sobota, 13 grudnia 2025 23:07
Reklama

Rzut... kajakiem dzieli go od domu

Zmęczony, ale dzisiaj dopłynie do Tczewa. Andrzej Netkowski, tczewianin, prezes Stowarzyszenia Klub Abstynenta Sambor, od 10 czerwca kajakiem płynie Wisłą od Oświęcimia. Ok. godz. 17.00 dotrze na przystań wioślarską Unii. Będą go witać przyjaciele, znajomi i samorządowcy.
Rzut... kajakiem dzieli go od domu

To finisz kajakowej 16-dniowej przygody. Dłużej niż planował, ale z każdym kilometrem Andrzej Netkowski, przybliża się do rodzinnego miasta.

To drugi zapis relacji bohatera ostatnich dni.

Piątek, 14 czerwca
„Po czuwaniu nocnym (woda przybrała ok. 20 cm), ruszyłem o g. 7. Ciężko było wejść w rytm. Postanowiłem całą energię zachować na drugą część dnia. Wczoraj, mój kolega Henio z Człuchowa, żeby mnie wesprzeć, zadzwonił na policję do Kazimierza Dolnego. Dostał nr telefonu do pana, który ze mną się skontaktował i spytał czego potrzebuję, a potem przyniósł zakupy do portu i nie chciał za nie pieniędzy. Jestem pełen podziwu. Jest wielu wspaniałych ludzi. Puławy, Dęblin i zaczęło mocno wiać. Za mostem drogowym w Dęblinie płynąłem wprost na wyspę. Gdzieś w 1/3 odległości była już tak duża fala, że podjąłem decyzję o wycofaniu się w prawo. Idąc skosem po fali, w pewnym momencie poczułem jak silny nurt ciągnie kajak. Odwróciłem go przez lewą stronę i przy brzegu płynąłem dalej. Jeszcze dwa razy walczyłem z falą, przechodząc z jednej na drugą stronę, szukając miejsca na nocleg. O g. 17 przestałem płynąć, bo nie było sensu przeć pod wiatr. Pływałem po różnych rzekach i największych jeziorach, ze Śniardwami na czele. Ale fale połączone z wirami to było coś nowego. Natura jest nie do pokonania. W duchu krzyczałem: Ojcze pomóż! Co teraz? Dobrze, że wybrałem dobry kajak i wiosło. Dzięki Maciej, na Agrokajaki zawsze można liczyć. VISTA się pięknie sprawowała. Jestem na 400 km. Po czwartku myślałem, że będzie gorzej. Gdyby nie wiatr, byłoby lepiej”.     

 

Sobota, 15 czerwca
„6.30, ruszam. Problemów nie było, ale Wisła tak rozlana, że gdyby nie nawigacja satelitarna można byłoby pobłądzić. Pełno wysepek i gdzie nie spojrzę woda. Pogoda dopisała. Do Kozienic goniła mnie ciemna chmura, potem zniknęła. Miałem problem z doładowaniem telefonów, bo coś ta solarna słabo zbiera energię. Wydaje się, że to przez ciągłą zmianę pozycji kajaka. Zatrzymałem się w porcie Góra Kalwaria i dałem telefon do doładowania, a sam poszedłem 500 m do baru na schabowego. Gdy ruszyłem po ponad godzinie, sprawdzam, a telefon nadal rozładowany. Zatrzymałem się przed Warszawą, w Cieszycy, na 493 km. Za wałem u uprzejmych gospodarzy mogłem doładować telefon”.

 

Niedziela, 16 czerwca
„Ruszyłem o g. 7. Ok. 15 km płynąłem przez Warszawę. Cały czas mocno wiało, co dało mi się we znaki. Tam gdzie były płycizny, robiła się duża fala. O g. 17.30 przestałem płynąć. Nie było sensu dalej walczyć z wiatrem. Bardzo odczułem to w prawej ręce. Jestem na 580 km, na małej wysepce za Czerwińskiem. Do Wyszogrodu mam ok. 7 km.

 

Poniedziałek, 17 czerwca
„O g. 6.30 wypłynąłem na monotonne 52 km do Płocka. Początkowo pogoda sprzyjała, niebo było zachmurzone, nie prażyło słońce. Do Płocka dotarłem o g. 13. Policjanci pokazali, gdzie mogę bezpiecznie stanąć. Po zakupach, zjadłem obiad, doładowałem telefon i o g. 15 ruszyłem dalej. O g. 17 stanąłem na biwak, 647 km, w Murzynowie. Uznałem, że to dobry punkt postoju przed pokonaniem ostatnich 30 km po zalewie, by przekroczyć śluzę we Włocławku. Potem powinno już być „z górki” – do domu. Dodam, że od Płocka właściwie płynąłem po ogromnym jeziorze i dokuczało mi słońce”.  
 

Wtorek, 18 czerwca
„Wypłynąłem o 7.30. chciałem wcześniej, ale deszcz przeszkodził mi w pakowaniu. 30 km po Zalewie Włocławskim pokonałem do 11.45. Z tyłu była duża fala. Przebrnięcie przez śluzę przeciągnęło się  w czasie z powodu „śluzowania” dużej barki. O 14.30 znalazłem się na „normalnej” – 17 m w dół za śluzą. Ciężko było znaleźć miejsce na nocleg. Same wysokie skarpy po lewej stronie, a po prawej podmokłe tereny. Dopiero o 19.30 udało się znaleźć coś sensownego do rozbicia biwaku. Jestem na wysokości Ciechocinka, na 715 km. Mam nadzieję, ze w czwartek dotrę do Tczewa. Zostało mi do pokonania 193 km.    
 

Środa, 19 czerwca
Dzisiaj płynąłem ponad 13 godzin (7-20.20). Długo nie mogłem znaleźć miejsca na nocleg . W końcu jestem pod mostem na A1 przed Grudziądzem, na 827 km. Na szlaku upał. Dobrze że zrobiłem zakupy w Toruniu, odpowiedni olejek z filtrem. Jutro nareszcie Tczew. Zostało tylko 80 km”.  

Czekamy na pana Andrzeja.



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

siostra kasia 20.06.2013 17:27
wspolczuje,pierw deszcze,teraz upaly,masz sile i odwage,ale tez postanowienie a to wazne,gratulacje od nas

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Reklama
Reklama
Reklama
słaba mżawka

Temperatura: 8°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1019 hPa
Wiatr: 26 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama