wtorek, 16 grudnia 2025 13:33
Reklama

Będzie katastrofa? Co się stanie, gdy euro będzie po 4,7 zł

Ograniczona waloryzacja emerytur, brak podwyżek w budżetówce i kolejne podwyżki VAT-u - takie mogą być skutki osłabienia złotego - ostrzega Money.pl. Analitycy nie mają złudzeń: Narodowy Bank Polski i Ministerstwo Finansów zrobią wszystko, by umocnić polską walutę i żeby na koniec roku euro nie przekroczyło poziomu 4,7 zł.
W tym tygodniu za euro trzeba było płacić nawet 4,6 zł. Polska waluta - mimo interwencji podejmowanych co jakiś czas przez Narodowy Bank Polski i Bank Gospodarstwa Krajowego - od pół roku systematycznie się osłabia. Zdecydowany marsz w górę wspólna waluta rozpoczęła na początku sierpnia, gdy odbiła się od poziomu 4 zł.
- I choć fundamenty naszej gospodarki są takie, że euro nie powinno kosztować więcej niż 4,1-4,15 zł, to czasy mamy takie, że gdy następuje ucieczka kapitału z naszego rynku, złoty automatycznie się osłabia - mówi prof. Marian Noga, były członek Rady Polityki Pieniężnej.
Słabnący złoty to poważny kłopot dla ministra finansów  i całej gospodarki. Money.pl przeanalizował ciemne strony walutowych zawirowań.

Ostre cięcia tym razem nieuniknione?
 Polski dług publiczny ociera się o poziom 55 proc. PKB, czyli o tzw. drugi próg ostrożnościowy. Kilkanaście tygodni temu minister Rostowski szacował, że nasz dług jest na poziomie około 53 proc. PKB.
Na koniec września dług publiczny miał wartość 762 mld zł. 30,9 proc. z tej kwoty stanowi zadłużenie zagraniczne, z czego część w euro. Gdy złoty słabnie wobec wspólnej europejskiej waluty, wartość części naszego długu wyrażonego w niej rośnie. - A co się z tym wiąże, rośnie też koszt obsługi zadłużenia w walutach obcych - podkreśla ekonomista prof. Witold Orłowski.
 
Jeżeli dług przebiłby kluczowy pułap, to budżet na 2013 roku musiałby być zbilansowany. Co to oznacza? Bezwzględną konieczność zasypania dziury budżetowej, która jeśli byłaby zbliżona do przewidywanej na przyszły rok - wyniosłaby 35 mld zł.
Skąd wziąć tak ogromną kwotę? Na pewno nie obyłoby się bez ograniczenia waloryzacji emerytur tylko do poziomu inflacji, zamrożenia płac w budżetówce.
W zbilansowaniu stanu państwowej kasy pomóc miałyby podwyżki podatków. Automatycznie od 1 lipca 2012 r. w górę o jeden procent poszłaby stawka VAT, a 1 lipca 2013 roku VAT poszedłby w górę raz jeszcze i sięgnął pułapu 25 proc. Płacilibyśmy wówczas tyle, ile wynosi maksimum dopuszczane przez Unię.
Przy jakim kursie przekroczymy kluczowy próg? - Groźny byłby już poziom 4,7 zł za euro - mówi Maja Goettig, główna ekonomistka banku BPH. Przy obecnym osłabieniu złotego i skali rozchwiania rynków walutowych, perspektywa osiągnięcia tego pułapu nie jest wcale aż tak bardzo odległa.
A już na pewno zdecydowanie bliższa od tej, którą zapisał rząd w strategii zarządzania długiem, według której 31 grudnia euro ma kosztować 4,35 zł, a dług publiczny osiągnie poziom 53,8 proc. PKB.
Między innymi dlatego analitycy spodziewają się, że w ostatnich dniach grudnia Narodowy Bank Polski i Bank Gospodarstwa Krajowego mogą interweniować, by zbić kurs wspólnej waluty. Tak było przecież rok temu, gdy dzięki takim operacjom udało się osłabić euro i wykazać dług publiczny na poziomie 54,9 proc. PKB.

- Rząd zrobi wszystko, żeby nie przekroczył on 55-proc. progu, zatem w razie problemów będzie wspierać złotego - wtóruje Paweł Zawadzki, analityk Money.pl. - Wydaje się, że resort finansów użyje wszystkich dostępnych środków, by na koniec roku wzmocnić złotego - dodaje Goettig.
Zdaniem ekonomistki pod koniec grudnia możemy spodziewać się kolejnych quasiinterwencji BGK, który wymieni środki unijne bezpośrednio na rynku walutowym.
- W rezultacie euro może kosztować nawet poniżej 4,5 zł - przewiduje.
By w przyszłości uniknąć podobnie nerwowych sytuacji, pojawił się pomysł, by do kalkulacji wysokości długu publicznego opierać się na średnim całorocznym kursie euro, a nie poziomie z ostatniego dnia roku.
Silnik gospodarki w końcu się zatrze?
Słabszy złoty może przełożyć się na spadek zakupowego entuzjazmu Polaków. A to dzięki konsumpcji w dużej mierze Polska była zieloną wyspą na kryzysowej mapie Europy. - To osłabienie naszej waluty w dużej mierze odpowiada za wzrost inflacji. Drożeją towary importowane. Sprzedawcy przerzucają koszty na kupujących - tłumaczy Goettig.
- Owszem słaby złoty przekłada się na wyższą inflację, ale z drugiej strony kompensują to wyższe wpływy z podatków - podkreśla prof. Orłowski. (Źródło: Money.pl)

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Jimi 18.12.2011 17:10
Będziemy taniej kupować z zagranicy, już czekam czekam na okazje.

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.
Reklama
Reklama
Reklama
bezchmurnie

Temperatura: 4°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1019 hPa
Wiatr: 11 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama