Pan Andrzej jest prezesem Stowarzyszenia Tczewski Klub Abstynenta „Sambor”. Teraz, od 10 czerwca, realizuje swoją przygodę na Wiśle. Kajak ma ze Swornychgaci. Płynie bez zapasowego wiosła. Noclegi zaplanował w namiocie. Ma niezbędny ekwipunek, butlę gazową. Zapasy jedzenia mają mu wystarczyć do Kazimierza Dolnego, gdzie ma zamiar je uzupełnić. W Warszawie umówił się z kuzynem, że ten dostarczy mu brakujące produkty. We Włocławku podejmą go koledzy z tamtejszego klubu abstynenta.
W miniony poniedziałek, 10 czerwca, wysłał pierwszego sms-a.
„Wystartowałem dzisiaj o godz. 5.50 z okolic Oświęcimia. Jestem teraz na 72 km rzeki, trzy km przed Krakowem. Mam widok na klasztor kamedułów na Bielanach i Tyniec. Zatrzymała mnie burza z gradem, silnym wiatrem i deszczem. Po drodze musiałem czterokrotnie przenosić kajak drogą lądową. Trzecia przenioska wynosiła dwa km, co zajęło mi 1 godz. 45 minut. Pozostałe też były dość trudne, bo samemu ciężko dźwigać... ciężki kajak. Mam nadzieję, że za chwilę przestanie padać i zrobię sobie kawę. Następnego dnia czekają mnie trzy jazy, w tym jeden ruchomy, więc mam nadzieję, że go przepłynę, i dodatkowo silne bystrze. Wówczas do Włocławka z przeszkodami powinien być spokój”.
Wtorek, 11 czerwca
„Wyruszyłem o godz. 7.50 (do 6 padał deszcz). Śluzy udało się przepłynąć dzięki uprzejmości operatorów. Gdyby nie to, byłoby ciężko. Od godz. 11.30 pada deszcz. Mokre mam ciuchy na sobie, mokry jest drugi komplet rzeczy. Na szczęście mam ich więcej. Przez cztery godziny (12-16) za mną cały czas była burza. Jestem na 160 km, koło Opatowca. Ogólnie to był mokry dzień, ale już po przeszkodach w górnym biegu Wisły.
Środa, 12 czerwca
„Jestem na wodzie dopiero od godz. 12.30, ponieważ tak jak pisałem wczoraj, ciągle lało. Przestało padać o godz. 7 rano. Musiałem wysuszyć rzeczy. Dotarłem do Połańca, na 221 km. Woda wysoka a w niej pełno śmieci i tak wraz z nimi płynąłem. Dowiedziałem się, że w nocy rzeka ma przybrać o 1,5 m, dlatego znalazłem miejsce przy promie, tyle że wysoko na wale. Pogoda zrobiła się wreszcie ładna. Oby się utrzymała. Trochę kilometrów trzeba gdzieś na trasie odrobić, chyba że natura lub możliwości organizmu w tym przeszkodzą”.
Czwartek , 13 czerwca
„Ruszyłem o godz. 7.35 a dotarłem na miejsce 18.30, na 322 km. Jestem 3 km za Józefowem Lubelskim, który jest po prawej stronie. Cały dzień świeciło słońce. Jestem „wykończony” i mocno spalony słońcem. Poziom rzeki coraz wyższy i rozlana szerzej. Płynie się coraz wolniej. Ciężko jest utrzymać tempo 9 na godzinę. Muszę trochę skorygować swoje plany Dzisiaj śpię „alarmowo”. Ma przyjść 1,1 m wody, więc trochę się obawiam. Po czterech dniach jest dużo do opowiadania”.
A tymczasem, także tczewianin, kapitan Maciej Sodkiewicz płynie do rosyjskiej Arktyki…
W piątek rano poziom Wisły w Tczewie osiągnął 713 cm. Pomosty przystani są zalane. Ale chyba pan Andrzej będzie miał gdzie przybić po dotarciu do Tczewa.
.







Napisz komentarz
Komentarze