na siebie i ruszyłem dalej - czytamy w korespondencji.
Podróż do Izraela - Szlagowski ma już za sobą ponad 2000 km
KOCIEWIE. Krzysztof Szlagowski - naczelnik Wydziału Oświaty, Kultury i Sportu Urzędu Miejskiego w Tczewie - jest już w Turcji. Na swoim rowerze przejechał już ponad 2000 km.
- 30.05.2008 00:55 (aktualizacja 02.04.2023 05:31)

Reklama







Napisz komentarz
Komentarze