DLACZEGO ZDECYDOWAŁEM SIĘ POPRZEĆ KANDYDATURĘ JAROSŁAWA KACZYŃSKIEGO?
Komentarz do tekstu red. Dariusza Szretera (Polska Dziennik Bałtycki 21.05.2010 r.)
Nie potrafię pozostać obojętnym wobec komentarza autorstwa red. Dariusz Szretera, który ukazał się w Państwa gazecie dnia 21 maja br.
Drogi Darku, moje głębokie zdziwienie wzbudziła Twoja interpretacja oświadczenia Komitetu Poparcia kandydatury Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich jako kolejnej próby dzielenia Polaków. Jakoś nie potrafię się dopatrzyć w tekście oświadczenia przypisywanych mu przez Ciebie treści, jak i traktowania „prawdy” jako cepa. Nigdzie w oświadczeniu nie odmówiono patriotyzmu ludziom dokonującym innego wyboru politycznego. Nie stwierdzono w nim też, że współczesna Polska jest krajem zniewolonym. Zarzucasz PiS, że zasłania się kategoriami pięknymi i wzniosłymi typu prawda, wolność i dobro, którym brak konkretu. Czy jednak stwierdzenie PO, iż pragnie Polski jasnej i optymistycznej, jest oparte na konkretach? A już doprawdy nie wiem gdzie w tekście oświadczenia można znaleźć zachętę do wskazywania i młócenia wrogów.
Zacznę od jednej frazy: bardzo chciałbym, żebyśmy się potrafili pięknie różnić i nie uważam, żeby odmienne wybory polityczne nakazywały się wzajemnie niszczyć, wyśmiewać czy też piętnować. Decyzja poparcia PO czy też PiS jest prywatną sprawą każdego z nas i domeną wolności osobistej. Moja decyzja ujawnienia swoich preferencji wyborczych wynikła z tej właśnie przesłanki: z chęci pokazania, że wola zagłosowania na tego lub innego kandydata jest naturalnym elementem demokracji i nie ma w tym nic wstydliwego czy dyskredytującego mnie osobiście, a także z chęci wskazania, iż kandydata PiS niekoniecznie popierają jedynie osoby z małych miejscowości, o nikłym wykształceniu i określonych preferencjach religijno-politycznych, a więc tzw. moherowy elektorat. Niestety poziom agresji zawarty w niektórych internetowych komentarzach pod adresem osób, które zdecydowały się otwarcie poprzeć kandydaturę Jarosław Kaczyńskiego, napełnił mnie smutkiem. Jeszcze większe zdziwienie wzbudziły we mnie częste sugestie o ewentualnych korzyściach, które mieliby odnieść w przyszłości uczestnicy Komitetu Poparcia. Czyżby część internautów nie potrafiła sobie wyobrazić, że można działać na rzecz dobra wspólnego nie kierując się motywem osobistej korzyści? Powie ktoś, że agresję i oznaki nienawiści można spotkać w internecie po obydwu stronach – to prawda! Jednak brak wiary części społeczności internautów w możliwość działania na rzecz dobra wspólnego (obojętnie jak się je pojmuje, a to właśnie winno być przedmiotem merytorycznej dyskusji w kampanii wyborczej) napełnia mnie głębokim smutkiem i pokazuje jak bardzo zbrutalizowano polską politykę. Nie chcę tutaj rozstrzygać kto i w jakim stopniu się do tego przyczynił.
Fakt, że poparłem kandydaturę Jarosława Kaczyńskiego nie oznacza, że zgadzam się ze wszystkimi poglądami i decyzjami PiS, szczególnie tymi z przeszłości. W wielu przypadkach postępowanie rządu PIS wobec różnych środowisk było co najmniej dyskusyjne lub nawet w mojej opinii naganne. Czy jednak rzeczywiście polskie środowiska korporacyjne: lekarskie, dziennikarskie, prawnicze są bez skazy? Czy to, że ktoś jest zwolennikiem PO powoduje, że aprobuje każdą decyzję i każde stanowisko tej partii? Czy oznacza to, że zgadza się z postępowaniem jej przedstawicieli w aferze hazardowej czy z decyzją o udostępnieniu akt IPN byłym pracownikom SB? Darku, wiesz doskonale, iż w przeszłości głosowałem na Platformę Obywatelską, ale czy oznacza to, że nie mam prawa wyrazić swojego rozczarowania efektem jej rządów, jak i swojego zatroskania o przyszłość Polski?
