W ciągu pięciu dni pokonali trasę 200 km. Jedynym źródłem energii był prąd elektryczny pochodzący z zamontowanych na pokładach jednostek paneli fotowoltaicznych.
W Leeuwarden w sercu holenderskiej Fryzji
Regaty odbywają się bez względu na pogodę. Czym pogoda jest lepsza tym wyścig jest szybszy gdyż panele produkują więcej energii. Podczas ubiegłych lat, jedynie raz po ulewach trwających dwie doby wyrażono zgodę na doładowywanie akumulatorów z sieci energetycznej.
Zespół składający się ze studentów i opiekunów wyjechał na regaty we wtorek 3 lipca. Po kilkunastu godzinach jazdy ekipa dotarła do Leeuwarden w sercu holenderskiej Fryzji i jako pierwsza przybyła do bazy regat. Od razu przystąpiono do pracy. Należało wyposażyć i przetestować dwie zgłoszone do regat jednostki.
- Ze względu na delikatną konstrukcję kadłubów wykonanych z włókien węglowych, łodzie przewożone były bez wyposażenia – mówi dr inż. Wojciech Litwin, szef naukowy ekipy. - Dlatego cały osprzęt, a więc silnik, falownik, kontroler ładowania, akumulator, sterowanie itp. instalowane było dopiero w Holandii.
Po dwóch dniach przygotowań łódź poddano szczegółowym kontrolom technicznym. Ich celem było zbadanie czy nie naruszono skomplikowanego, ponad dwudziestostronicowego regulaminu.
Trzydzieści dziewięć ekip z Belgii, Brazylii, Chin, Holandii, Niemiec, Turcji, USA i Polski. Nasi na pierwszym podium.
Do startu w regatach zgłosiło się 39 ekip z Belgii, Brazylii, Chin, Holandii, Niemiec, Turcji, USA i Polski. Już wstępne oględziny innych łodzi wskazywały, że poziom konstrukcji podniósł się znacznie w ciągu ostatnich dwóch lat a rywalizacja będzie zacięta.
Z bazy do linii startu było osiem kilometrów. Zachmurzone niebo oraz przelotne opady deszczu nie dawały szansy na energię słoneczną, jedynym źródłem zasilania były akumulatory, które mają relatywnie małą pojemność. Aby zaoszczędzić energię część ekip pojechało wodować łodzie w mieście. Dźwigi organizatorów, niezbędne do wodowania zostały jednak zostały w bazie. Powstało zamieszanie. Uczestnicy grozili protestami i karnymi minutami. Było dużo nerwów.
- Nasza ekipa nie znając miejsca blisko startu, gdzie można by zwodować łodzie oraz obawiając się kar, skorzystała ostatecznie z dźwigów w bazie. – opowiada dr inż. Wojciech Litwin. - Około południa pogoda trochę się poprawiła i udało się w niezłym czasie pokonać pierwszy etap, który skrócono ze względu na ekstremalne warunki żeglugi na jednym z jezior, którym wiodła trasa regat. Szybko okazało się, że mamy realne szanse na podium w klasie łodzi dwuosobowych i to na tej jednostce zespół skupił swoją główną uwagę.
Zespół z Politechniki Gdańskiej zdobył pierwsze miejsce. Różnice czasowe były jednak minimalne, przewaga nad zespołem z Amsterdamu wynosiła jedynie dwie minuty, a nad Finami niecałe cztery minuty.
Pasmo sukcesów ekipy z PG, pierwsza porażka.
Przez kolejne dwa dni, mimo kiepskiej pogody, częstych opadów deszczu oraz silnych wiatrów, pokonano blisko sto kilometrów. Zespół stawał na podium drugiego i trzeciego etapu powiększając swoją przewagę nad zespołem z Amsterdamu do sześciu minut.
W środę był dzień przerwy. Zespoły wykorzystały wolny czas na odpoczynek i przeglądy łodzi.
Czwartek i piątek doszło do radykalnego pogorszenia pogody. Od rana lał deszcz, a prognozy nie dawały szans na promienie słońca a zatem i energię „z nieba”. Pozostała ta zgromadzona w akumulatorach podczas dnia przerwy. Pomiary czasów dokonywane na kolejnych punktach kontrolnych wskazywały, że zwycięstwo wymyka się nam z rąk. Ostatecznie łódź z Amsterdamu wyprzedziła nas o 4 minuty. Pierwszy raz zepchnięto nas z pozycji lidera w klasyfikacji generalnej.
Sobota, ostatni dzień regat miały zadecydować o ostatecznym wyniku regat. Do przepłynięcia pozostało około trzydzieści kilometrów.
- Wszystko się jeszcze mogło zdarzyć – relacjonuje dr. inż. Wojciech Litwin. - Były szanse na nadrobienie czterech minut straty ale ryzyko wystąpienia awarii, na przykład nawinięcia worka foliowego na śrubie napędowej, pozostawało całkowicie realne. Takie sytuacje przydarzają się dość często i straty czasowe wynikające z konieczności przeprowadzenia naprawy mogą wynosić nawet kilkadziesiąt minut bądź całkowicie wyeliminować jednostkę.
W klasyfikacji generalnej - studenci PG zajęli drugie miejsce.
- Nasza ekipa powitała eksplozją radości zwycięstwo na trasie piątego, ostatniego etapu. – mówi dr. Wojciech Litwin. – Niestety, nie udało się odrobić całej straty i - w klasyfikacji generalnej - zajęliśmy drugie miejsce. Pokonanie trasy zajęło nam łącznie szesnaście godzin. Strata do lidera wynosiła „tylko” lub jak kto woli „aż” trzy minuty….
- Jesteśmy w stanie walczyć o czołowe miejsca na podium – podsumowuje dr Wojciech Litwin. - Z regat przywieźliśmy długą listę uwag dotyczących dalszych prac nad rozwijaniem naszych konstrukcji. Mamy cały rok do następnego sezonu i mamy nadzieję dobrze ten czas wykorzystać.







Napisz komentarz
Komentarze