Nawiązaliśmy kontakt z osobą, która daje nowe spojrzenie na sprawę wyłudzeń kredytów, problemu, który dorobił się miana plagi i może dotyczyć setek tczewian. Przez ostatnie miesiące wielokrotnie pisaliśmy o zrozpaczonych mieszkańcach, do których zapukał komornik. Rekordziści dowiadywali się o fikcyjnych zobowiązaniach sięgających niemal 100 tys. zł. Prokuratury w całym kraju szukają sprawców, jednak wyniki śledztw nie są zadowalające. M.in. dzięki naszym dotychczasowym publikacjom udało się dotrzeć do pośredniczki kredytowej, która miała bezpośredni kontakt oszustem, wyłudzającym kredyty, m.in. na nazwiska mieszkańców Tczewa. Ponieważ sprawa jest w toku, nie możemy ujawnić wszystkich przekazanych przez naszą informatorkę danych. Oto zapis rozmowy, którą przeprowadziliśmy w ubiegłym tygodniu.
Uczciwość w branży? Kwestia zaufania
- Pracowałam jako pośrednik kredytowy – mówi Maria (dane kobiety do wiadomości redakcji). - Umowę podpisałam z firmą K. z Pomorza Zachodniego, ale działałam na Śląsku, gdzie obecnie mieszkam. Nie musiałam przesiadywać w biurze, wszystko robiłam zdalnie. Oczywiście są pośrednicy, którzy mają pootwierane biura, ale są także tacy, którzy pracują mobilnie i jeżdżą do klientów samochodami. Ja należę do tych drugich.
W jakich okolicznościach, oprócz bezpośrednich wizyt u klienta, dochodziło do podpisywania umów?
- Zdarzało się, że zgłaszał się do mnie pośrednik, który wysyłał dokumenty firmowe, dawał telefon i proponował współpracę – tłumaczy kobieta. - Takie tematy robiło się z dużą dozą zaufania. Człowiek ślepo wierzy, że druga osoba pracuje uczciwie i ma prawdziwych klientów, których możemy razem obsłużyć. W latach 2008-12 mieliśmy dosłownie z plagą takich pośredników. Nikt nikomu specjalnie nie patrzył na ręce, tym bardziej, że na oszusta można było trafić przy bezpośredniej wizycie w banku. Kiedyś przyjechał do mnie facet, mężczyzna pod „50”, pracujący, z zaświadczeniem o dochodach. Poszliśmy razem do banku. Wie pan co się okazało? Że on przyszedł z dowodem rodzonego brata. Sprawa wyszła na jaw, gdy nie zapłacił pierwszej raty. Możliwości oszustwa jest o wiele więcej. Do banku może przyjść osoba np. ze sfałszowanym zaświadczeniem z pracy. Nikt na miejscu tego nie zweryfikuje. Ludziom za bardzo się ufa, a system jest bardzo dziurawy. (...)
Cały tekst znajdziesz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskim!








Napisz komentarz
Komentarze