Istotnie, jak pisze red. Szreter, dobro kraju można rozumieć na wiele sposobów. Dlaczego więc oskarża się zwolenników PiS, że widzą to dobro inaczej niż zwolennicy PO. Tymczasem obserwując artykuły i komentarze ukazujące się ostatnio w wielu polskich mediach, jak i wypowiedzi niektórych polityków PO, mam dojmujące wrażenie stosowania podwójnych standardów moralnych, by nie użyć ostrzejszego określenia „seansu nienawiści”, o co przewrotnie oskarża się przeciwnika politycznego. Tymczasem oficjalna kampania wyborcza PiS jest dość stonowana i wierzę, że taką pozostanie.
Polecam wszystkim przeczytanie rozmowy Roberta Mazurka z Małgorzatą Kidawą- Błońską, rzecznikiem sztabu wyborczego Bronisława Komorowskiego, która ukazała się w „Rzeczpospolitej” dnia 22.05.2010 r. Padają tam między innymi następujące pytania i odpowiedzi:
RM: „Czemu sztab kandydata gromiącego innych w sondażach ucieka się do agresji?”
MKB: „Tylko że ja żadnej agresji z naszej strony nie widzę, a pan nie może mi jej wykazać.” RM: „Kandydat specjalnej troski, nekrofil, psychopata… Mam to powtarzać?”
MKB: „Nie ma potrzeby. Ja w tym nie widzę żadnej agresji.”
RM: „A chciałaby pani, by tak mówiono o Bronisławie Komorowskim?”
MKB: „Przecież nie pochwalałam takich wypowiedzi, ale nie dostrzegam w nich agresji. Agresją jest za to sposób, w jaki pan prowadzi ze mną ten wywiad.”
RM: „Żebym dobrze zrozumiał: jak oni to mówili, to nie byli agresywni, a jak ja powtarzam, to jestem?”
MKB: „Dobrze pan to zrozumiał.”
RM: „Nikt dotychczas lepiej nie wyłożył mi zasady podwójnych standardów.”
MKB: „Wie pan, sposób prowadzenia tej rozmowy w dalszym ciągu jest agresywny”.
Pozwolę sobie zostawić tę rozmowę bez komentarza.
Nie spodobało mi się, że gdy moja córka, studentka, niedawno na imprezie wśród swoich rówieśników przyznała się, że zamierza zagłosować na kandydata PiS, została wyśmiana i zagrożono jej zerwaniem kontaktów towarzyskich. Czyżby w Polsce rzeczywiście toczyła się „wojna domowa”, jak to stwierdził publicznie Andrzej Wajda? Nie chciałbym się posuwać do aż tak daleko idących stwierdzeń.
Dlatego apeluję do wszystkich czytelników DB o zachowanie zdrowego myślowego krytycyzmu i uczciwej intelektualnie oceny kampanii wyborczej wszystkich partii i kandydatów na prezydenta.
Na koniec wracam do tego, co napisałem na początku. Czy nie możemy się po prostu pięknie różnić? Czy musimy toczyć bolesne wojny, w których trup i ranni ścielą się gęsto? Czy musimy odzierać przeciwnika politycznego z godności? Czyżby smoleńska tragedia niczego nas nie nauczyła?
----------
Dr hab. med. Piotr Czauderna - chirurg dziecięcy Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego - członek Trójmiejskiego Społecznego Komitetu Poparcia Jarosława Kaczyńskiego na Urząd Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
LISTA: www.komitetpopracia.pl
Reklama
Dr Czauderna: Czy musimy toczyć bolesne wojny, w których trup i ranni ścielą się gęsto?
W przeszłości głosowałem na Platformę Obywatelską, ale czy oznacza to, że nie mam prawa wyrazić swojego rozczarowania efektem jej rządów, jak i swojego zatroskania o przyszłość Polski? - pyta dr Piotr Czauderna. - Czy nie możemy się po prostu pięknie różnić? Czy musimy toczyć bolesne wojny, w których trup i ranni ścielą się gęsto? Czy musimy odzierać przeciwnika politycznego z godności? Czyżby smoleńska tragedia niczego nas nie nauczyła?
- 27.05.2010 10:00 (aktualizacja 21.08.2023 21:17)

Reklama




Napisz komentarz
Komentarze