piątek, 5 grudnia 2025 20:30
Reklama

Wspinaczka po "kolosach" - z zupkami i kabanosami, a ambicja zostaje w domu

STAROGARD GD. Kolos w Starogardzie. Strachowi zawdzięcza, że nie podzielił losu kolegów, którzy zostali w górach na zawsze. Himalaista Janusz Gołąb - laureat Kolosa.
Wspinaczka po "kolosach" - z zupkami i kabanosami, a ambicja zostaje w domu
Na pytanie, dlaczego to robi odpowiada, że w góry ciągnie go partnerstwo i przyjemność obcowania z ludźmi, którzy podzielają jego pasje. Czy się boi? Tak i chyba tylko strachowi zawdzięcza, że nie podzielił losu kolegów, którzy zostali w górach na zawsze. Himalaista Janusz Gołąb, laureat Kolosa 1999 opowiadał w SCK o pasji wspinania.  

Starogard Gdański. Spotkanie miało miejsce 27 maja w głównej sali Starogardzkiego Centrum Kultury. Przybyli goście mieli okazję zobaczyć sprzęt wspinaczkowy jakiego Janusz Gołąb używał podczas najtrudniejszych wypraw oraz posłuchać zapierających dech w piersiach opowieści .

Indie, kraj pełen przygód
Kedar Dome to góra o wysokości 6831 m, położona w Gerhwalu w północnych Indiach. Jest doskonałym wyzwaniem dla amatorów, kolekcjonujących szczyty Himalajów. Delikatne podejście nie stanowi większego problemu dla przygotowanych i dobrze wyposażonych turystów. To pierwsze oblicze góry. Drugie jest wyzwaniem dla najbardziej doświadczonych wspinaczy na świecie takich jak Janusz Gołąb. Stroma i niemal monolityczna ściana wschodnia zaczyna się już u podnóża góry. O jej wyjątkowości stanowi niewielka ilość półek skalnych i imponująca wysokość 1400 metrów. Zdobycie Kedar Dome od strony wschodniej było w latach 90 - tych jednym z większych wyzwań ówczesnego himalaizmu. Pierwszą próbę podjęła  w 1989 roku węgierska wyprawa, która jednak ominęła główne spiętrzenie ściany. Z powodu zmęczenia i pogarszającej sie pogody uczestnikom nie udało się osiągnąć głównego celu jakim był szczyt. Dokładnie 10 lat później Jacek Fluder, Janusz Gołąb i Stanisław Piecuch podjęli się wyzwania zdobycia Kedar Dome najtrudniejszym fragmentem góry. Zgromadzeni na sali goście mieli okazję zobaczyć unikatowe fotografie z wyprawy, które zostały wyświetlone na projektorze. Zdjęcia obejmowały nie tylko 13 - dniowy atak szczytowy, ale również pobyt w Indiach i okres aklimatyzacji w kraju Hindusów.
- Każda taka wyprawa to wielkie doświadczenie, nie tylko wspinaczkowe - mówił Janusz Gołąb. - Indie to wspaniały kraj, pełen wielorakich kultur i ciekawych miejsc. Polecam wszystkim, którzy będą mieli okazję być w Azji.

Wyprawy robili po kosztach
Cały pobyt w Indiach niewielkiej polskiej wyprawy trwał ok. miesiąca. Po dotarciu w rejon Gangotri, największego lodowca Himalajów, grupa zaczęła aklimatyzację od zdobycia... Kedar Dome. Wejście aklimatyzacyjne odbyło się najłatwiejszym fragmentem góry.
- Pomimo aklimatyzacji, jeden z kolegów zaraz przed atakiem dostał choroby wysokościowej i miał poważne objawy anemii - wspominał wspinacz. - Choroba wysokościowa to zmora himalaistów. Bywa tak, że w ostatniej chwili nie pozwala zdobyć upragnionego szczytu. My mieliśmy jednak ze sobą sporo lekarstw i udało się powstrzymać objawy.
Jak określił sam himalaista wyprawa została zrobiona po kosztach. Całość przedsięwzięcia wyniosła ok. 1500 dolarów, co nawet na ówczesne warunki było osiągnięciem godnym podziwu.
- Moi koledzy z zachodu, łapali się za głowy, kiedy opowiadałem im ile kosztowała ta wyprawa. Dla nich to niemożliwe. Dzisiaj są różne sposoby zdobycia środków na wyjazd. Polski Związek Alpinizmu prowadzi ranking planowanych wypraw i w zależności od doświadczenia uczestników przyznaje środki. Inaczej też funkcjonuje sponsoring.
Jak sie później okazało, ograniczone koszty wyprawy okazały się jej główną zmorą.

