O Tczewie wspominali cesarze niemieccy, carowie rosyjscy, na przykład Mikołaj II, a nawet Adolf Hitler kursujący z Berlina do Królewca, a potem do Wilczego Szańca.
Dworzec jak pałac czarnoksięski
Pośród takich sław na wyróżnienie zasługują ludzie, którzy XIX-wieczny Tczew uwiecznili w pamiętnikach. Jeden z najbardziej znanych opisów naszego miasta pozostawiła po sobie Jadwiga Łuszczewska, która przebywała w Tczewie 5 i 6 sierpnia 1858 r., a więc 150 lat temu.
Warszawianka była ówcześnie popularną poetką, która miała dar improwizowania. Przyszła na świat w 1834 r. jako córka Wacława, radcy stanu i dyrektora wydziału Przemysłu i Kunsztów w Komisji Spraw Wewnętrznych Królestwa Polskiego. Jej rodzice kładli bardzo duży nacisk na wychowanie w duchu patriotycznym. Z tej też racji odbywali podróże po ziemiach polskich trzech zaborów. Właśnie podczas jednej z nich Jadwiga miała okazję dotrzeć na Pomorze Gdańskie.
Wycieczka rozpoczęła się w Warszawie, skąd z rodzicami popłynęła parowcem „Płock” do Nieszawy. Stamtąd drogą lądową dostali się przez Toruń do Bydgoszczy. Tam wsiedli na pociąg, który dowiózł ich do Tczewa. W pamiętniku Łuszczewska pisze m. in. takie słowa o Tczewie:
„Dworzec kolei żelaznej w Czczenie, chociaż ciemnością otoczony, uderzył nas pyszną swoją budową, dziwnie się w cieniu rysującą: jego ściany całe kryształowe jarzyły się od niezliczonych świateł gazowych, jak gdyby pałac czarnoksięski”.
Most jak warownia falom niezdobyta
Na początek warto zwrócić uwagę na nietypową pisownię nazwy samborowego grodu. Dworzec tczewski wydał się Łuszczewskiej tajemniczy, gdyż pociąg dotarł do niego około godz. 23. W Tczewie cała rodzina przenocowała, co było w zwyczaju podróżujących, ponieważ ówcześnie pociągi nie kursowały nocą. Na drugi dzień, 6 sierpnia 1858 r., cała rodzina Łuszczewskich udała się na zamek w Malborku.
Wracając stamtąd wysiedli w Tczewie, który mogli spokojnie zwiedzić za dnia. Przede wszystkim dokładnie obejrzeli wielki dworzec oraz most na Wiśle. Jednej i drugiej rzeczy Łuszczewska nie szczędziła słów zachwytu w późniejszych opisach podróży. O moście pisała tak:
„Każdy słup taki (mostu – przyp. red.) zdaje się wysepką: usypany z granitów, bazaltów i niezliczonych innych potęg przeciw wodzie, wygląda jak warownia falom niezdobyta”.
Po dokładnym zapoznaniu się z tym zabytkiem techniki i krótkim posiłku na tczewskim dworcu rodzina Łuszczewskich udała się do Gdańska. W 1861 r. opis całej podróży do Gdańska ukazała się w odcinkach w „Tygodniku Ilustrowanym”, jednym z najbardziej popularnych czasopism polskojęzycznych XIX wieku.
Zesłani w głąb Rosji
A co stało się z autorką opisów Tczewa? Otóż jej wojaże trwały jeszcze kilka lat. Jadwiga Łuszczewska miała wtedy okazję poznać Góry Świętokrzyskie, Tatry, a także zagranicę, w tym Austrię, Francję i Włochy. Po 1860 r. jako gorąca patriotka zaangażowała się w manifestacje. W czasie Powstania Styczniowego jej ojciec zrezygnował ze służenia carowi rosyjskiemu, za co został zesłany w głąb Rosji. Jadwiga postanowiła mu towarzyszyć. W 1865 r. powrócili do Warszawy, gdzie poetka założyła salon literacki. Zmarła w 1904.
Warszawianka pozostawiła po sobie jeden z najbardziej szczegółowych opisów dworca i mostów tczewskich.
Na podstawie: R. Landowski, Tczew – spacery w czasie i przestrzeni, cz. I, Tczew 1995.
Reklama
Jadwiga Łuszczewska i jej XIX-wieczny opis Tczewa
POMORZE. Tczew jako ważny węzeł kolejowy stał się miastem odwiedzanym przez przejezdnych. Sławnych osób, które z okien pociągów podziwiały gród Sambora i monstrualnych rozmiarów most na Wiśle było - na przestrzeni dziesiątków lat - wiele.
- 18.08.2008 00:04 (aktualizacja 01.04.2023 10:44)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze