W niedzielne popołudnie, 19 czerwca 2010 r. Cafe Fikcja przy ul. Grunwaldzkiej 99/101 we Wrzeszczu pękało w szwach. Bohaterami spotkania byli wrzeszczanie – państwo Krzyżanowscy. Pani Olga Krzyżanowska - wieloletnia posłanka i wicemarszałek Sejmu, córka generała „Wilka” komendanta Okręgu Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, dowódcy Operacji „Ostra Brama”, jej mąż, pan Jerzy Krzyżanowski, absolwent Politechniki Gdańskiej, profesor, radny miasta Gdańska w latach 1991–1998 oraz ich córka Magda Krzyżanowska – Mierzewska, radca prawny, specjalizująca się w dziedzinie ochrony praw człowieka. Była to półprywatna promocja nowo wydanej przez W.A.B. książki debiutanckiej książki dwojga autorów: Jerzego Krzyżanowskiego i Magdy Krzyżanowskiej – Mierzewskiej „Według ojca, według córki, historia rodu”.
Publiczność stanowili członkowie rodziny, przyjaciele, znajomi państwa Krzyżanowskich. W witrynie wystawiono rzędem egzemplarze książki, które zakupili chyba wszyscy uczestnicy nietypowego wieczoru. Magda i Jerzy nie tylko mówili, ale – jako dopełnienie - urządzili prezentację wybranych zasobów z rodzinnych archiwów fotograficznych.
Polacy zaczynają opisywać swoje losy
- Witam państwa serdecznie w imieniu swoim i mojej wspólniczki, Magdy Krzyżanowskiej – Mierzewskiej, współautorki książki - powiedziała na powitanie Małgosia Kruszewska – gospodyni Cafe Fikcja. – Nie przez przypadek premiera odbywa się w Cafe Fikcja, miejscu bliskim, we Wrzeszczu, dzielnicy rodziny państwa Krzyżanowskich. Chciałam też powitać bardzo ważną osobę, bez której ta ciężka praca nie zobaczyłaby – być może – światła dziennego, Beatę Stasińską, wydawcę książki. Poproszę, żeby Beata rozpięła nad książką i nad autorami parasol, niech chroni od złego i przyniesie wszystkim szczęście.
- Zapraszam, teraz już nie ma wyjścia jak się napisało 700 stron – powiedziała Beata Stasińska rozpinając podany przez Małgosię parasol nad bohaterami spotkania. – Niech rewolucja w waszym życiu – szanowni autorzy – toczy się dalej, bardzo proszę o dalszy ciąg, proszę pisać dalej. Znam państwa od dwudziestu paru lat i do niedawna nie przypuszczałam, że się będziemy w takich okolicznościach spotykać. Tym większa moja radość. I myślę sobie, że to jest piękny przykład, że wreszcie Polacy zaczynają opisywać swoje losy i się tym doświadczeniem dzielić, z nim oswajać w bardzo ludzki, osobisty sposób. Myślę, że ta książka, oprócz paru innych, które się ukazały w ostatnim czasie w Polsce - wspomnieniowych, porządkujących, przywracających pamięć o rodzinie, o historii Polski, ale w sposób nie stereotypowy, nie podręcznikowy - jest bardzo ważna. Zachęcam do lektury.
- Muszę jednakże sprostować, to tomiszcze, jak się niedawno słusznie wyraziła nasz wydawca i doradca redakcyjny, właścicielka wydawnictwa W.A.B. w Warszawie, przyjaciółka, Beata Stasińska - zaczął opowieść Jerzy Krzyżanowski. – Mottem do naszej książki są słowa Magdy „Czego nie ma na papierze, co nie zostało powiedziane i utrwalone, tego nie ma w ogóle”. A więc to, co nas dotyczy właśnie zostało utrwalone. Myśmy z Magdą podjęli – prawie w tym samym czasie – zamiar pozostawienia czegoś po nas, na piśmie. I mniej więcej w tym samym czasie zaczęliśmy pisać – każde swoją książkę. Ja – o Krzyżanowskich ze Lwowa, Magda – o Krzyżanowskich z Wilna patrząc na to symbolicznie, bo generał „Wilk” Aleksander Krzyżanowski był w Wilnie tylko pięć lat. „Wilk Krzyżanowski błąkał się po różnych koszarach, w różnych miejscach stacjonowania swojej służby. Natomiast jego – bracia – to prawdziwi wilniucy. Tak więc, kto się sercem czuje blisko Wilna dla tego część tomiszcza, którą napisała Magda, będzie bliska. A dla tych, którzy mają jakiekolwiek związki emocjonalne ze Lwowem – przeznaczone jest moja część książki, która pozyskała, dzięki pani Beacie Stasińskiej – tytuł „Żadna siła, żadna burza”. Kto był w harcerstwie przed wojną pamięta tę piosenkę. Śpiewaliśmy: „Żadna siła, żadna burza, nie odbierze Gdyni nam”. Niestety, to się zupełnie nie sprawdziło, Gdynię zajęto w pierwszych dniach wojny. „Nasza flota, choć nieduża” nie miała żadnego wpływu w obronie Gdyni w 1939 roku. Dopiero w 1945 roku mój ojciec i inni podobni jemu uczestnicy zespołów operatywnych Ministerstwa Zdrowia i in. przyjechali do Gdyni natychmiast po zaprzestaniu ostrzeliwania Gdyni z Pucka i z Helu, aby ratować majątek, który ulegał rozszabrowywaniu.
Przepływał Prut – zimną i bystrą wodą górską
- Moja historia zaczyna się od 1925 roku, mój ojciec był rok po dyplomie na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie i otrzymał tytuł doktora wszechnauk medycznych – kontynuuje Jerzy Krzyżanowski - Był starszym asystentem w Katedrze Ginekologii i Położnictwa tego uniwersytetu. Odwiedzał swojego starszego brata, który kilka lat przedtem osiadł w wakacyjnym trybie w Jaremczu - wtedy jednej z najmodniejszej wilegiatur w ówczesnej Galicji. Przez Jaremiecz przepływał Prut – zimną i bystrą wodą górską. Jaremiecz był centrum wydarzeń towarzyskich, był mocno zasilany lwowiakami, obywatelami Stanisławowa i okolicznych miast i miasteczek. Nad potokiem działy się także wydarzenia bohaterskie. Kiedy młoda Jadwiga Krużanka straciła przypadkiem grunt pod nogami i zaczęła się topić – Jerzy Krzyżanowski – średni brat spośród trzech skoczył szybko do wody, wyratował z opresji dziewczynę. I potem się mówiło do końca życia: „Tak się właśnie poznali”. Ten okres narzeczeński Jadwigi i Jerzego bardzo szczegółowo opisałem w pierwszym rozdziale. Takich listów jak ojciec mój pisał do Jadzi już się dzisiaj nie pisze, nie ma tego stylu, ale nie tylko, nie ma takiej emocji, którą Jerzy starał się umieścić najzgrabniej. Narzeczeństwo trwało stosunkowo długo, związany z tym był pewien tajny skandal, ponieważ mój przyszły ojciec, młody Jerzy, miał romans z żoną swego szefa, wiec trzeba było to przełamać. Wszystko wymagało czasu, rzecz działa się w towarzystwie lwowskim i zagrażała awanturą. Jednym z rozwiązań było zniknąć z horyzontu Lwowa. I to był jeden z argumentów, który skłonił do przeniesienia się moich przyszłych rodziców do Gdyni. Kiedy decyzja zapadła po rekonesansie, który trwał w miesiącach letnich 1929 roku, ja się również tam zjawiłem jako młody gdynianin. Miałem wtedy dwa lata, nic z tego, oczywiście, nie pamiętam, utkwiło to, co jest na fotografiach, które państwu za chwileczkę pokażę.
- Zawodowo z pisaniem nie mam nic wspólnego – zaczęła mówić o swojej części książki Magda Krzyżanowska – Mierzewska. – Mam całkiem inne zajęcie. Od czasu kiedy Małgosia wpadła na pomysł założenia tej księgarni – kawiarni i ja się do tej idei przyłączyłam – analizowałam jakie książki ludzie czytają, a jakich nie czytają, co kupują, a czego nie kupują. Wszystko to żywo nas interesuje, bo od tego też zależy, czy biznesowo rzecz biorąc przeżyjemy w tym miejscu. Mam nadzieję, że tak. Więc książka jest przeznaczona dla gdańszczan, w szczególności dla wrzeszczan, dla tych ludzi, którzy jakąś część życia spędzili we Wrzeszczu i jakoś z tym miejscem się czują związani.
To książka dla gdynian, dla ludzi, którzy jakiś rodzaj korzeni albo kawałek doświadczenia życiowego mają w Gdyni. To książka dla tych, którzy mają związki – albo sentymentalne albo biograficzne – poprzez rodziców, dziadków z tradycją Armii Krajowej. Z tym, że mnie zależało, aby napisać książkę o damskiej części tej historii. W 2002 roku mama dała wywiad do „Wysokich Obcasów” z ładnym narciarskim zdjęciem na okładce i powiedziała wtedy, że wszyscy się nauczyli w ostatnich latach mówić o jej ojcu, że to był bohater narodowy, ale trochę żal, że doświadczenie jej matki, a mojej babci i jej sióstr jest prawie pomijane. Kobiety z mojej rodziny ze strony mamy - prowadząc całkowicie niepubliczne życie - przyczyniły się także do wyzwolenia Polski na długą skalę i do przeniesienia przez czas tradycji narodowej. A przy tym – i to też dla nas było ważne – wszystkie żyły samodzielnym życiem, dokonywały niekonwencjonalnych wyborów, dzielne, świetnie dawały sobie radę. I bardzo mocno były ze sobą związane. One trzy siostry i ich matka, moja babcia.
Zobacz: http://www.wrzeszcz.info.pl/page.php?id=1956
Według ojca, według córki - historia rodu
Bohaterami spotkania byli wrzeszczanie: Olga Krzyżanowska - wieloletnia posłanka i wicemarszałek Sejmu, córka generała „Wilka” komendanta Okręgu Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, dowódcy Operacji „Ostra Brama”, jej mąż - prof. Jerzy Krzyżanowski, absolwent Politechniki Gdańskiej, radny miasta Gdańska w latach 1991–1998 oraz córka Magda - radca prawny, specjalizująca się w dziedzinie ochrony praw człowieka.
Mierzewska
- 23.06.2010 00:00 (aktualizacja 01.04.2023 12:35)

Reklama






Napisz komentarz
Komentarze