Na ostatniej sesji Rady Miejskiej prezydent tłumaczył się z zaistniałych problemów.
- Zwykle jest tak, że jeden, dwa dni w roku, przynoszą bardzo duże opady deszczu, ponadnormatywne - mówił Mirosław Pobłocki. - W czasie ulewy jechałem samochodem i patrzyłem jak to wygląda na ul. Sambora i Zamkowej. Woda płynęła nie tylko ulicą, ale i chodnikami - taka była wówczas nawałnica. Sprawdzianem dla kanalizacji deszczowej nie jest to, jak odbierze wodę, ale jak szybko po ustaniu deszczu ona spływa. Na Zamkowej kanalizacja sprawdziła się. W ciągu godziny po ustaniu deszczu nie było większych zastoin. Z informacji, jakie posiadamy, łącznie z nagraniem z kamer monitoringu, woda stała w tunelu na węźle przez pół godziny. Straż pożarna zamknęła drogę, ale trwało to zaledwie 12 minut.
Zdaniem prezydenta są trzy przyczyny zalań. Pierwszym fakt, że mieliśmy do czynienia z opadem ponadnormatywnym. Po drugie, większość wód opadowych jest kierowana do jednego zbiornika odbiorczego, czyli do Kanału Młyńskiego, który jest na granicy przepustowości. Po trzecie, na niektórych ulicach wciąż nie uprzątnięto piasku po zimie, który mógł zapychać kratki ściekowe.
- Sam widziałem, że taki piasek leżał na ul. Jagiellońskiej pod wiaduktem i być może to on zapchał studzienki - dodał Pobłocki. - Na ulicach miejskich i powiatowych piasek został uprzątnięty wcześniej. Po tych ulewach rozpoczęto akcję sprawdzania drożności studzienek oraz ich czyszczenia. Pomimo dramatycznych zdjęć z ulewy uważam, że system kanalizacji deszczowej sprawdził się.
Czytaj więcej w aktualnym numerze „Gazety Tczewskiej”.








Napisz komentarz
Komentarze