Z wprowadzeniem nowego systemu biletowego Arrivy jest jak z remontowanymi drogami. Trzeba trochę pocierpieć, by w przyszłości było lepiej. Czy będzie, to się dopiero okaże. Na razie przewoźnik planuje zmienić regulamin, w którym znajdzie się zapis, że oprócz karty magnetycznej pasażer będzie zobowiązany wozić wydrukowane potwierdzenie zakupu biletu. Czym grozi jego brak, przekonał się niedawno jeden z pasażerów, który skorzystał z wprowadzonej trzy miesiące temu „nowinki”, w postaci możliwości doładowania karty przez internet.
- Gdy kontroler zobaczył plastikową kartę magnetyczną, wyciągnął bloczek i zaczął wypisywać mandat, uznając, że takiego biletu to on nie ma zamiaru akceptować – mówi Czytelnik. – Nie miał żadnego czytnika i najwyraźniej wiedzy co zrobić z plastikowym cudem. Zajście skończyło się sporą awanturą. W końcu wpadłem na pomysł, by odszukać na mailu potwierdzenie zakupu. Ciekawe tylko jakby się to skończyło, gdybym nie miał internetu w komórce. Po fakcie okazało się, że dane posiadacza karty, trasę oraz ważność biletu można było sprawdzić w bileterce kierowcy autobusu. Ale kontroler tego też nie wiedział.
Z naszej wiedzy wynika, że mandaty za nieposiadanie potwierdzenia były już wystawiane. Na szczęście przewoźnik anulował nałożone kary. W siedzibie Arrivy poinformowano, że konieczne będą zmiany regulaminu, w którym wyraźnie brakuje zapisu o obowiązkach posiadaczy tzw. EM-kart. Od teraz pasażerowie obowiązkowo będą musieli mieć przy sobie potwierdzenie zakupu biletu. (...)
Cały tekst przeczytasz w papierowym wydaniu Gazety Tczewskiej!








Napisz komentarz
Komentarze