Zupki i kabanosy
22 września 1999 roku Polacy rozpoczęli atak niezdobytej ściany. Od samego początku musieli zmierzyć się nie tylko z własnymi słabościami, ale i niesamowitymi amplitudami dziennych temperatur. Płaska niczym  góra pozwalała niekiedy na zaledwie 45 - 50 metrowe wspięcie w ciągu dnia. Noce spędzali przymocowani linami do ściany.
- Zdobycie tej góry ścianą, którą wchodziliśmy to naprawdę wielki problem - mówił Janusz Gołąb. - Tym bardziej, że na plecach mieliśmy po 20 kg sprzętu, ubrań i jedzenia.
Kiedy tylko było to możliwe robili zdjęcia. Dzięki temu dzisiaj możemy zobaczyć z czym wspinaczom przyszło się zmierzyć i jak w ogóle góra prezentuje się z tak bliska. Fotografie przedstawiające ich podczas wspinaczki kilkaset metrów nad ziemią wywoływały jęk na sali w SCK.
- Bałem się - opowiadał himalaista. - Chyba tylko dzięki strachowi potrafiłem zachować koncentrację podczas wspinaczki.
Jedną z nocy Polacy spędzili na półce skalnej, gdzie spali na siedząco. Innym razem udało im się rozbić namiot na leżącej pod dużym kątem tafli lodu. Wtedy po raz pierwszy od kilku dni wypięli się z lin.
- Namiot oczywiście był przymocowany. I całe szczęście. W nocy przeszła lawina i niemal nie pociągnęła namiotu w przepaść. Było ciężko. Jednego z kolegów zupełnie zasypało śniegiem.

Ambicja zostaje w domu
Pomimo nieprzewidzianych przygód Polacy kontynuowali wspinaczkę. 10 dnia wydarzyło się jednak coś czego obawiali się już od dawna. Kończyły im się zapasy żywności, choć do końca morderczego wejścia zostało im jeszcze kilkadziesiąt metrów. Byli skrajnie wyczerpani. Ograniczone koszty spowodowały, że przez ostatnie 3 dni trzech dorosłych mężczyzn dzieliło między siebie jednego kabanosa i jedną zupkę chińską na każdy posiłek. 13 dnia skrajnie wyczerpani osiągnęli grań szczytową. Niestety podzielili losy wyprawy węgierskiej i z powodu m.in. złej pogody nie udało im się sięgnąć wierzchołka. Pomimo tego zespół w składzie Jacek Fluder, Janusz Gołąb i Stanisław Piecuch został uznany za jeden z lepszych w historii polskiego wspinania. Wejście w tamtym okresie na Kedar Dome było największym osiągnięciem wspinaczkowym na świecie. Za ten wyczyn każdy z himalaistów dostał w 1999 roku prestiżowy tytuł Kolosa.
- Dlaczego to robię? - zastanawiał się Janusz Gołąb. - Liczy się partnerstwo. Ci z którymi się wspinam, to naprawdę fajni ludzie. To wspaniałe, że można z kimś dzielić swoje pasje i zainteresowania. A ambicje? Zostawiamy je w domu. Tam na górze nikt z nas nie okazuje ambicji.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Wysyłając komentarz akceptujesz regulamin serwisu portalpomorza.pl z siedzibą w Tczewie jest administratorem twoich danych osobowych dla celów związanych z korzystaniem z serwisu. Zgodnie z art. 24 ust. 1 pkt 3 i 4 ustawy o ochronie danych osobowych, podanie danych jest dobrowolne, Użytkownikowi przysługuje prawo dostępu do treści swoich danych i ich poprawiania.

Komentarze

Reklama
Reklama
Reklama
zamglenia

Temperatura: 5°C Miasto: Gdańsk

Ciśnienie: 1014 hPa
Wiatr: 11 km/h

Reklama
Reklama
Ostatnie komentarze
Reklama