Mieszkająca przy ul. Wigury Marzena Murawiecka wciąż nie może pogodzić się z tym do jakiego stanu doprowadzono ogród, w który przez lata inwestowała swoją energię, ale i środki i to nie małe.
- Dwa tygodnie temu wydawało się, że wszystko jest gotowe – mówi kobieta. - Okazało się jednak, że jako nieliczni mieszkańcy zostaliśmy odcięci od wody. Gdy dodzwoniliśmy się do miejskich wodociągów, powiedziano nam, że to nie ich sprawa. W końcu przyjechali. Wykopali dziurę i puścili wodę starym wodociągiem. Przy wykopie, który praktycznie odciął nam dojście do domu, przez tydzień nic się nie działo.
Gdy po działce w końcu zaczęli krzątać się pracownicy, doszło do awarii.
- Z rury zaczęła lać się woda. Wylewano ją wiadrami, ale i tak wyrządziła wiele szkód, przede wszystkim zaczęła obsypywać się ziemia z roślinami. Przez lata podlewałam, pielęgnowałam, wkładałam w ten kawałek ziemi moją pracę. Kto teraz zwróci mi włożone w ten ogród pieniądze – pyta Marzena Murawiecka, która szacuje straty na co najmniej 300 zł.
Inwestycję przebudowy drogi na zlecenie Urzędu Miasta wykonuje firma Strabag. Z kolei instalację wodociągową jeden z podwykonawców. Jak powiedziano nam na miejscu budowy zadanie obejmowało wymianę wysłużonej sieci, jednak bez przyłączy do poszczególnych nieruchomości. Tym ma w najbliższym czasie zająć się tczewski ZWiK. Nasza Czytelniczka chce wiedzieć, dlaczego prace nie zostały skoordynowane, po to by oszczędzić właścicielom nieruchomości dodatkowego stresu i nerwów.
- Przecież wykop można było zrobić kilka tygodni temu od strony ulicy i przekopać się do nas tzw. kretem – zauważa mieszkanka ul. Wigury. – Na naszym terenie wystarczyłby niewielki dół pod samym budynkiem. Dlaczego ktoś o tym nie pomyślał? Dlaczego niszczy się prywatną posesję? (...)
Cały tekst przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!







Napisz komentarz
Komentarze