- Burmistrz Maria Taraszkiewicz-Gurzyńska uważa, że Wojciecha Szulca zabiła nagonka anonimowych komentatorów w internecie. Podziela pan tę opinię?
- W przeciwieństwie do pani burmistrz, nie czuję się upoważniony by tę ogromną tragedię wyjaśniać na łamach gazet i publicznie snuć przypuszczenia i osądy na temat jej przyczyn. Od wyjaśnienia sprawy są sądy. Przyczyny tego typu tragedii są zazwyczaj bardzo złożone. Ferowanie wyroków i opinii jest działaniem wysoce nieodpowiedzialnym i może doprowadzić do kolejnych tragedii.
- Po tragicznej śmierci zaczęło się szukanie winnych. Teraz w internecie obrywa się radnym, w głównej mierze panu, za rozdmuchanie sprawy tzw. afery drogowej. Gdyby można było cofnąć czas, zmieniłby pan swoje podejście do tej sprawy?
- Słowo „rozdmuchanie sprawy” ma wydźwięk negatywny i sugeruje, że nasza reakcja była niewłaściwa, że doszło do ujawnienie czegoś w sposób nieadekwatny do wagi problemu. Taka sytuacja nie miała miejsca. Przypominam, że sprawa ujrzała światło dzienne na sesji 30 września (wcześniej na komisji finansów 28 września) , na której obecne były, jak to mam miejsce zazwyczaj, media. To po tej sesji pojawiły się artykuły w mediach. Pod artykułami prasowymi w internecie pojawiły się anonimowe komentarze. Hejt jest niestety nieodłączną składową internetu. Należy ubolewać nad tym, ale my radni, nie mamy na to wpływu. Ja swoją pracę, jako radny, prowadzę transparentnie. Staram się nie zawieść ludzi, którzy mi zaufali i być z nimi na bieżąco. To, co publikuję w internecie podpisuję własnym imieniem i nazwiskiem. Nigdy nie atakowałem personalnie osoby wiceburmistrza. W tej kwestii nie mam sobie nic do zarzucenia. Naszym obowiązkiem, jako radnych, jest dbanie o publiczne środki i reagowanie w obliczu stwierdzenia możliwości popełnienia przestępstwa. Tego wymagają od nas przepisy prawa oraz tego oczekują od nas mieszkańcy, którzy obdarzyli nas zaufaniem i na nas zagłosowali. Zawiadomienie do prokuratury w sprawie nadużyć złożyliśmy rankiem 13 października. Zawiadomienie „ w sprawie podejrzenia popełnienia przestępstwa” nie „przeciwko komuś”. Decyzję o złożeniu zawiadomienia podjęliśmy dopiero w braku reakcji pani burmistrz, która naszym zdaniem sama powinna to zrobić. W rozmowie z nami twierdziła, że rozważa taką ewentualność, ale tego nie zrobiła.
Wydaje się, że oburzenie związane ze śmiercią wiceburmistrza powinno być skierowane przeciwko autorom komentarzy. Tak się jednak nie stało. Nazajutrz po tragedii zorganizowano zbieranie podpisów po petycją, w której pojawiło się podobno moje nazwisko jako winnego. W internecie rozpętano burzę pod moim adresem. Może trzeba zadać pytanie komu i dlaczego zależało na tym, aby oburzenie ukierunkować w taki, a nie inny sposób? (...)
Cały tekst znajdziesz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!









Napisz komentarz
Komentarze