Do opisywanych przez tczewiankę zdarzeń miało dojść ok. trzech tygodni temu. Sprawę Gazecie Tczewskiej zgłosił jej partner.
- Często bywam zagranicą w pracy, dlatego nie byłem świadkiem tych zdarzeń - mówi mężczyzna. - Widzę jednak co się dzieje. Gdy wróciłem do domu, już po wizycie pracownika socjalnego, dzieci pochowane były po kątach. Bały się, że ktoś przyszedł je odebrać. Były ewidentnie zastraszone. Moja partnerka opowiedziała mi co dokładnie się stało. Nie mogłem uwierzyć. Okazało się, że pracownik MOPS kilkukrotnie była u nas w domu, także w godzinach wieczornych, po 21.00!
- Podczas jednej z wizyt posprzeczałyśmy się, a ona zaczęła wrzeszczeć i przeklinać – mówi kobieta pod opieką której jest pięcioro dzieci. - Ale gorsze było to co mówiła. Powiedziała, że zostaną odebrane i trafią do domu dziecka. Jak można zachowywać się w tak bezmyślny sposób i to przy dzieciach? Ta sytuacja bardzo się na nich odbiła.
Jak ustaliliśmy zainteresowanie tczewskiego MOPS-u rodziną wzrosło po tym, jak ktoś przesłał do ośrodka zdjęcie ze śpiącym na betonowych schodach dzieckiem mieszkanki. Kobieta nie dostrzega w tym swojej winy.
- Syn choruje na serce i bywa, że przysypia w różnych sytuacjach. Być może siedział na schodach i w pewnym momencie go znużyło. Zawiść ludzka nie zna granic – komentuje zgłoszenie sprawy do MOPS.
- Mamy taką procedurę, że jeśli pracownik idzie do klienta MOPS po godzinach pracy, to musi o tym fakcie powiadomić swojego przełożonego. Nie odnotowano w systemie komputerowym, że do takiej sytuacji doszło. Sam pracownik w ramach wyjaśnienia oświadczył, że nigdy nie był poza godzinami pracy u tej pani. – komentuje Julita Jakubowska, dyrektor MOPS w Tczewie. (...)
Więcej na ten temat przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!







Napisz komentarz
Komentarze