- Gdyby referendum odbyło się i nastąpiło odwołanie, skutki finansowe takiego czynu będą plus, minus 200 – 250 tys. zł nie licząc kosztów samych wyborów – mówi sekretarz miasta Starogard Gd. Zbigniew Toporowski. - Chodzi przede wszystkim o odprawy i pensje dla osób odwołanych.
Nikt nie wie czy do referendum dojdzie
- Bez wdawania się w szczegóły, dwie osoby mają prawa emerytalne – kontynuuje sekretarz. - W momencie, gdy następuje odwołanie równoznaczne jest wypowiedzenie umowy o pracę, a to skutkuje wypłatą ekwiwalentu.
Chodzi o prezydenta Edmunda Stachowicza oraz zastępcę ds. społecznych Henryka Wojciechowskiego. W przypadku odwołania włodarza obaj zastępcy także stracą stanowiska.
Jak tłumaczy sekretarz lwią część kosztów stanowią koszty osobowe referendum, związane z wyznaczeniem komisji obwodowych oraz komisji miejskich, w zależności od decyzji pełnomocnik wyborczej. Jeśli referendum dojdzie do skutku po raz pierwszy w historii będzie prowadzone według kodeksu wyborczego. Możliwe będzie głosowanie przez pełnomocnika oraz korespondencyjne. Obsada członków będzie wahać się od 6 do 16, a to bezpośrednio przekłada się na koszty.
Zgoła odmienne spojrzenie na całą sprawę mają zwolennicy referendum.
- Mieszkańcy , którzy zasiądą w komisjach będą chociaż mogli sobie zarobić. Bo kwota będzie głównie przeznaczona na wynagrodzenie dla członków komisji obwodowych – uważa radny Tomasz Walczak. Z kolei Jan Strzelczyk z PiS w ogóle uważa, że przestawiane kwoty nie znajdą pokrycia w rzeczywistości.
- Nie wiemy ilu członków będą liczyły komisję, więc po co straszyć takimi kosztami – mówi radny PiS. – Poza tym prezydenci i tak dostaną odprawę za dwa lata, kiedy skończy im się kadencja. Czy to są więc koszty referendum? Zaoszczędzimy przynajmniej na tym, że w międzyczasie nie wezmą np. dodatków jubileuszowych.
Z czegoś będzie trzeba ciąć
Temat kosztów coraz częściej pojawia się na sesji RM. Kwestią sporną jest także to skąd w ogóle wziąć środki na referendum. Wiadomym jest, że budżet Starogardu Gd. będzie wymagał odpowiednich cięć o kwoty wymienione przez sekretarza. Tymczasem Rafał Neumann zarzucił Zbigniewowi Toporowskiemu, że ten wprowadza radnych w błąd. Do utarczki słownej doszło na ostatniej sesji Rady Miasta.
- Pytałem na tej sali, kiedy przygotowywaliśmy budżet czy jest on przygotowany na referendum. Pan powiedział, że tak – oświadczył radny PO. - Gdyby powiedział pan, że nie to byśmy zrobili takie zmiany, aby ta kwota w rezerwie budżetowej była większa.
- W budżecie miasta tej kwoty nikt nie przewidział, bo nawet na dzień dzisiejszy, jeszcze nikt nie jest w stanie przewidzieć czy do referendum w ogóle dojdzie – odpowiedział Zbigniew Toporowski i dodał. – Powiedziałem jedynie, że tego typu wydatki będą mogły być brane z rezerwy.
Reklama
Ćwierć miliona na referendum? Urzędnicy ostrzegają przed horrendalnymi kosztami
STAROGARD GD. 250 tys. zł – na tyle skutki finansowe referendum oceniają miejscy urzędnicy i to nie licząc kosztów późniejszych wyborów. To absurd – odpowiadają zwolennicy referendum, którzy uważają, że Urząd chce odstraszyć mieszkańców przed pójściem do urn.
- 07.02.2012 10:20 (aktualizacja 01.04.2023 12:42)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze