Wszystko za sprawą interpretacji kantaty scenicznej Carmina Burana, niemieckiego kompozytora Carla Orffa wykonanej 10 marca. Bez przesady można powiedzieć, że na 1,5 godziny mieliśmy w Tczewie prawdziwą filharmonię i to na światowym poziomie.
Pełna widownia
Wydarzenie otworzył i zakończył monumentalny utwór „Fortuna Imperatix Mundi” zagrany bardzo głośno z użyciem bębnów i instrumentów smyczkowych. Motyw ten jest bardzo znany i większość publiczności, która szczelnie wypełniła miejsca na sali, usłyszała znajomą melodię.
Jeszcze nigdy w Tczewie nie było tak małej dysproporcji pomiędzy liczbą artystów na scenie, a widownią. Na niej znalazło się 460 osób, co stanowi jedynie o 300 osób więcej niż na scenie.
- Zapraszam Państwa na niezwykłe wydarzenie – koncert Carmina Burana – zapowiedział koncert dyr. Krystian Nehrebecki. – To dzieło niezwykłe złożone z 23 utworów opartych na XIII-wiecznych pieśniach; nieco frywolnych, dowcipnych, a miejscami nawet nieprzyzwoitych. Zygmunt Rychert (dyrygent), Leszek Skrla (baryton), Anna Fabrello (sopran), Piotr Kusiewicz (tenor), Orkiestra Symfoniczna, Chór Uczelniany, Chór Żeński „Gaudium per Canto” oraz Chór Męski Wydziału Dyrygentury Chóralnej, Edukacji Muzycznej i Rytmiki Akademii Muzycznej im. St. Moniuszki w Gdańsku. Za tymi nazwami są tylko słowa - praca, praca, praca. Dziękuję dyrekcji Teatru Muzycznego w Gdyni, gdyż pomogła nam w tym przedsięwzięciu.
O poszukiwanie miłości
Sporym ułatwieniem dla widzów były wyświetlane tłumaczenia tekstów pieśni chórów i solistów.
Sam koncert opowiadał o poszukiwaniu miłości pełnymi patosu środkami. Poszczególne stadia miłości często opisywane były przedstawianymi muzycznie porami roku. Artyści śpiewali o cnocie, miłości, pożądaniu i uniesieniu.
„Cnota to tylko ciężki trunek – dla tchórza namiętność jest niemożliwa do pokonania. W rozkoszy stracić ostatnie tchnienie” – śpiewał tenor albo: „Maż jest podczas zimy niemrawy, lecz z powiewem wiosny znowu żwawy”.
Kantata kończy się wyznaniem „do najpiękniejszego klejnotu – cnoty”.
Na bis „O fortuna”
Publiczność nie pozwalała artystom zejść ze sceny, nagradzając owacjami na stojąco muzyków i solistów. W końcu dyrygent Zygmunt Rychert zszedł ze sceny, a jego miejsce zajęła studentka, która poprowadziła orkiestrę na bis. Zagrano jeszcze raz „Fortunę Imperatix Mundi”.
- Cieszę się, że mogłam wziąć udział w tym jednym z najważniejszych wydarzeń muzycznych – stwierdziła po koncercie jedna z uczestniczek, która przyszła na spektakl z mężem. – Niewątpliwie było to monumentalne dzieło. Środki jakie zastosowano, czyli patos, huk oraz delikatna muzyka mogła przypaść publiczności do gustu. Rzadko się zdarza, że chóry i soliści są tłumaczeni. Dobrze, że w Tczewie grane są nie tylko kameralne utwory, ale i duże, słynne przedsięwzięcia muzyczne. Bardzo spodobał mi się fakt, że dyrygenta zastąpiła na chwilę studentka, która poprowadziła orkiestrę. Cena biletów od 15 do 30 zł to z pewnością niewiele za tej klasy koncert.








Napisz komentarz
Komentarze