W 2008 r. z autobusów miejskich skorzystało 11 019 420 pasażerów, w 2012 r. już tylko 5 211 087, a więc o ponad połowę mniej. W 2012 r. spadek ilości przewiezionych pasażerów został zahamowany. W porównaniu z 2011 r. liczba ta spadła tylko o ok. 50 tys. osób.
- Największy spadek odnotowaliśmy w 2009 i 2010 r., kiedy wprowadzona została karta miejska (z 11 mln do 6,3 mln) - wyjaśnia Stanisław Smoliński, który w Urzędzie Miejskim odpowiada za sprawy związane z transportem publicznym. - Gdy okazało się, że ludzie muszą płacić za każdy przejazd, zaczęli liczyć. Na starym bilecie miesięcznym można było jeździć ile się chce. Mając kartę miejską płacimy za każdy przejazd, choć taniej, niż mielibyśmy korzystać z biletów jednorazowych.
Jak dodaje prezydent Tczewa, gdyby spojrzeć na dane o liczbie pasażerów przed 2008 r., zauważylibyśmy, że spadała ona także w latach wcześniejszych.
- Ten problem obserwuje się od kilkunastu lat i to nie tylko w Tczewie - mówi Mirosław Pobłocki. - Podobnie jest z pociągami. Komunikacją publiczną podróżuje coraz mniej osób, a podstawowym środkiem transportu stał się samochód osobowy. W okresie realizacji umowy przez firmę Meteor liczba pasażerów zmalała nieznacznie. To już nie spadek, a stagnacja. Nie ma więc istotnego powodu do dokonania zmian w rozkładzie jazdy, jak likwidacja niektórych linii, czy ograniczenie liczby kursów.
Jak wyjaśnia Stanisław Smoliński, 46 proc. pasażerów tczewskich autobusów korzysta z karty miejskiej, 31 proc. z biletów papierowych, a 23 proc. z przejazdów bezpłatnych (w tym gapowicze).
- Nie jest prawdą, że Tczew ma jedne z najdroższych przejazdów na Pomorzu, jak to podała jedna z gazet - dodaje prezydent. - Są różnice w taryfach. Podstawowym środkiem „płatniczym” za przejazdy jest u nas karta miejska. Cena za najbardziej popularny przejazd wynosi około 1,5 zł (przy doładowaniu za 50 zł i więcej – przyp. red.), a cena normalnego biletu pojedynczego to 2,60 zł.







Napisz komentarz
Komentarze