- Andrzej Krzysztof Waśkiewicz był jedną z najważniejszych postaci współczesnej literatury polskiej - powiedział m. in. Marek Wawrzkiewicz, prezes Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich. – Był edytorem, autorem wielu antologii, książek i innych publikacji, wiele mu zawdzięcza kilka pokoleń poetyckich. Był krytykiem, czasami surowym, ale zawsze sprawiedliwym i zawsze dobrotliwym. Swoją krytyką wybudował wielki mur, przez wiele lat nie widać Go było zza tego muru jako poety, trzeba było się wspiąć na ten mur, żeby sobie przypomnieć, że jest poetą.
Dopiero w ostatnich latach, kiedy mniej pisał prac krytycznych i teoretycznych, ujawnia się w pełnej krasie Jego poezja, bardzo osobista, bardzo suwerenna. Poezja, która nie pochlebiała gustom czytelniczym, poezja, którą trzeba było czytać kilka razy, aby dojść do jej głębokości, do jej wielkiej wartości, kontynuował Wawrzykiewicz. Był człowiekiem wiernym swoim przekonaniom i gustom artystycznym, ideom i jak nikt inny, umiał te swoje idee i przekonania uzasadnić, zwerbalizować, potrafił do nich ludzi przekonać.
- Zanim weszliśmy w erę encyklopedii komputerowych, wikipedii i innych, Andrzej był naszą żywą encyklopedią – wspominał dalej Marek Wawrzkiewicz. – Można było do niego zadzwonić, zapytać o nazwisko - o książkę, datę wydania jakiejś publikacji, o której wszyscy zapomnieli. I Andrzej odpowiadał na to i nigdy nie dając czystej informacji, dodawał wiele przypisów, o których nie mieliśmy zielonego pojęcia.
Można było do Niego zadzwonić w sprawach literackich i w każdej innej sprawie, ponieważ był Człowiekiem niesłychanie życzliwym, rozumiejącym ludzkie wady i bagatelizującym wszelkie przewiny, jakich ludzie dopuszczali się wobec Niego. Był Człowiekiem niesłychanie zasłużonym dla Związku Literatów Polskich, ostatnio sprawował funkcję wiceprezesa organizacji. Jeszcze nie tak dawno, 24 maja 2012 r., przyjechał do Warszawy na zebranie ZH ZLP, z laseczką, ale pełen życie, pełen wigoru.
- Podziwiałem Jego postawę wobec wyroku, który na Niego los wydał już kilka lat temu, bagatelizował ten wyrok, chciał do końca żyć pełnią życia – mówił Wawrzkiewicz. – Leszek Żuliński powiedział mi przed chwilą, że Andrzej cztery dni przed śmiercią zadzwonił do Niego późnym wieczorem i domagał się recenzji, która miała być umieszczona w redagowanym przez Niego „Autografie”. Wykonałeś wielką pracę, Andrzeju, teraz odpocznij, do widzenia!
Zdjęcia: Stefan Figlarowicz








Napisz komentarz
Komentarze