W okresie międzywojennym i jeszcze w latach 50. był on ekskluzywnym towarem eksportowym Polski. Jednak zbyt duże połowy, jak również intensywny wpływ człowieka na stan zbiorników wodnych, spowodowały drastyczny spadek jego liczebności. W związku z mniejszą liczebnością i gorszym stanem zdrowotnym naszego raka, przywieziono do Polski raka pręgowatego z Ameryki Północnej, który miał zastąpić naszego rodzimego, w przynoszącym znaczne dochody, zastosowaniu gospodarczym. I zastąpił, ale tylko w środowisku naturalnym. Wszędzie tam, gdzie się pojawił wyparł raka szlachetnego. A jak się, niestety, okazało nie nadaje się do połowów o znaczeniu gospodarczym, gdyż liczebność jego populacji jest bardzo niestabilna.
Krótsze życie to… przewaga
Gniewskie Centrum Edukacji Ekologicznej Helianthus w ramach projektu „Bądźmy różnorodni z rakiem szlachetnym” (dofinansowanego z Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Gdańsku) zorganizowało wykład dr inż. Przemysława Śmietany z Uniwersytetu Szczecińskiego specjalisty w astakofaunie. Przedstawił on bogatą i szczegółową panoramę raków żyjących w Polsce. Uczestnicy mieli również okazję zadać nurtujące ich pytania na temat obecności tych skorupiaków w okolicznych jeziorach.
Na terenie Polski naturalnie występowały dwa gatunki raka: szlachetny w części zachodniej i błotny w części wschodniej. Z Ameryki sprowadzono dwa gatunki: raka pręgowatego i sygnałowego.
- Gatunki obce wprowadzone do środowiska, albo wyginą ze względu na nieodpowiednie warunki, albo wypierają gatunki naturalne, bo są od nich bardziej elastyczne w wyborze miejsca do życia - informuje Dorota Cybura, kierownik GCEE. - Nasz flagowy gatunek raka - rak szlachetny, niestety, przegrał. Został wyparty przez sztucznie sprowadzone gatunki.
Rak szlachetny może żyć 25 lat, a rak pręgowaty jedynie 4 do 5 lat. W tym wypadku krótsze życie, to przewaga, bo szybciej się rozwija i osiąga dojrzałość do rozrodu. Ponadto rak pręgowaty i sygnałowy są bardziej płodne i niewrażliwe na zanieczyszczenia.
- Jaki wniosek? Rak w jeziorze nie oznacza, że jest ono czyste - dodaje Dorota Cybura.
Kolce i zabarwienia
- W 99,9 proc. przypadków rak, którego spotkamy nad wodą, to rak pręgowaty - mówił podczas spotkania w Gniewie dr inż. Przemysław Śmietana. - Ma on zabarwione na pomarańczowo końcówki szczypiec i wyczuwalne palcem kolce na policzku. Czasem miewa wiśniowe niby pręgi na odwłoku.
Rak szlachetny ma duże szczypce, od spodu zabarwione na czerwono i po tym najłatwiej go poznać. Poza tym ma niewielkie kolce na pancerzu, w miejscu łączenia głowy z tułowiem. Rak sygnałowy ma również czerwone szczypce od spodu, ale na wierzchniej warstwie szczypiec, u nasady znajduje się biała plama. Pancerz ma zupełnie gładki. Przedstawiciel raka błotnego ma jasne szczypce od spodu i szorstki pancerz.
Rak szlachetny jest pod ochroną. Za zabranie jego z miejsca, w którym żyje grozi kara grzywny do 2000 zł.
Dwa tygodnie bez wody
Rak nie chodzi wspak, ale może chodzić w przód i w tył, zwykle jednak porusza się „tradycyjnie”. Natomiast kiedy chce się przemieszczać szybciej, np. podczas ucieczki, wtedy wykorzystuje odwłok jako siłę napędową i podwijając go pod siebie powoduje przemieszczanie się w kierunku wstecznym.
Barwa raka wynika z połączenia trzech barwników obecnych w jego organizmie: niebieskiej, czerwonej i białej. Jeśli w pożywieniu brakuje niektórych składników, poszczególne barwy są słabsze i w związku z tym rak czasem może być niebieski, a nawet, bardzo rzadko, biały.
- A skąd wzięło się powiedzenie spiec raka? Przygotowując raka do konsumpcji wrzucamy go do wrzątku, a w wysokiej temperaturze nie rozkłada się tylko czerwony barwnik i rak staje się intensywnie czerwony, stąd określenie opisujące osobę, która się zaczerwieniła - wyjaśnia Dorota Cybura.
Skrzela raka, w przeciwieństwie do skrzeli ryby są sztywne, dlatego rak nie ginie po wyciągnięciu z wody. Jest w stanie dobrze funkcjonować bez wody, w wilgotnym i chłodnym otoczeniu przez dwa tygodnie.
Uratować raka
Ochrona raka nie wystarczy, żeby przywrócić jego obecność. Trwają prace badawcze i działania praktyczne nad restytucją gatunków rodzimych w niektórych zbiornikach wodnych na terenie Pomorza. Miejmy nadzieję, że się to uda. A na przyszłość pamiętajmy o wieloletnich skutkach zanim wyrzucimy egzotyczne zwierzę lub rozprzestrzenimy roślinę z innego regionu świata w naszym środowisku.







Napisz komentarz
Komentarze