ZOBACZ ZDJĘCIA Z WRĘCZENIA NAGRÓD!
Wielkie Dyktando co roku odbywa się pod patronatem prezydenta Tczewa. Uroczyste wręczenie nagród laureatom miało miejsce w auli szkoły. Dokonali tego Adam Urban, wiceprezydent Tczewa, i Piotr Kaczmarek, dyrektor Gimnazjum nr 2.
- Dużo czasu poświęciliście na przygotowanie – powiedział do młodzieży Adam Urban. - Gratuluję wam, gdyż nie jest to czas stracony i będzie owocował w przyszłości.
Wśród uczniów pierwsze miejsce zajął Grzegorz Dombrowski (Publiczne Gimnazjum Katolickie w Tczewie), drugie Krzysztof Jędrzejewski (Gimnazjum nr 1 w Tczewie), zaś trzecie Julia Niedzielska (Publiczne Gimnazjum Katolickie Tczew). Agatę Maziewską z Gimnazjum nr 2 w Tczewie wyróżniono tytułem Mistrza Interpunkcji.
Miło nam poinformować, że w kategorii dorosłych pierwsze miejsce zdobył dziennikarz Gazety Tczewskiej Janusz Cześnik, drugie Halina Bałdowska, a trzecie Krzysztof Korda. Pozostali uczestnicy w obu kategoriach otrzymali dyplomy i upominki. Podziękowano również nauczycielom, którzy przygotowali uczniów do konkursu. Imprezę poprowadziła Wiktoria Pawlik. Jak zawsze przygotowano artystyczną oprawę. Nagrody ufundował Urząd Miasta Tczewa, Gimnazjum nr 2 w Tczewie oraz Galeria Kociewska. Jak zapowiedziały autorki testu dyktanda Iwona Osowska i Barbara Rokita, to było za łatwe i następne będzie trudniejsze. No to, czekamy.
XVI Wielkie Dyktando w Tczewie - tekst
Muzyczne zapędy Hieronima
Hieronim Piegża ponadtrzydziestoletni pseudoartysta, ćwierćinteligent, niechlujny hipis z powiatu starogardzkiego uważał się za superznawcę muzyki młodzieżowej. Rozgorączkowany postanowił zorganizować międzynarodowy koncert młodych fanów różnorodnej muzyki. Bezzwłocznie ustalił termin na cosobotnich spotkaniach. Do udziału w koncercie postanowił namówić nie nisko notowanych muzyków z Japonii, Szwecji, Belgii i Mongolii. Co poniektórzy współmieszkańcy nie uwierzyli, że takie dość żwawe chuchro, poradzi sobie z tą ideą, w której nie miał znikądinąd pomocy.
Niezwłocznie rozpoczął przygotowania, ponieważ to zadanie było dla niego arcyważne. Nie dosypiał, nie dojadał, jedynie w przerwach konsumował małe co nieco. Choć robił półprofesjonalne wrażenie, marzył, żeby zejść ze sceny w glorii i usłyszeć by ochy i achy. Ociupinkę dopracował plan, w końcu odetchnął z ulgą.
W przeddzień koncertu został poinformowany, że zaproszeni artyści wyjeżdżają do Filharmonii Bałtyckiej na prestiżową galę. Dramaturgii nadawał jeszcze fakt, że nie było czasu na odwołanie koncertu. Błahe widzimisię poniewczasie dawało o sobie znać. Strach zaczął jeżyć włosy na głowie starogardzianina. Postanowił, że nie zawiedzie fanów i sam zaprezentuje swój arcytalent w parodii niektórych wykonawców.
W zaplanowanym dniu dla niepoznaki stanął na sczerniałej ponaddwuipółmetrowej niby-scenie, zewsząd otaczał go trzyipółtysięczny tłum. Wodził wkoło ciemnoniebieskimi oczami. Zharmonizowany wziął haust ożywczego powietrza. Wtem wyartykułował półtonem kilka głosek przedniojęzykowo-zębowych, spojrzał spode łba na półnuty, ni z tego, ni z owego rzężenie wydobyło się z gardła niczym dźwięk trąb jerychońskich. A to ci heca! Na jaw wyszło, że nie ma hucznie zapowiadanych artystów, a na scenie pozostał sam Hieronim. Dla niepoznaki skorzystał z nowinek technicznych, czyli z półplaybacku. Dopóty by śpiewał, dopóki by nie rozległy się z widowni pohukiwania i gwizdy publiczności. Nierzadko fani rozpoznają bylejakość. Po krótkiej chwili zorientowali się, że to podstęp hipisa. Pomimo niezadowolenia i rozczarowania brakiem długo oczekiwanych przez nich gwiazd, publiczność nagrodziła brawami Hieronima, który postanowił iść na przód na przekór burzom. Nowo przyjęty artysta postanowił porzucić rutynę, przeć ku niemożliwemu. Ta sytuacja stała się dla naszego bohatera pół zabawą, pół nauką. Według opinii publicznej, Hieronim przygotowuje się do kolejnej muzycznej misji, chcąc dać dowód sympatii niedowiarkom.
Autorki tekstu: Iwona Osowska, Barbara Rokita







Napisz komentarz
Komentarze