Opisane przez naszą Czytelniczkę zdarzenie miało miejsce w niedzielę 27 września.
- Poszłam z rodziną na poobiedni deser. W pewnym momencie zauważyłam, że przy ladzie stoi „zasmarkany” chłopiec, w ubranku, które długo nie widziało wody z proszkiem. Gdy przez dłuższą chwilę sam kręcił się po obiekcie, zapytałam gdzie jest jego mamusia. Nie odpowiedział. Trudno było mi uwierzyć, że taki brzdąc sam przyszedł po lody, ale wszystko na to wskazywało: nie miał pieniążków i mówił tylko „daj wafla”. Gdy zaczęłam go wypytywać, potrafił odpowiedzieć jedynie, że mama jest w „placy” i że ma „tsy” latka.
Wcześniej szukano rodziców 2-latki
Kobieta opisuje, że w pewnym momencie dziecko wybiegło na ulicę i omal nie wpadło pod przejeżdżający samochód. Z gwałtownie zatrzymanego auta wyszedł kierowca i nieświadomy chciał udzielić reprymendy opiekunom. (...)
Cały tekst znajdziesz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!







Napisz komentarz
Komentarze