Urządzenie rejestrujące rozmowy w kabinie pilotów, nagrało również dźwięki z pomieszczeń pasażerskich. Tuż za kokpitem znajdowało się pomieszczenie stewardess, a za nim trzy saloniki. W pierwszym podróżowała para prezydencka Maria i Lech Kaczyńscy, a w dwóch kolejnych m.in. prezydent Ryszard Kaczorowski, prezydenccy ministrowie, wojskowi dowódcy.
- W kilkudziesięciu ostatnich sekundach nagrania rejestrator z kokpitu nagrał rosnący szmer z przedziałów pasażerskich. Aż w końcu usłyszeliśmy nieludzki krzyk przerażenia i bólu, zrelacjonował "DGP" jeden z wojskowych prokuratorów.
Krzyki ofiar tragedii są - jak dowiaduje się gazeta - ważnym dowodem w śledztwie w sprawie przyczyn katastrofy. Bowiem eksperci i prokuratorzy muszą porównać rozmowy i sygnały o nadciągającym wypadku z zapisami urządzenia rejestrującego parametry lotu. Chodzi o takie zsynchronizowanie danych z urządzeń, by wyliczyć moment upadku samolotu.
Nikt z pasażerów nie naciskał na załogę
Prokurator generalny Andrzej Seremet w radiu TOK FM ujawnił wcześniej, że piloci prezydenckiego samolotu wiedzieli o zbliżającej się katastrofie . Zapowiedział, że zapis z czarnych skrzynek zostanie ujawniony; upublicznione nie zostaną tylko "treści intymne". Dodał, że wbrew wcześniejszym doniesieniom nie ma potwierdzenia o rozmowach załogi z kimś spoza kabiny, o naleganiach, aby mimo warunków atmosferycznych uniemożliwiających lądowanie jednak lądować.
Pojawiające się w mediach informacje o ewentualnych przyczynach katastrofy wojskowi prokuratorzy nazywają spekulacjami
Rosyjskie media o przyczynach katastrofy
Analiza zapisów rozmów pilotów Tu-154, który rozbił się w Smoleńsku, wykazuje, że nikt z pasażerów nie naciskał na załogę , by lądowała na niewidocznym we mgle lotnisku, a najprawdopodobniejszą przyczyną katastrofy był błąd pilota - informowała agencja Interfax, powołując się na "źródło w komisji badającej wypadek".
Rozmówca agencji powiedział, że błąd kapitana samolotu miał polegać na tym, że nie wziął pod uwagę właściwości maszyny rosyjskiej, która traci wysokość szybciej niż inne odrzutowce. Bowiem Tu-154, lecąc z małą szybkością, opada, kiedy pilot próbuje wyrównać kurs maszyny. Wcześniej świadkowie opowiadali, że widzieli, jak pilot po tym, kiedy na bardzo niskim pułapie wyleciał z mgły i zobaczył, że ziemia jest bardzo blisko, a pas startowy - daleko, spróbował wyrównać lot i podnieść maszynę. W tym momencie odrzutowiec zaczepił o czubki drzew.
"Warunki nie trudne, lecz ekstremalne"
Natomiast od innego "źródła bliskiego komisji" Interfax dowiedział się, że nie ma podstaw, by twierdzić, że "wysoko postawieni pasażerowie" zmusili pilotów do lądowania w Smoleńsku. - Rejestrator rozmów, zapisy, na którym zostały rozszyfrowane, nie zarejestrował żadnego nacisku na pilotów - zapewnił rozmówca agencji.
Moskiewski dziennik "Kommiersant" opisał warunki panujące w Smoleńsku jako "nie trudne, lecz ekstremalne". - Prawdopodobieństwo katastrofy przy takim lądowaniu było bardzo wysokie. Pilot prezydenckiej maszyny dobrze o tym wiedział. Niemniej poszedł na nieuzasadnione z punktu widzenia wszystkich instrukcji latania i elementarnego zdrowego rozsądku ryzyko - twierdzi nie nazwany ekspert, którego cytuje gazeta. (INTER.)
Reklama
Krzyki przerażenie przed katastrofą na nagraniach czarnej skrzynki
Krzyki przerażenia pasażerów usłyszeli prokuratorzy, odsłuchujący nagrania zarejestrowane przez tzw. czarne skrzynki prezydenckiego TU-154M, podaje "Dziennik Gazeta Prawna", powołując się na jednego z wojskowych śledczych.
- 19.04.2010 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:34)
Reklama






Napisz komentarz
Komentarze