Pracownicy i wolontariusze tczewskiego schroniska dla bezdomnych psów OTOZ Animals, mieszczącego się przy ul. Malinowskiej, mając na uwadze opisany wyżej problem zorganizowali w niedzielę akcję „Zerwijmy łańcuchy”. W samo południe w niedzielę można było oglądać działaczy Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt o./Tczew.
Banner i budy z łańcuhami
Wszyscy, którzy o tej porze wybrali się do tczewskiego kina, Galerii Kociewskiej lub po prostu w okolice Dworca PKP, mogli zauważyć wielki banner „animalsów” oraz dwie budy z kilkom łańcuchami. Każdy kto tamtędy przechodził mógł na własnej skórze przekonać się jak nieciekawy żywot wiedzie się, będąc uwiązanym na krótkim i ciężkim łańcuchu. Do założenie łańcucha zapraszało 10 wolontariuszy, kierownik tczewskiego schroniska Joanna Sobaszkiewicz oraz dwóch umundurowanych inspektorów ds. ochrony zwierząt.
Uczestnicy akcji byli „uzbrojeni” w ulotki opisujące akcję, niezbędne paragrafy, zwłaszcza art. 9 ust. 2 ustawy o ochronie zwierząt, mówiący wyraźnie że: „zabrania się trzymania zwierząt domowych na uwięzi w sposób stały dłużej niż 12 godzin w ciągu doby lub powodujący u nich uszkodzenie ciała lub cierpienie oraz niezapewniający możliwości niezbędnego ruchu. Długość uwięzi nie może być krótsza niż 3 metry.”
Wolontariusze używali też megafonów, z których dobiegało „ Naszą wolą naszą siłą zerwijmy psom łańcuchy”.
Przykuty do budy Sebastian Wenta
Do oglądania świata z perspektywy przykutego do budy czworonoga, zaproszono też znanego tczewskiego strongmana (obecnie raczej highlendera) Sebastiana Wentę. Sportowiec zgodził się bez wahania i po krótkiej chwili można było go sfotografować uwięzionego na krótkim łańcuchu.
Wspierający akcję udali się też na ulice miastai okolicznych sklepów z ulotkami informującymi o zgubnych skutkach trzymania zwierząt na krótkiej uwięzi. Co jakiś czas podchodzili też inni chętni do oglądania świata z psiej perspektywy.
- Dałem się przykuć, bo kocham zwierzęta, a taka akcja jest potrzebna – powiedział Maciej Jędrzejczak. – Jest mnóstwo zwierząt więzionych na krótkich smyczach bądź łańcuchach. Często widzę to jadąc drogą krajową nr 1. Widać budy, a przy nich przykute zwierzęta. Łańcuch często jest za krótki – nie ma nawet metra. Zwierzę nawet nie może się swobodnie obrócić…
Pan Maciej sam jest posiadaczem małego schitsu, którego z żoną podarował 7-letnie córeczce Julce, o której mówi, że jest ona najmłodszym wolontariuszem tczewskiego schroniska. Cała rodzina od czasu do czasu stale pomaga schronisku przywożąc trochę kości i podrobów dla zwierząt.
Miejmy nadzieję, że niedzielna inicjatywa poruszy niektóre sumienia.







Napisz komentarz
Komentarze